Dzień. Piękny dzień, jak każdy inny. Całka znęca się nad
Sigmą, Pi siedzi w kacie, a papa kręci się po jaskini medycznej kiedy ona sama
siedzi sobie z brzegu. Cicho. I słucha. Jakaś starsza pani, szara, babcia
Konstancja opowiadała jej historię poznania swojego męża. Wydawało się małej
Medianie, że robiło jej się jednocześnie miło i smutno jak jej słowa uciekały z
pyska. No tak. W końcu papa powiedział, że jej ukochany został zabrany razem z
tą całą Florą. Ciekawe dokąd? Ale Mediana nie pytała. Nie chciała, bo
wiedziała, że nie wypada nikogo o to pytać, bo w jakiś sposób samo imię
wywoływało już we wszystkich ból w oczach i spazmy serca. No prawie. Była
bowiem w sali pewna wadera. Dość poturbowana i ona nie bardzo smuciła się
zaginięciem tych osób, bo Mediana słyszała jak warczy coś o owcach, głupcach i
chciała wiedzieć o co chodzi, ale tata mówił nie. Opowiadał, że to zła pani, a
kiedy tata mówi że ktoś jest zły to było to niepodważalne stwierdzenie dla tego
młodego umysłu. To samo zresztą powiedział jej pan Szkło. Najlepszy śledczy
jakiego poznała. I najmilszy, chociaż zdawał się być nieco przybity. No i on
także opowiadał, że ta czerwonofutra wadera to zło wcielone. Ona i Admirał.
Mediana nie znała tego drugiego pana, ale sądząc po tonie głosów wołała go nie
poznawać.
Ale za to siedząc z tatą całymi dniami w tym miejscu, w którym wilki mieszały
się, znikały i pojawiały. Niewiele ich było, aczkolwiek nadal Mediana zaznała
opowieści z każdego stanowiska. Od dobrej pani Lato, która niechętnie, ale
jakoś, opowiedziała jej o pracy zielarza i pustelnika, ponieważ te stanowiska miała
w ciągu swojego życia. Co prawda zielarzem nie była długo, przed... i tu nikt
jej nie mówił o co chodzi. Ale ona dobrze wiedziała, bo tata ich nie oszukiwał.
Wojna. Domowa, trochę zagraniczna. Opowiadał Medianie o Mundusie, swoim
przyjacielu i o tym że umarł właśnie z winy całego tego zamieszania.
Wujek Paki i Yir opowiedzieli mu o nauce polowania, o wychowywaniu szczeniaków,
takich jak ona! No i o medycynie i pracy z nią. Delta mówił jej też, że ze
swoją mocą nadawałaby się na jego miejsce. Niekoniecznie wiedziała o co chodzi,
w końcu czemu tata miałby oddać jej swoją pracę, ale nie chciała.
Interesowało ją znaczenie bardziej inne stanowisko. Śledczy. Historie jakie
opowiadał jej Szkło. O zaginięciach, śledztwach morderstw, porwań. To wszystko
wydawało się być takie ciekawe. No i nie wspominajmy też, że to szarawe futro z
ciemnymi miejscami zdobiące to silne ciało stało się swego rodzaju idolem dla
tej kulki puchu, jeszcze za małej żeby wyjść za linię drzew!
No cóż. Przez to swoje zafascynowanie nie miała za dobrego
kontaktu z Całką. Ta się wiecznie irytowała opowieściami Mediany, a ta nie
rozumiała dlaczego. Przecież to wszystko było takie ciekawe! Jednak kiedy udało
jej się zmusić ją do słuchania, starała się nie zaczynać swoich monologów o
stanowiskach. W końcu czasem chciała pogadać z siostrą. Więc mówiły o
błahostkach, zabawach i dniu. I nawet jeśli się mocno ze sobą nie kolegowały to
nie było między nimi nienawiści.
Sigma natomiast słuchał o tym częściej, gdyż znudzony kręcił się zawsze gdzieś
niedaleko. A Mediana jest nieco zbyt rozgadana przy bliskich. Więc słuchał i
sam próbował zastanawiać się kim chce zostać. Wiedział że chce pomóc w tej
całej wojnie, co by tata nie musiał tak ciężko pracować, a oni żyć w spokoju,
ale nie wiedział co. Dlatego tak se gadali. Ale jej brat ma za dużo energii,
nawet dla Całki! Dlatego często zniecierpliwiony odchodził, albo chciał się
bawić. Czasem bawiła się z nim, bo czemu nie. Nie zawsze musi słuchać starszych
i z nimi przebywać. Mimo wszystko nadal lubiła się tarzać z bratem w śniegu, a
najbardziej lubiła z nim wygrywać, co czasem jej dawał zrobić. A ona wiedziała,
że robi to specjalnie! Jednak kiedy nie chciała po prostu się rozstawali.
Lubiła swojego brata. Przynajmniej bardziej niż Całkę.
I była jeszcze Pi. Mediana lubiła ją chyba najbardziej. Zawsze jej słuchała i
wzajemnie. I miała wielkie wrażenie, że Pi też lubi ją najbardziej. Że są jak
takie dwie przyjaciółki na wieki. Kochają się bezpamiętnie jak rodzeństwo. Jak
dwie połówki jabłka. Osobno dobre, razem doskonałe. No cóż. Spędzała z nią
drugie tyle czasu co z dorosłymi, więc zapełniała sobie tym prawie cały dzień.
Tuliła ją i opowiadała jej, bo ta zawsze siedziała sama albo z Całką. Sigma też
niekiedy do niech podchodził, ale to brat. Ma za dużo energii dla tego cichego
motylka. Dlatego Mediana chciała jej dotrzymać towarzystwa, kiedy akurat nie
„męczyła” Szkła.
Tak to jej mijały dni.
<Pi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz