Kolejne godziny… a może dni? Zabrały mi resztę jakiejkolwiek energii. Dobrze, że padał deszcz i byłam w stanie przysunąć pysk do szczeliny pnia, by sączyć deszczówkę. Do jedzenia miałam tylko korę i trochę żywicy z miejsca, które udało mi się naciąć pazurami. Nadal jednak było to za mało, żebym zyskała wystarczająco siły do próby wydostania się. Nie wiedziałam jak długo przyjdzie mi tu siedzieć. Myślałam, że już dawno zaczną poszukiwania jednak coś mi mówiło, że wcale się na to nie zanosi. W końcu nie byłam jakoś bardzo głęboko w lesie. Wołanie o pomoc na niewiele się zdało, wszystko zagłuszał nieprzestający lać deszcz. Straciłam tylko siłę na kolejne kilka mocnych wdechów, dlatego postanowiłam już tylko czekać i nasłuchiwać. Co nie były ciężkie, ponieważ drzemki w tej pozycji były wyjątkowo niewygodne i dość szybko się kończyły. Tak bardzo już chciałam stąd wyjść…
---
Nibywilczyca wstała gwałtownie z
posłania, które dzieliła z mechaniczny wilkiem. Wczorajsze wydarzenia musiały odebrać
jej siłę, choć jej prawdziwa postać nie powinna na to pozwolić. Coś było nie
tak, ponownie coś szło nie po jej myśli, jednak nie tym miała się teraz zająć.
Wyszła z jaskini i od razu poszła w stronę swojego pierwowzoru, by upewnić się,
że nie wydostała się ze skrzętnie przemyślanej pułapki. Nie podchodząc za
blisko, obserwowała pysk wadery ledwo wystający ze szczeliny w korze, łapiący
łapczywie wodę. Przydałaby się susza… Na pewno szybciej pozbyłby się swojego
problemu. W tym momencie pewnie powinna zmienić miejsce przetrzymywania Flory,
jednak najpierw musiała pokazać się w tej jaskini medycznej. Musiała coś
wymyślić, jakoś zmienić tą fuchę, bo przecież sama żadnych mocy nie posiadała.
Wystarczyła chwila by zorientowali się, że jest tylko marną kopią pierwowzoru…
Jednak już niedługo.
---
- O Flora! Wróciłaś. – powiedział
zmachany Delta patrząc na wchodzącą do jaskini medyczkę. – Od rana mamy pełne
ręce roboty. Poradziliście sobie z tym rakowym glutem? – ostatnie słowa wywołały
grymas na twarzy wadery, jednak nie było to nic niepokojącego dla granatowego
basiora.
- Tak. Choć mnie to mocno
zmęczyło. – powiedziała podchodząc do półek z ziołami i pomagając układać je
basiorowi. Flora była pomocna, na to przynajmniej wyglądało.
- Ja to zrobię, ty idź do
pacjentów. Od wczoraj trochę się ich zebrało. – wilczyca spojrzała za wzrokiem
Delty i zobaczyła duże pomieszczenie wypełnione wilkami. Cholera.
- A może ty to zrobisz? Może mnie
zastąpisz? Wyglądasz na takiego co da sobie z tym radę. – nie znała go, ale
chyba z jakiegoś powodu tu był, prawda?
- Jak to zastąpię? – basior na
chwile przestał wykonywać swoją pracę i spojrzał badawczo na medyczkę.
- Chyba nie czuje się najlepiej.
Ten C6 mnie postrzelił i muszę się zregenerować.
- Jaki on jest? Ten C6? – Delta wrócił
do swojego zadania, wyraźnie uspokojony odpowiedzią Flory.
- Lepiej trzymać się od niego z
daleka. – powiedziała bez ceregieli. Basior pokiwał tylko głową jakby był pewny
jej słów.
- To idź już. Wróć jak się
zregenerujesz. – Flora odwróciła się od tymczasowego medyka i wyszła zostawiając
za sobą idealnie piaszczystą, niezazielenioną ziemie w jaskini. Już miała
skierować się do lasu, w którym zostawiła swój pierwowzór, gdy ktoś zastąpił
jej drogę.
- Flora! Flora wołam Cię, a ty
nie reagujesz. Wszystko w porządku? – imiona. Coś do czego ciężko będzie jej
się przyzwyczaić. Spojrzała na jasno umaszczonego basiora z przewiązanym szalikiem
na szyi. Kim dla niej jesteś? Poprawka.
Kim dla mnie jesteś? Pomyślała wilczyca wiedząc, że musi ostrożnie dobierać
słowa.
- Przepraszam… chyba po prostu
jestem zmęczona. – uśmiechnęła się smutno i od razu zobaczyła błysk w oku
wilka. Zrobiła coś źle?
- To ten C6, tak? Spędziłaś z nim
noc? Lało, pewnie nie miałaś jak wrócić do jaskini. – basior spojrzał na mokrą
ziemie i ciągłą wilgoć w powietrzu. Deszczy było czuć w powietrzu, sezon ulew
dopiero się zaczął.
- Ja… - wadera zająkała się na myśl
o poprzedniej nocy. W jej głowie mieszały się obrazy i uczucia jakie wtedy jej
towarzyszyły. To nie tak miało wyglądać. Miała zyskać nowe życie, szczęśliwe
życie, a nie… to.
- O mój… czy on? – basior jakby
szybko zrozumiał uczucia znajomej mu wilczycy i spiął szczękę agresywnie.
Wściekłość aż malowała się na jego pysku. – Choć ze mną.
Wadera nie wiedziała co się
dzieję. Miała iść do tamtej i przenieść ją w inne miejsce dopóki jeszcze mogła.
Z godziny na godzinę jej własna moc malała coraz bardziej, przyzwyczajając się
do nowej formy i absorbując ją w pełni. Nie miała wiele czasu zanim… zanim na
zawsze stanie się Florą. A do tego czasu prawdziwa musiała stąd zniknąć.
Basior, jak się później okazało,
o imieniu Ry, zaprowadził ją do innej jaskini, gdzie wilk dziwnie jej znajomy
siedział przy palenisku i rozmawiał z młodą wadera.
- Co się stało? Floro? Ry? –
zapytał od razu widząc nietęgie miny obu.
- Ten nowy ją zgwałcił. – słowa
Ry zawisły w powietrzu wypełniając całą jaskinie.
<C6? Hehe…hihihihi>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz