Siedząc w jakichś kolczastych krzakach, przez kilkanaście sekund przyglądałem się znacznie większemu ode mnie wilkowi. Wyglądał na silnego. Nie będę wszczynał burdy z powodu jednego jelenia, ale trudno było ukryć, że miałem na niego ochotę. Teraz pewnie schwyta go pierwszy. Trudno, kto pierwszy, ten lepszy. Tylko kim jest ten obcy basior? Co tutaj robi? Jakim prawem poluje na naszych terenach? Może jest bardzo głodny, nie chcę mieć do niego o to pretensji, ale my też mamy coraz mniej jedzenia. Z jednej strony WSJ utrudnia nam życie, a z drugiej jakiś wielki, obcy wilk. Muszę się nim zająć.
W mgnieniu oka przygiąłem przednie nogi, opadając na chłodną ziemię. Skoczył na jelenia. Dobrze, że zdążyłem się schować niezauważony.
- Na kogo tak patrzysz, mój ulubiony przyjacielu? - ktoś podczołgał się do mnie, również uważnie śledząc wilka.
- Schowaj dziób w liściach, łatwo cię zauważyć - odpowiedziałem szeptem - zauważyłem tu jakiegoś intruza.
- Widzę. Kto to?
- Wiesz to tak samo dobrze, jak ja.
- Siedzisz tu dłużej.
- Starzejesz się, Mundurku - zachichotałem, spoglądając na leżącego obok towarzysza, który na moje słowa uśmiechnął się lekko.
- Wiesz, kto z nas dwóch zestarzeje się pierwszy? - kiwnął głową - a ja najzwyczajniej odpoczywam. Wybacz mi. Urlop.
- A jednak zjawiłeś się tutaj akurat teraz, kiedy obcy wilk pojawił się na naszych terenach.
- Zaciekawił mnie. Poza tym, ty też tu jesteś.
Wtem, basior błyskawicznie odwrócił się w naszą stronę. Nie było szans, żeby nas nie zauważył! Kątem oka rozejrzałem się wkoło. Mundus wycofał się i zniknął mi z oczu. Postanowiłem nie skrywać się dłużej i zagrać w otwarte karty.
- Witam cię, przybyszu... - niepewnie wyłoniłem się spośród krzewów - widzę, że zapuściłeś się aż na nasze tereny i w najlepsze polujesz na jelenie należące do nas?
- Czy więc jest to już Wataha Srebrnego Chabra? - zapytał wilk, z ledwie widoczną, lecz zarysowaną na pysku ulgą.
Tu do naszej krótkiej jak dotychczas rozmowy włączył się Mundus, który właśnie pojawił się obok.
- Tak jest, to nasz wspaniały dom. Teraz możesz nam, szanowny wędrowcze, powiedzieć, co tutaj robisz. Przyznasz chyba, że zachowanie twoje jest podejrzane?
- Nie mam złych zamiarów - mruknął lakonicznie wilczur, ruszając przed siebie i powoli omijając nas.
- Podejrzewam, że nie powiedziałbyś raczej nic innego - uśmiechnął się pobłażliwie Mundurek - nie lekceważ jednak moich pytań, proszę. Mam ich wiele i raczej nie pójdziesz dalej bezpiecznie, jeśli nie uszanujesz naszych obyczajów.
- Proszę zatem, pytaj - lekko zniecierpliwiony wilk przysiadł na ziemi. Idąc jego śladem i czując zarazem, że zapowiada się dłuższy dialog, przycupnąłem obok.
- Wasza godność, przybyszu? Skąd jesteście i w jakim celu uraczyliście nas swoją wizytą? - Zaczął ptak, po czym dumnie wyprężył pierś - odpowiedzcie szczerze, bowiem ode mnie zależy, czy udzielę wam przepustki - w tamtej chwili dało się odczuć, że powrócił mój stary, dobry przyjaciel. Uśmiechnąłem się, nie wypowiedziawszy jednak słowa. Wiedziałem, że chociaż nie brak mu było wewnętrznej pokory, Mundek dbał o pierwsze wrażenie, jakie miał wywoływać na nowo przybyłych. Nie liczyło się wtedy zdobycie sympatii, ale chłodne powitanie i troszkę celowe rozdrażnienie "przeciwnika". Nie wiem, czy robił to, by sprawdzić poziom agresywności wilków, z którymi rozmawiał, czy po prostu przez swoją delikatnie złośliwą naturę.
< Ymir? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz