poniedziałek, 10 stycznia 2022

Od Mildredfiri - "Pasja" (trening mocy)

Ciepły ogień tańczył na szyi i głowie Małej Mi, rozświetlając niewielką, leśną polanę, na której dwie wadery postanowiły wypocząć. Laponia celowo leżała dość blisko, by móc się ogrzać w tą wyjątkowo mroźną, zimową noc, kiedy wszystko pokrywała kłująca warstewka szronu, a gwiazdy świeciły jaśniej i wyraźniej niż w jakiejkolwiek innej porze roku. Niebo nabrało kolorów, których nie można zobaczyć blisko nowoczesnych ludzkich siedzib, bo elektryczne światła odbierały mrocznej kopule wyrazistość. Wilczyce wpatrywały się w ten wyjątkowy widok, szczęśliwie zapominając o otaczającym je świecie. Nie warto przejmować się problemami, gdy nad głową wisi najprawdziwszy cud natury, nie zawsze zauważalny przez proste, zapatrzone w ziemię oczy.

Milczenie równie piękne co niebo nad głowami wisiało pomiędzy nietypowymi przyjaciółkami, przystrajając tą chwilę w magiczną atmosferę, rzadko doświadczalną w obecnych czasach. Teraz wszystkim zależało robić rzeczy jak najszybciej, jak najgłośniej, tym samym zapominano o przyjemności z życia. Mi nie czuła się najlepiej, zalegając tak z dala od obowiązków, jednak Laponia wydawała się wyjątkowo zadowolona. 

– Nawet nie pamiętam, kiedy ostatnio sobie tak wypoczywałam – odezwała się jaśniejsza wadera, swoim nagłym głosem zaskakując młodą. 

– Ja też nie. Chyba wolę pracować – przyznała z udawaną lekkością Mi.

– Taka ciągła praca cię wykończy, kochana. – Laponia spojrzała na towarzyszkę. – Już teraz często widuję u ciebie wory pod oczami. 

Płomień zaświecił mocniej, odpowiadając na samopoczucie swojej właścicielki. Mi spuściła wzrok, nie chciała kontynuować tego wrażliwego tematu, jednakże kości zostały rzucone. Jeśli po prostu zmieni temat, da znak starszej waderze, że ta może mieć rację. Tym samym będzie w przyszłości naciskać jeszcze bardziej. Trzeba było wyjść z tej sytuacji jakkolwiek dyplomatycznie, choć Mi miała tak szczery charakter, że trudno jej było obchodzić tematy dookoła.

– E tam, tylko czasami jest źle. Daję sobie radę, wszystko jest ok. Lubię pracować. 

– Kłamiesz. 

– Nie. 

– Tak. 

– Nie. 

– Mała Mi!

Podniesiony głos i to coraz częściej używane przez wilki w watasze przezwisko zwróciły uwagę czerwono-rudej samicy. Chyba nie udało jej się udawać zadowolonej z życia. Na pewno się nie udało. Laponia patrzyła na nią surowym wzrokiem, gotowa wyciągnąć całą sprawę na światło dzienne. Uczucie w jelitach podpowiadało Mi, że ta sprawa nie skończy się dobrze. W sumie niczego innego nie można było się spodziewać poruszając ten temat.

Ostre spojrzenia starły się niczym miecze w walce, miecze zdolne poważnie zranić, a nawet zabić swoich przeciwników. Jedyną różnicą była szybkość, z jaką fechmistrzowie potrafili zadawać obrażenia.

– Słuchaj, nie obchodzi mnie, że według ciebie warto sobie czasem odpocząć. Ja tak tego nie widzę. Jeśli chcesz zaistnieć w życiu watahy, musisz się starać o swoje pieprzone miejsce cały czas, bezustannie, choćby miały ci pazury się całkowicie zdrapać, a zęby wypaść. Ja zamierzam walczyć o to, co mogę dostać od życia, nie będę czekać na jakiś idiotyczny cud. Chwila przerwy i wszystko rozpadnie się na kawałki. Masz pojęcie, jakie to uczucie, być nikim? Na pewno nie. Ty zawsze byłaś kimś. Ty nie zostałaś przygarnięta pod ciepły dach z litości, bo twoje marne małe ciałko nie przeżyłoby choćby jednej nocy. Ty nie byłaś zbywana, bo byłaś za mała do jakiejś roboty. Gówno wiesz o tym, jak się czuję, a się odzywasz, jakbyś miała jakiekolwiek doświadczenie. Nic nie wiesz! 

Te słowa z pewnością przyjdzie w przyszłości żałować, ale w tym konkretnym momencie Mi to nie obchodziło. Wiadro pomyi zostało rozlane, pozostało babrać się w tych obrzydliwościach, aż nie zostanie po nich zauważalny ślad. 

– Naprawdę sądzisz, że wszyscy to robią z litości? Że po prostu się zbywają, bo w ich oczach jesteś niewystarczająca? – Laponia podniosła się z miejsca, gotowa taplać się tak samo mocno w śmierdzących pomyjach. – Zastanów się czasami nad sobą, wiesz? Na pewno nikt nie odmawia twojej pomocy tylko dlatego, że jesteś za mała. Pomyślałaś kiedyś, że może po prostu chcą zrobić coś samemu? Albo że nie czują się komfortowo przy tobie? Nie, ty zawsze myślisz tylko o swojej rudej dupie! Tylko ty się liczysz, a wszyscy inni powinni brać twoje uczucia do serduszka, bo inaczej są bezdusznymi gnojami. Naprawdę, Mildredfiri, weź ty się czasem pohamuj.

– Nie nazywaj mnie Mildredfiri – warknęła ostro Mi, a płomienie na jej grzbiecie rozgorzały, jakby ktoś próbował gasić olej wodą. Wybuchły momentalnie, przybierając na sile i rozeszły się wzdłuż brzegu, sięgając łopatek. Ruda jednak tego nie zauważyła, skupiona na kłótni ze swoją koleżanką. 

– Bo co? – prychnęła starsza. – To twoje imię. Nie moja wina, że Paketenshika jest taki uparty z tymi idiotycznymi końcówkami. Musisz z tym żyć, a jak masz pretensje to idź do Paketenshiki, Mildredfiri. 

– Nie jestem Mildredfiri!! – Mała wadera wyrzuciła z siebie pokłady złości, o które trudno było ją z początku podejrzewać.

Nie tylko jej wściekłe oczy oraz obnażone zęby otrzymały dodatkowego blasku. Ogień nie obejmował już tylko głowy i szyi. Rozniósł się wzdłuż całego grzbietu, obejmując nawet całe łopatki i kradnąc z widoku uszy, a końcówka ogona sama zmieniła się w płomienie, unosząc się do góry. Mi przypominała ożywiony pożar, który przybrał wilczą postać. Była też tak samo wściekła jak on i gotowa dokonać zniszczeń ni mniejszych niż rzeczywisty leśny pożar. Same oczy zaczęły płonąć. 

Laponia cofnęła się w przerażeniu, jej wielkie oczy już nie ostre, a wypełnione odbijającym się w nich szalejącym płomieniem. Wadera zdawała się być na skraju płaczu; kto by nie był, widząc ucieleśnienie wściekłości połączonej z najgroźniejszą z popularnych katastrof naturalnych stojące tuż przed nimi, a pojawiło się znikąd. Z malutkiej waderki, która jeszcze przed chwilą była przyjaciółką. 

Starsza wilczyła uciekła w popłochu przed szalejącym żywiołem. Dysząca Mi uspokoiła się dopiero po dłuższej chwili, gdy dotarło wreszcie do niej, dlaczego Laponia uciekła. Za jej plecami pojawiła się starsza siostra Pinezka. 

– Ładny pokaz – skomentowała. – Wracajmy do domu, zanim tata się zorientuje, że znowu zwiałaś.

<919>


Gratulacje!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz