czwartek, 6 stycznia 2022

Od Mildredfiri - "Samotność" (trening szybkości)

Samotna góro wysoko w chmurach
Co deszcz moczy każdą ze ścian
Opowiedz mi proszę
Po cóż jest ci ten płacz

Samotna góro z białą twarzą
Której śnieg nie opuszcza na moment
Opowiedz mi proszę
Skąd masz siłę by stać

Samotna góro pokryta poświatą
 Od samego słońca pochodzącą
Opowiedz mi proszę
Jaki masz powód by się śmiać

Mildredfiri, zwana od dawna po prostu Mi, obserwowała widoczną pod nogami dolinę. Zimowy wiatr smagał jej sierść, jednak szczęśliwie niewiele mógł zdziałać na tą grubą pokrywę, pod którą płonął gorący ogień. Spięte mięśnie opierały się podmuchom z determinacją żuka gnojarza toczącego kupę. Głupie porównanie, ale musicie przyznać, że trafne. Małe, napuchnięte stopki wbijały się w śnieg, wytapiając w nim coraz głębszy ślad. Wadera nie była jeszcze dorosła, ale już od dawna wyglądała na o wiele starszą niż w rzeczywistości. Przynajmniej dopóki nie zwracało się uwagi na jej wzrost. Jej łapy, w szczególności tylne, miały zgrubiałe i popękane od trenowania opuszki. Wielu nie zdawało sobie z tego sprawy, ale Mi nie miała już w nich czucia. Zgodnie z przewidywaniami swoich rodziców, przesadziła i straciła czucie we wszystkich czterech łapach. Z początku wydawało się, że w pełni i na zawsze. Na szczęście o ile "na zawsze" okazało się prawdą, tak "w pełni" poszło w długą i wilczyca wciąż potrafiła coś czuć. Coś, czyli nacisk podłoża, leżące w trawie gałęzie i ból, gdy nadepła na coś ostrego. Poza tym ciężko było. Jej to nie przeszkadzało, ale podobno na plaży omijało ją za to wiele dobrego.

Samotna góro wysoko w chmurach
Co deszcz moczy każdą ze ścian

Skąd wziął się ten wiersz? Mi zdawało się, że słyszy go w hulającym w dolinie wietrze. Ten wolny drań przyniósł go tutaj z daleka, wykradł z czyiś ust, by przedstawić go teraz tej samotnie stojącej waderze. Coś w tym wierszu brzmiało znajomo. Mi znała głos, który powtarzał w kółko słowa o samotnej górze. Znała go bardzo dobrze, choć nie potrafiła za nic stwierdzić, do kogo należał. Za to wiatr się tym nie przejmował. Tańczył sobie, biegał, śmiał się, szepcząc do rudego ucha krótkie dwanaście wersów o postaci tak samotnej jak teraz ta wilczyca.

Opowiedz mi proszę
Po cóż jest ci ten płacz

Dolina w dole zbocza nie przypominała w żaden sposób krajobrazu, który kojarzyłby się z doliną. Doliny są piękne, zielone i pełne życia. Ta dolina była martwa i pokryta idealnie gładkim śniegiem, który nawet nie iskrzył się pod dzisiejszym brakiem słońca. Wszystko było szare i smutne, pozbawione chęci do czegokolwiek. Drzewa albo przypominały zniekształcone poroża jelenia sięgające w górę w nadziei połączenia się z tak odległym niebem, albo były białymi wzniesieniami z czarnymi paskami iglastych gałęzi wystających spomiędzy śniegu. Wszystko jednakowe, nic nie przykuwało wzroku. Nie było na co patrzeć. Ten widok właśnie uspokajał szalony pożar w duszy Mi, spowodowany ostatnimi wydarzeniami. Nie, kochani, nic się nie wydarzyło. To tylko Mi straciła wiarę w siebie. Usłyszała o jedno złe słowo za dużo, wykonała o jedną pracę za mało i teraz nie miała ochoty na nic. Dolina przed ciemnożółtymi oczami była tak martwa, jak właścicielka owych oczu chciała być. Przynajmniej wewnętrznie. Przynajmniej na chwilę. Każdy przecież chciałby czasem być martwy, prawda? Albo chociaż nie istnieć. Tak na chwilkę. Dla świętego spokoju.

Samotna góro z białą twarzą
Której śnieg nie opuszcza na moment
Opowiedz mi proszę
Skąd masz siłę by stać

Łza na rudym policzku zdążyła spaść, zanim zimowy mróz złapał ją w swoje palce. Skąd ta łza? Czy Mi była aż tak smutna? Nie. Z pewnością nie. To było coś innego, coś... głębszego. Do umysłu wadery wdarły się myśli, jak by to było w tym momencie zamarznąć. Czy mogła tu przyjść jakaś Buka i ją przypadkiem zamrozić, bo próbowała się przytulić? Poszukiwanie ciepła, gdy zamraża się wszystko dookoła... To musi być okropne uczucie. Może jakaś Lodowa Pani zechce przyjść rzucić swoim mroźnym spojrzeniem na ognistego wilka, którego płomień już raczej nie powinien się palić. To chyba właśnie powodowało taki wszechogarniający smutek. Świadomość, że ona wraz z rodzeństwem w pewnym sensie oszukała śmierć. W końcu jaka mogła być szansa, że na kompletnym zadupiu znajdą ich dwa dorosłe basiory, oba z sympatią do szczeniaków i postanowią zabrać do swojego domu, by je ogrzać i się nimi zaopiekować? Wszyscy wiedzą, że zerowa. Takie szczeniaki jak ona, Tia i Mika nie mają prawa przeżyć, nie o tej porze roku i nie w takiej sytuacji, w jakiej były postawione. I Mi czuła się obarczana tą świadomością. Powinna być wdzięczna, że żyje, że dostała szansę od Losu, że przyjdzie jej zobaczyć kolejne lata, może nawet zwiedzić część świata. Tylko że nie potrafiła. Może nie chciała, kto wie. Po prostu ją to wszystko bolało, miała dość. Nie miała nawet komu się wyżalić, bo... bądźmy szczerzy, nie potrafiła. Jej serce nie umiało się otworzyć na tych, którzy z pewnością na to zasługiwali. A sama Mi nie potrafiła powiedzieć, skąd wziął się taki stan rzeczy.

Wreszcie wadera ruszyła się ze swojego miejsca. Nie pasowała do tej szarej doliny ze swoją czerwoną sierścią i pełnymi życia oczami. Energia tego miejsca sama ją wypierała. Zamiast tego pobiegła przed siebie, w długą, wyciągając nogi jak najbardziej była w stanie, napełniając płuca kłującym powietrzem, zostawiając za sobą wąski ślad na gładkim śniegu. Dziś w nocy padało, wiele ścieżek zniknęło z widzenia, w tym właśnie ta, ulubiona przez Mi do biegania. Teraz mała musiała przedzierać się przez biały puch i stworzyć sobie drogę na nowo.

Samotna góro pokryta poświatą
 Od samego słońca pochodzącą
Opowiedz mi proszę
Jaki masz powód by się śmiać

<Slut>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz