Dosyć szybko przemierzaliśmy tereny watahy. Powoli zaczynaliśmy być zmęczeni i spragnieni. Idąc przez Zagajnik na chwilę się zatrzymałam. Na ścieżce była dosyć duża kałuża.
- Zaczekaj chwilę - powiedziałam schylając się, by po chwili skosztować zimnej, orzeźwiającej wody
- Ja też się napiję - stwierdził Lenek podchodząc do cieczy
Gdy już skończyłam usiadłam, by trochę odpocząć. Wiatr mocno we mnie wiał drażniąc moje oczy. Zacisnęłam powieki. Wsłuchiwałam się w szum wiatru, który niestety, był zakłócany przez chłeptanie Lenka. Przynajmniej mogłam tą chwilkę odpocząć. Zaczęłam czuć jakiś wewnętrzny niepokój, jakby coś miało się zaraz wydarzyć...
Nagle usłyszałam warknięcie, szelest skrzydeł, a potem była już tylko ciemność...
Lekko kręciło mi się w głowie. Otworzyłam powoli oczy, lecz cały obraz był zamazany. Zamrugałam kilka razy i po chwili widziałam już dużo lepiej. Znajdowałam się w jakiejś malutkiej ciemnej jaskini. Obok mnie coś leżało. Przyjrzałam się temu dokładniej. Był to Lenek!
- Lenek? Wszystko dobrze? - spytałam niepewnie
Basior poruszył się trochę, lecz na tym poprzestał.
< Oleander? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz