piątek, 20 grudnia 2019

Od Ceres'a - ”Zatrzeć rany” cz.6 - Koniec

Ceres jako już dorosły basior obrał sobie cel. Być wsparciem dla Ashery i zabić ojca. Ciężko trenował nad swoim charakterem. Opłacało się to jednak, teraz jest nie do poznania. Okazało się, że głosy, które ciągle słyszy to dusze i demony. Niestety nie może on ich do końca zrozumieć. Wie jedynie, że cierpią. Cierpią za swe winy za życia. Ceres nie mógł im pomóc. Jedynie słuchał ich i chciał jakoś podnieść na duchu. Było to jednak nie możliwe. Co do demonów, to ich mowa była mu bliska. Kojarzył poszczególne słowa, lecz nie mógł zrozumieć ich zdań. Były dla niego szyfrem, który w tajemniczy sposób przyciągał go do siebie. Ceres coraz częściej widywał różne postacie. Mroczne, skryte w cieniu.  Ich puste ślepia wpatrywały się w niego i oceniały. Biedny Ceres nie mógł nic na to poradzić. Mógł jedynie milczeć. Czas mijał, a on się coraz bardziej przestawiał na nowe ”ja”. Starał się być poważny pod każdym względem. Opanował większość emocji i tłumił je w sobie. Ukrywał swe słabości przed światem. Był obojętny i zazwyczaj bezinteresowny. Ukrywał swoje smutki, radości, żale w głębi siebie. Udał się pewnego dnia do matki. Zobaczył jakiegoś basiora. Skrył się w krzakach. Przyglądał mu się uważnie. Czarne futro, czerwone oczy. Ceres czuł coś dziwnego, trudnego do opisania. Nagle z jaskini wyszła Ashera. Widać było, że widok basiora ją zaskoczył i przeraził. Wycofała się, jednak basior użył mocy by jej w tym przeszkodzić. Ceres poczuł narastający gniew. 

- Odejdź! Nie chcę cię znać!- warknęła bezradnie Ashera. 

- To też moje dziecko i mam do niego prawo! 

- Teraz się obudziłeś?! Gdy już jest dorosły?! - krzyknęła Ashera, a z jej oczu zaczęły spływać łzy. 

-  Nie musisz tak krzyczeć.- skomentował to zimno. 

- Potraktowałeś mnie potwornie! Zgwałciłeś, zostawiłeś! Sama musiałam go wychowywać, lecz miała problemy, ponieważ ciągle przypominał mi ciebie! Wiesz jak tego żałuję! Jak on musiał się wtedy czuć, a to wszystko przez ciebie! - krzyknęła. Ceres zauważył jak basior się zbliża, a matka nie mogła się wycofać. Dość. Nie będzie już się ukrywał. Wyszedł z ukrycia i skierował swoje kroki w ciszy na basiora. Był zajęty Asherą, więc nawet nie zorientował się, że Ceres czai się na niego. W końcu skoczył i wywalił basiora na grzbiet. Rozległo się ciche syknięcie z ust strasznego. 

- Co ty sobie wyobrażasz?!- warknął spoglądając na Ceres'a. Nagle zamurowało go. 

- Ja?! Co ty sobie wyobrażasz! Masz ją zostawić, albo osobiście przegryzę ci tętnice! - warknął. Nie wiedział do końca czemu postąpił tak AGRESYWNIE. Czuł jednak, że robi słusznie. 

- Spokojnie. Tak agresywnie do ojca?

- Ja nie mam ojca!- warknął. Już by zabił basiora pod sobą, gdyby ten nie teleportował się gdzieś dalej. Ceres warknął pod nosem, by po chwili spojrzeć na Asherę. Była cała roztrzęsiona. Zbliżył się i przytulił ją. Wadera miała szybki i płytki oddech. 

- Spokojnie mamo. Jestem tu. - szepnął Ceres. - I obiecuję, że on ZGINIE. 

Wszystko co towarzyszyło Ceres'owi od najmłodszych lat, wróżyło tą chwilę. 

ZERO
EGOIZM 
MELANCHOLIA
SŁABOŚĆ
TRAUMA
AGRESJA 

Zemsta. Los wymagał zemsty na tym, który skrzywdził jego matkę. Pragnął krwi ojca, na łapach i pysku synka. To zamierzał zrobić Ceres. Zabić Ojca, zabić Sangre. 

Koniec 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz