poniedziałek, 3 stycznia 2022

Od Tii CD. Mikaeli - "Wielkie (małe) początki"

Szara waderka spojrzała na swojego brata, w oczach odbijało się wesołe zmęczenie i pewna doza ciekawości, jaką potrafią posiadać tylko szczeniaki, nawet takie wystraszone na co dzień życiem. Między łapkami Tia trzymała malutką czaszkę, całkowicie białą i zdecydowanie starą, szczególne znalezisko z jej samotnej wycieczki w najbliższe okolice rodzinnej norki.

– Hejej. Znalazłam czaszkę, spójrz! – Podniosła kości na wysokość pyska skrzydlatego, luźna żuchwa zaklekotała, uderzając o szczękę. Według wadery był to całkiem zabawny dźwięk. – Nie wiem, jakiego to zwierzęcia, ma ostre zęby i wielkie oczy.

– Też nie wiem, nigdy takiej czaszki nie widziałem. W sumie niewiele czaszek widziałem. Gdzie to znalazłaś?

– Tam! – Tia wskazała na kupkę wysokiej trawy niedaleko nich.

We dwójkę podeszli bliżej, ich małe łapki utrzymujące lekkie ciałka ledwo wybijały jakiekolwiek ślady na śniegu. Rozgrzebali wystające ponad śnieg źdźbła, szukając sami nie wiedzieli czego. Po prostu chcieli coś razem porobić.

– Nie ma tu innych kości – odezwał się z rozczarowaniem Mikaela.

– Nie. Ale jak pójdziesz ze mną to możemy poszukać gdzieś indziej. Czuję w powietrzu zapach martwego ciała.

Basiorek powąchał w powietrzu.

– Ty, faktycznie coś czuć. Chodźmy! Nudzi mi się.

Ruszyli w długą, Tia trzymając się blisko za swoim bratem. Kicali przez śnieg jak sarny, próbując się w nim przypadkiem nie zatopić, gdy zaspy okazywały się być o wiele miękciejsze niż z początku się wydawało. Potem zdecydowali się przejść na ścieżkę, gdzie śnieg już był udeptany i nie trzeba było się tak wysilać. Mika prowadził podążając za węchem, a szara tylko czasem wzięła mocniejszy oddech, upewniając się, że nie zgubili tropu i brat przypadkiem nie udaje, że wie, co robi.

Wreszcie parka jednak znalazła tego trupa, którego czuli. Był to widok, który dla człowieka stanowił by podstawę do wielu nocnych koszmarów, dla wilków jednak była to zwykła codzienność. Sarna rozerwana na strzępy, z wnętrznościami w większości wyjedzonymi, a te nieruszone zostały rozrzucone dookoła. Łeb wykręcony w tak nienaturalny sposób, jakby kości szyi gdzieś sobie zniknęły albo stały się gumowe. Taki wyjedzony truposz, coś normalnego zimą, tylko dziwne, że tyle mięsa jeszcze zostało na miejscu. 

– Faaajnie – Mika, w przeciwieństwie do siostry, był zachwycony znaleziskiem. – Bierzemy jej czaszkę? Będziemy mogli zrobić kolekcję czaszek dla ozdoby!

Waderka spojrzała na martwe ciało, przyglądając się mu z uwagą. Chciała je obejść dookoła, zerknąć z każdej strony, ale oczywiście wywróciła się na gładkim śniegu. Dobrze, że był taki miękki, inaczej z pewnością zrobiłaby sobie krzywdę.

– Możemy wziąć – odezwała się wreszcie niepewnie, otrzepując się ze śniegu. – Ale jak ją weźmiemy?

– Wyrwiemy! Chodź, będziesz trzymać szyję.

Tia podeszła do wygiej szyi i usiadła na nią okrakiem, podczas gdy Mikaela szykował się do odrywania.

<Mika?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz