piątek, 20 grudnia 2019

Od Ceres'a - ”Zatrzeć rany” cz.4

Ceres chciał się zmienić. Wiedział, że jest słaby i nie umie niczego wyjątkowego. Chciał stać się prawdziwym basiorem dla swojej kochanej mamy. Skoro tata ich zostawił, to on będzie opiekował się mamą. Ktoś musi, prawda? Ceres był wykończony. Biegał dosyć długo i jego biedne łapki wymagały odpoczynku. On jednak nie chciał przestawać. Musiał trenować. Nagle zza krzaków wyłonił się  tygrys. Mały przeraził się i prawie zemdlał. Zwierzę podeszło do niego. Nie wyglądało jednak na prawdziwego tygrysa. 
- Żyjesz? - usłyszał pytanie. Wstał i spojrzał niepewnie na czarnego tygrysa. 
- K-kim jesteś?- spytał przerażony. 
- Jestem Rêve de Nuit, ale możesz mówić mi Rêve. 
- Ja jestem Ceres. - odparł niepewnie. Tygrysica zaświeciła się i po chwili stała przed nim w smoczej formie. 
- J-jak t-to?- spytał zaskoczony. 
- Jestem smokiem nocy. - wyjaśniła. 
- Niesamowite. - odparł przyglądając się jej uważnie. Smoczyca zniżyła głowę tak, aby patrzeć mu prosto w oczy. 
- Wiem o tobie naprawdę wiele. - powiedziała tajemniczo. Ceres spojrzał na nią niezrozumiale. 
- To znaczy? 
- Wiem kto jest twoim ojcem i jaką mocą władasz. 
- Naprawdę?!- spytał niedowierzając. 
- Tak, lecz nie mogę ci tego powiedzieć. 
- Ale dlaczego?
 - Twoja matka pragnie, by to było tajemnicą. 
- Rozumiem. - powiedział smutno. Smoczyca nagle zmieniła się w wilka. 
- Pomogę ci w treningu. Przynajmniej tyle jestem w stanie zrobić. - powiedziała na co mały się ucieszył. 

Godziny mijały, a mały Ceres nie radził sobie dobrze. Za każdym razem się poddawał. To było dla niego za dużo, ale musiał się zmierzyć z lękami. Musiał stać się prawdziwym basiorem. Rêve widziała, że mały bardzo się stara. Chciała mu pomóc, mimo iż nie mogła powiedzieć prawdy. W pewnym momencie biedny Ceres całkiem się załamał. Był za SŁABY by stać się lepszym. Nie mogę sobie tego wybaczyć. Po prostu uciekł zostawiając Rêve samą. Samica westchnęła. Nie chciała by tak to się skończyło. 

C.D.N

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz