czwartek, 6 stycznia 2022

Od Sigmy - trening siły i szybkości

Ten wielki świat ma swoje małe światy. Dzieli się i łączy i zatacza bezsensowne koła i kręgi. A on. On ma swój mały świat ze swoimi małymi problemami, które wydają się być takie wielkie kiedy nie zna się jeszcze skali znajdującej się poza tą małą obwódką niewinności.
Jednak jedno było pewne. Sigma i reszta jego rodzeństwa zyskali dozę wolności, mogąc teraz spędzać czas ze swoim ojcem w jaskini medycznej. Jednak ile można siedzieć i patrzyć się na leki i wąchać zioła. Nieustanne ciąganie nosami i narzekania na gorączki także nie należały do najprzyjemniejszych. Chociaż tyle, że byli wyganiani do śniegu, co by się odrobinę pobawić. Ale oczywiście. Mediana wolała zaczepiać chorych i rozmawiać z nimi o pracy. Jakby już zaraz miała tam iść! A przecież Sigma mówił jej, że to jeszcze daleko. I długo zanim dorosną! I popierał go papa, ale nie za intensywnie, więc najmniejsza z nich robiła sobie co chciała.
Potem była Pi. Przeraźliwie włócząca się pod ścianami. I jak tu się z nią bawić, kiedy ona nie chciała za bardzo, bo czuła się niekomfortowo przy takiej ilości osób patrzących na każdy jej krok. Mówiła bratu, że to powoduje u niej przerażenie i że nie będzie się z nim bawić.
A całka? Pytacie się o to ucieleśnienie demonów i wszystkich potworów tego świata? Ah. Ciężko było ostatnimi czasy do niej dotrzeć. Ciągle coś kombinowała i nie chciała powiedzieć bratu co. A no... i zawsze też przegrywał z nią w zapasy. Ilekroć tylko się w to bawili zawsze lądował pod śniegiem, a te chude łapska jego drogiej siostrzyczki przyciskały go do ziemi. To nie było sprawiedliwe. W końcu tyle razy już słyszał, że chłopcy są silniejsi od dziewczynek. Dlaczego więc Całka tak łatwo go zawsze pokonywała? Nie wiedział.
—Świat jest niesprawiedliwy. — pożalił się na głos siadając w roku obok jakiegoś pomrukującego wilka. —Wiesz, że Całka, moja siostra to jednak jest ... no... niemiła. Znaczy. To demon! Tak.  Demon. Ucieleśnienie koszmarów! Nie mogę jej pokonać nawet w jednym meczu zapasów, a co dopiero o kilku mowa! Nie rozumiem jak ona może być taka silna! Jest chudsza ode mnie! Co z tego że ma wysokie nogi i zdaje się mnie przerastać! To ja jestem samcem! Ja powinienem być silniejszy! To takie niesprawiedliwe. — mruknął niezadowolony. Wilk leżący na posłaniu jedynie westchnął cicho.
—Po kim wy macie takie gadane? — mruknął samiec unosząc leniwe głowę. — Jeśli masz w sobie geny ojca to się nie dziw dzieciaku, że jesteś słaby. Jego to by nawet wiatr przewrócił. Jak chcesz być silniejszy od siostry to musisz potrenować. —
—Potrenować? —
—Tak. Tak potrenować. Wiesz. Pobiegać dla szybkości. Jakiś slalom dla zwinności. Coś podźwigać dla siły. Takie tam... za moich czasów się robiło. A teraz daj mi spać.—
—Oh. Ok — Sigma wstał odsuwając się od wilka. Co jak co, ale chyba przeszkadzał mu w drzemce. Jednak zaciekawiła go myśl o treningu. To mogłoby być ciekawe zajęcie! Zwłaszcza, że nie ma nic lepszego do roboty.

Wyszedł z jaskini w humorze lepszym niż miał kiedy do niej wszedł. Jego łapki przesuwały się z lekkością po śniegu, w końcu był szczeniakiem i jego masa nie powodowała jeszcze, że będzie zapadał się po kolana w ten puch. No cóż. Chciał w końcu pokonać siostrę w zapasach, więc musiałby poćwiczyć... co? Siłę? Nie to za mało. Skubana ma po swojej stronie swoje taktyki i techniki, których on nie umiał odkryć. Przydałoby się coś jeszcze. Coś.... co da mu jakąś przewagę. Tylko co?

Rozważmy możliwości. Siła jest pewniakiem, w końcu jako elew musi być silny, czyż nie? No właśnie. Dlatego to się przyda na przyszłość chociażby! Kiedy już będzie... em... będzie... Nie wiedział kim będzie, ale z pewnością mu się przyda! Co jeszcze.
Moc. Mógłby potrenować swoją moc. Tylko.. Tylko że właśnie. Jego moc zdawała się być nieśmiesznym żartem od losu. Bo jak niby zapanować nad nagłymi wizjami. Znaczy... do tej pory miał całą jedną i Całka mówiła mu, że gadał od rzeczy i nie dało się z nim skontaktować. I podobno trwała całe ułamki sekund. Tak przynajmniej mówili dorośli, a przecież dorośli wiedzą lepiej. Najlepiej może niekoniecznie, ale z pewnością lepiej od niego samego! No znaczy... to też zależy którego dorosłego się spytasz. Bo papa wyzywał jakiegoś Admirała od idiotów, a Vitale od tępaków. Więc może lepiej ich się o zdanie nie pytać. W każdym razie. Jego moc to zupełny bezsens do trenowania, gdyż nie wiedział jak to zrobić. Zadarł więc głowę w delikatnie zachmurzone niebo.
—Jak ćwiczyć moją moc? — zagadnął jakby coś miało mu odpowiedzieć. Jednak milczenie sprowadziło na jego pysk niezadowolenie z dozą powagi. Nawet wiatr nie chciał mu pomóc.— Nie to nie! —i z rozmachem przeszedł do linii drzew. Ojciec zabraniał im ją przekraczać , więc jedynie przesuwał się wzdłuż niej, co by nie martwić papy jak Całka, nie tak wcale dawno temu.

Dalej. Szybkość? Nie.. Nie przyda mu się. I tak dogania siostry z łatwością. Chociaż Całka wcale taka łatwa w złapaniu nie jest, skubany okoń. Szczupły i o długich nogach kundel. Może jednak szybkość? Nie. Nie. To nie bardzo pomoże. Chociaż może... nie ważne.

A zwinność. Rozejrzał się po polance. Nie było tu nic. Nic co mógłby omijać, a rodzeństwo mu w treningu nie pomoże. Na Pi nie liczył, Mediana siedziała i rozmawiała z tym całym Szkłem... znowu! A Całka. Gdzieś zniknęła i mało go na razie obchodziło gdzie. W każdym razie. Musiał się zdecydować na dwie cechy, gdyż jedna dawała mu marne szanse na starcie i wygranie z siostrą, która była całkiem niezła w zapasy. A miał już dość zimnego śniegu na karku. Pora była to zmienić.

Koniec końców zdecydował się na siłę i szybkość. Zaczął od bezsensownego przepychania kamieni. Z kupkę na kupkę. W końcu co innego miał robić. Chodził sobie z miejsca na miejsce nosząc je w pysku lub na plecach. I tak se chodził i chodził. Na dźwiganie konarów drzew był za mały. Konary to by go przygniotły jak jakiegoś robaczka, a tak to chociaż mógł sobie coś ponosić i zbudować chociaż odrobinę mięśni. Ba! Był dumny i nosił głowę wysoko kiedy układał te swoje starty. Nie wiedział, że właściwie to dorośli widzący to z jaskini naśmiewają się z niego po cichu, bo to jednak uroczy był widok. Do tego stopnia, że niekiedy to łezki kręciły się w oku.

Potem kiedy już się znudził, zaczął krążyć. Powiedzmy sobie szczerze. Zaskoczeniem będzie jak powiem wam, że na noszeniu kamyków skupił się porządnie i robił to prawie 3 godziny. Ale ile można. I jemu się znudziło, cud że wytrzymał tak długo. Teraz zataczał koła, bo nie mógł pójść za drzewa. Przyspieszał sobie i zwalniał i biegał i szalał. Jak to szczeniak, któremu nagle uderzyła do łap energia. Mało się nie wywalał na zakrętach kiedy szczekał w niebogłosy.
Ten jego mały trening zakończył się wczesnym wieczorem. Jeszcze nie był czas na udanie się do snu, tej nocy w jaskini medycznej, ale słońce już ledwo świeciło. Sigma usiadł na tyłku zsapany. Dyszał i parskał i wtedy też w oczy rzuciła mu się siostra. Całka właśnie przechadzała się linią drzew. Postanowił więc wstać i podbiec. Skoczył, najwyżej jak umiał i najszybciej jak potrafił. I prawie trafił, gdyby tylko ten demon nie wyszczerzył się i nie zrobił susa w przód. Z impetem uderzył w drzewo wyjąc głośno. Jednak szybko się dość otrzepał i dopadł do siostry.
—Wiesz co? — zagadnął pochylając się jak do zabawy. Ta od razu przywarła do ziemi w podobnej pozycji.
—Co cwaniaku?—
—Trenowałem dzisiaj. — pochwalił się szczerząc. W końcu ją pokona. Podskoczył do niej i...!

—Ał. — zawył kiedy jego pysk został wciśnięty w miękki puch, a śmiech jego siostry rozbrzmiał nad nim.
—Trenowałeś. Nie widać! —
—UGH!—

 

[2 x 500 + 257 = 1257 słów] 


Gratulacje!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz