sobota, 1 stycznia 2022

Od Flory CD C6 - „Sobowtór”

Kolejne godziny… a może dni? Zabrały mi resztę jakiejkolwiek energii. Dobrze, że padał deszcz i byłam w stanie przysunąć pysk do szczeliny pnia, by sączyć deszczówkę. Do jedzenia miałam tylko korę i trochę żywicy z miejsca, które udało mi się naciąć pazurami. Nadal jednak było to za mało, żebym zyskała wystarczająco siły do próby wydostania się. Nie wiedziałam jak długo przyjdzie mi tu siedzieć. Myślałam, że już dawno zaczną poszukiwania jednak coś mi mówiło, że wcale się na to nie zanosi. W końcu nie byłam jakoś bardzo głęboko w lesie. Wołanie o pomoc na niewiele się zdało, wszystko zagłuszał nieprzestający lać deszcz. Straciłam tylko siłę na kolejne kilka mocnych wdechów, dlatego postanowiłam już tylko czekać i nasłuchiwać. Co nie były ciężkie, ponieważ drzemki w tej pozycji były wyjątkowo niewygodne i dość szybko się kończyły. Tak bardzo już chciałam stąd wyjść…

---

Nibywilczyca wstała gwałtownie z posłania, które dzieliła z mechaniczny wilkiem. Wczorajsze wydarzenia musiały odebrać jej siłę, choć jej prawdziwa postać nie powinna na to pozwolić. Coś było nie tak, ponownie coś szło nie po jej myśli, jednak nie tym miała się teraz zająć. Wyszła z jaskini i od razu poszła w stronę swojego pierwowzoru, by upewnić się, że nie wydostała się ze skrzętnie przemyślanej pułapki. Nie podchodząc za blisko, obserwowała pysk wadery ledwo wystający ze szczeliny w korze, łapiący łapczywie wodę. Przydałaby się susza… Na pewno szybciej pozbyłby się swojego problemu. W tym momencie pewnie powinna zmienić miejsce przetrzymywania Flory, jednak najpierw musiała pokazać się w tej jaskini medycznej. Musiała coś wymyślić, jakoś zmienić tą fuchę, bo przecież sama żadnych mocy nie posiadała. Wystarczyła chwila by zorientowali się, że jest tylko marną kopią pierwowzoru… Jednak już niedługo.

---

- O Flora! Wróciłaś. – powiedział zmachany Delta patrząc na wchodzącą do jaskini medyczkę. – Od rana mamy pełne ręce roboty. Poradziliście sobie z tym rakowym glutem? – ostatnie słowa wywołały grymas na twarzy wadery, jednak nie było to nic niepokojącego dla granatowego basiora.

- Tak. Choć mnie to mocno zmęczyło. – powiedziała podchodząc do półek z ziołami i pomagając układać je basiorowi. Flora była pomocna, na to przynajmniej wyglądało.

- Ja to zrobię, ty idź do pacjentów. Od wczoraj trochę się ich zebrało. – wilczyca spojrzała za wzrokiem Delty i zobaczyła duże pomieszczenie wypełnione wilkami. Cholera.

- A może ty to zrobisz? Może mnie zastąpisz? Wyglądasz na takiego co da sobie z tym radę. – nie znała go, ale chyba z jakiegoś powodu tu był, prawda?

- Jak to zastąpię? – basior na chwile przestał wykonywać swoją pracę i spojrzał badawczo na medyczkę.

- Chyba nie czuje się najlepiej. Ten C6 mnie postrzelił i muszę się zregenerować.

- Jaki on jest? Ten C6? – Delta wrócił do swojego zadania, wyraźnie uspokojony odpowiedzią Flory.

- Lepiej trzymać się od niego z daleka. – powiedziała bez ceregieli. Basior pokiwał tylko głową jakby był pewny jej słów.

- To idź już. Wróć jak się zregenerujesz. – Flora odwróciła się od tymczasowego medyka i wyszła zostawiając za sobą idealnie piaszczystą, niezazielenioną ziemie w jaskini. Już miała skierować się do lasu, w którym zostawiła swój pierwowzór, gdy ktoś zastąpił jej drogę.

- Flora! Flora wołam Cię, a ty nie reagujesz. Wszystko w porządku? – imiona. Coś do czego ciężko będzie jej się przyzwyczaić. Spojrzała na jasno umaszczonego basiora z przewiązanym szalikiem na szyi. Kim dla niej jesteś? Poprawka. Kim dla mnie jesteś? Pomyślała wilczyca wiedząc, że musi ostrożnie dobierać słowa.

- Przepraszam… chyba po prostu jestem zmęczona. – uśmiechnęła się smutno i od razu zobaczyła błysk w oku wilka. Zrobiła coś źle?

- To ten C6, tak? Spędziłaś z nim noc? Lało, pewnie nie miałaś jak wrócić do jaskini. – basior spojrzał na mokrą ziemie i ciągłą wilgoć w powietrzu. Deszczy było czuć w powietrzu, sezon ulew dopiero się zaczął.

- Ja… - wadera zająkała się na myśl o poprzedniej nocy. W jej głowie mieszały się obrazy i uczucia jakie wtedy jej towarzyszyły. To nie tak miało wyglądać. Miała zyskać nowe życie, szczęśliwe życie, a nie… to.

- O mój… czy on? – basior jakby szybko zrozumiał uczucia znajomej mu wilczycy i spiął szczękę agresywnie. Wściekłość aż malowała się na jego pysku. – Choć ze mną.

Wadera nie wiedziała co się dzieję. Miała iść do tamtej i przenieść ją w inne miejsce dopóki jeszcze mogła. Z godziny na godzinę jej własna moc malała coraz bardziej, przyzwyczajając się do nowej formy i absorbując ją w pełni. Nie miała wiele czasu zanim… zanim na zawsze stanie się Florą. A do tego czasu prawdziwa musiała stąd zniknąć.

Basior, jak się później okazało, o imieniu Ry, zaprowadził ją do innej jaskini, gdzie wilk dziwnie jej znajomy siedział przy palenisku i rozmawiał z młodą wadera.

- Co się stało? Floro? Ry? – zapytał od razu widząc nietęgie miny obu.

- Ten nowy ją zgwałcił. – słowa Ry zawisły w powietrzu wypełniając całą jaskinie.

<C6? Hehe…hihihihi>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz