Kątem oka spojrzałem się w stronę, którą wskazywał mi basior. Konkretnie wskazywał na niebieskie ptaszysko, które już samym bytem, niezbyt mnie zadowalało. Nie chciałem mieć jednak z nikim z tutejszych terenów na pieńku, więc musiałem się, chociażby zmuszać do pokory. Jakże to trudne przeskakiwać ze swojego dotychczasowego siebie, na nowego, nawet nieznanego. Westchnąłem ciężko, ponownie zwracając swój łeb w stronę naszej drogi. Zmarszczyłem brwi. Chciałem spotkać rodzinę mego ojca, tylko tyle, a to czy tu dołączyć? -Myślałem, dość długo, unosząc ku górze swoje spojrzenie. Kiedy rozmyślałem, zawsze tak robiłem. Patrzyłem się w niebo, gdyż zawsze można tam znaleźć swoje odpowiedzi. Poza tym nauczyłem się tego od Alekei'a. Zabawna jest nasza relacja. Niby jesteśmy dla siebie kimś obcym, nie spokrewnieni, a jednak zachowujemy się jak ojciec i syn, czego przedtem nie doświadczyłem. Na same to wspomnienie, parsknąłem śmiechem, na co basior idący obok, spojrzał na mnie pytająco.
- Wszystko w porządku? -zapytał, tak jakby naprawdę się o mnie martwił.
Głupia przykrywka, wilczurze. Wolę, gdy jest się przy mnie sobą, a nie czymś ustawionym na pokaz. Pokręciłem głową i spojrzałem na niego, lekko się przy tym garbiąc.
- Te -zacząłem, mierząc jego pysk. Mimo iż wydawał się spokojny, tak naprawdę nadal był spięty i gotowy do ataku na mnie. Zaśmiałem się przez to w myślach -imię.
- Imię? -zapytał, odbijając w bok, w odnogę naszej ścieżki. -jakie imię?
Przekręciłem oczyma i spojrzałem się na ptaka. Chwilę milczałem, aż w końcu powiedziałem beznamiętnie.
- Twoje i tej przerośniętej kury -mówiąc to, przymknąłem oczy, ponownie odwracając się w prawidłowym kierunku.
- Hej, kogo ty nazywasz przerośniętą kurą? -usłyszałem oburzony skrzek ptaka.
Spojrzałem na niego przez ramię, zwężając przy tym powiek.
- Ciebie, kuro -zaśmiałem się złośliwie. Już wiem, jak będę go nazywał.
Wtedy także usłyszałem ciche parsknięcie ze strony basiora, na co trochę zwolniłem kroku. Byłem trochę zdziwiony jego postawą, no ale cóż miałem do powiedzenia? Wilczur spojrzał na mnie, będąc już o wiele spokojniejszym niż przez ostatnie minuty.
- Nazywam się Jaskier, miło ciebie poznać -Po wypowiedzi, przystanął, rozglądając się przy tym dookoła.
Stanąłem zaraz obok, nie wiedząc do końca, co on robi. Czyżby zgubił się na własnych terenach. Spojrzałem na niego z litością. Nawet ja, zapewne młodszy od niego wilk, po dostaniu niewielu wskazówek, dotarłem tutaj. Odwróciłem łeb i wtedy ujrzałem jakiś biały prześwit między krzakami. Wyostrzyłem wzrok i wtedy dopiero go ujrzałem. Biały wilk, idący dumnym krokiem, sprawdzał każdy zakątek, który po drodze mijał. Zwróciłem się w jego kierunku, a kiedy miałem już zapytać się Jaskra, czy to właśnie Ten wilk, ktoś mi w tym przeszkodził. Ktoś mam na myśli kurę.
- Witaj Oleandrze, właśnie cię szukamy! -wyszedł naprzeciw niego, rozkładając przy tym swoje skrzydła, jakby chciał go przytulić.
Wilk przystanął na chwilę, a następnie rozejrzał się po nas, oczywiście zahaczając swój wzrok na mnie. Chrząknął cicho i spojrzał z powrotem na ptaka.
- Z czym do mnie przyszliście -zapytał łagodnie.
Tak, to z pewnością on. Brat mego przybranego ojca. Niezauważenie zamerdałem ogonem, lecz gdy tylko spostrzegłem, że ich rozmowa skierowała się na mnie, od razu zaprzestałem tej czynności. Westchnąłem głęboko, kłaniając się przy tym delikatnie.
- Przepraszam, że zawracam twą głowę, przywódco tej watahy, lecz mam prośbę. -podniosłem się i spojrzałem w jego oczy. Był całkowicie inny od Alekei'a, tak jakby byli Yin i Yang. Zabawne porównanie, które trafnie ich opisuje. -Chciałbym zapytać, nie, poprosić o przyjęcie mnie do watahy. Przybyłem wiele dolin, dowiadując się kilku przydatnych informacji i sądzę, że byłyby ci, nie... wam potrzebne -skinąłem lekko głową, oczekując jego odpowiedzi.
< Jaskier? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz