- No dobrze, wracamy - zakomenderował Oleander - mogę dziś spać u was, Jaskrze?
- Oczywiście - odparłem - ojca pewnie i tak nie będzie w domu, jesteśmy sami z matką. Zmieścimy się we troje.
- W takim razie idę - pokiwał głową wilk. Akurat zbliżaliśmy się do miejsca, z którego wyruszyliśmy, nieopodal jaskini rodziny alf.
- Ja zostanę - Mundus zwolnił kroku, gdy mijaliśmy to miejsce.
- Po co? - zapytał Oleander.
- Chcę tutaj spędzić noc - towarzysz rozejrzał się naokoło siebie. Robiło się już ciemno - to mój obowiązek - popatrzył na jaskinię alf, w której prawdopodobnie spał Ymir. Oleander położył uszy po sobie, z dozą dezaprobaty. Westchnął cicho i mruknął:
- Na prawdę nie musisz. Nie ma potrzeby śledzenia członków naszej watahy. A, bądź, co bądź, Ymir jest jednym z nich!
- To właśnie jest moim obowiązkiem - Mundus zmarszczył brwi, ukazując coś w rodzaju lekko zarysowanego w oczach żalu.
- Nie bądź służbistą, Mundurku - uśmiechnąłem się - nic na tym nie zyskasz.
Ptak spojrzał na mnie "spode łba". Postanowiłem nic już nie mówić, wykrzywiłem się jedynie w lekkim uśmiechu, mającym wyglądać jak na jak najbardziej spokojny i zrelaksowany.
- Chodźmy - Oleander kiwnął głową w stronę, w którą powinniśmy już od jakiegoś czasu się udać. Było już na prawdę ciemno. Ruszyliśmy w drogę, mając przed sobą ładnych kilka kilometrów. Mundus, którego humor widocznie pogorszył się w ciągu ostatnich kilku minut, powlókł się w stronę jaskini, której postanowił pilnować.
Noc spędziliśmy w naszej jaskini. Nazajutrz Oleander wstał nieco później niż ja. Uznał, że należy szybko odwiedzić nowego członka naszej watahy i, być może, wyjaśnić z nim kilka kwestii. Z braku lepszego zajęcia, postanowiłem towarzyszyć przyjacielowi w tym zajęciu.
< Ymir? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz