Szybko wybiegliśmy z jaskini. Niemal pędem minęliśmy kilka kilometrów lasu, po czym zwolniliśmy, podążając teraz przez góry. Nic nie wskazywało na obecność ani Mundusa, ani czarnego stwora, który był gdzieś na naszych terenach. W końcu, zmęczeni wspinaniem się ciągle w górę i w dół, jeszcze zwolniliśmy kroku, milcząc i idąc w kierunku, skąd dochodził szum fal. Zbliżaliśmy się do morza.
Bardzo nie na rękę było nam zakończenie wędrówki w tym miejscu. Trzeba było obrać kierunek:północ, czy południe.
- Północ - rzuciła stanowczo Lerka.
- Dlaczego? - zapytałem, lekko zdziwiony zdecydowaniem wadery.
- Na północy częściej urzęduje - odpowiedziała wadera - znam go bardzo dobrze, wiesz przecież. Na południu nigdy nie dzieje się nic ciekawego, co byłoby w obrębie jego działalności.
- Zatem skręcamy - mruknąłem. Przez chwilę szliśmy nabrzeżem.
- Nie mam pomysłu, gdzie moglibyśmy go znaleźć - westchnęła Lerka - ponadto, nie jestem pewna, czy dobrze robimy, że w ogóle go szukamy. Może szybciej by się znalazł, gdyby nam na tym nie zależało. A w tej sytuacji, tylko wystawiamy się na niepotrzebne zagrożenie. Tak uważam.
- Boisz się tego czarnego ptaka? - mruknąłem.
- Trochę - przyznała bezceremonialnie.
- Ale wiesz o tym, że - popatrzyłem na nią, śledząc uważnie jej reakcję - że Mundurek też może być w niebezpieczeństwie? Skąd wiesz, że wróg nie czyha również na niego?
- Może poradzą z tym sobie jak opierzony z opierzonym. My...
- Jesteśmy we dwoje - przerwałem - a nasz przyjaciel, jak zawsze sam, zdany tylko na siebie. Nie ma nikogo, kto zaniepokoiłby się o niego, kiedy nagle zniknie. Większość wilków zauważy to dopiero, kiedy jego obecność będzie im potrzebna.
- Masz rację - Lerka posępnie zwiesiła głowę.
Skręciliśmy do lasu, pozostawiając plażę wschodnią za sobą. Momentami, przez gałęzie prześwitywały pierwsze pnie drzew Skrytego Lasu. To niechybnie oznaczało, że na prawdę jesteśmy daleko na północy terenów.
- Munduuus! - krzyknąłem w końcu, nie chcąc tracić czasu. Ma dobry słuch, na pewno jeśli jest gdzieś blisko, usłyszy.
Cisza.
- Mundurek! - ponowiła moje zawołanie Lerka. Po chwili ptak wylądował obok nas.
- Co się stało? - zapytał z zaciekawieniem - czemu wołacie mnie w taki dziwny sposób?
- Szukamy cię - odparłem - i nie ukrywamy, że bardzo zależy nam na czasie.
- Słucham - lekko przechylił głowę.
- Nie tutaj - szepnąłem - chodźmy do jaskini.
- Proszę, chodźmy. Możesz zacząć mówić - zmarszczył brwi.
- Lenek opowiedział nam o zwłokach, które znaleźliście na łące. Powiedział też o czarnym ptaku, który był przy ciele.
Mundus spochmurniał.
- Wiemy, że to ty zabrałeś to ciało.
- Czemu o tym mówicie? - zapytał cicho.
~ ~ ~
Tymczasem Kanaa i Lenek...
< Kanaa? >
- Zatem skręcamy - mruknąłem. Przez chwilę szliśmy nabrzeżem.
- Nie mam pomysłu, gdzie moglibyśmy go znaleźć - westchnęła Lerka - ponadto, nie jestem pewna, czy dobrze robimy, że w ogóle go szukamy. Może szybciej by się znalazł, gdyby nam na tym nie zależało. A w tej sytuacji, tylko wystawiamy się na niepotrzebne zagrożenie. Tak uważam.
- Boisz się tego czarnego ptaka? - mruknąłem.
- Trochę - przyznała bezceremonialnie.
- Ale wiesz o tym, że - popatrzyłem na nią, śledząc uważnie jej reakcję - że Mundurek też może być w niebezpieczeństwie? Skąd wiesz, że wróg nie czyha również na niego?
- Może poradzą z tym sobie jak opierzony z opierzonym. My...
- Jesteśmy we dwoje - przerwałem - a nasz przyjaciel, jak zawsze sam, zdany tylko na siebie. Nie ma nikogo, kto zaniepokoiłby się o niego, kiedy nagle zniknie. Większość wilków zauważy to dopiero, kiedy jego obecność będzie im potrzebna.
- Masz rację - Lerka posępnie zwiesiła głowę.
Skręciliśmy do lasu, pozostawiając plażę wschodnią za sobą. Momentami, przez gałęzie prześwitywały pierwsze pnie drzew Skrytego Lasu. To niechybnie oznaczało, że na prawdę jesteśmy daleko na północy terenów.
- Munduuus! - krzyknąłem w końcu, nie chcąc tracić czasu. Ma dobry słuch, na pewno jeśli jest gdzieś blisko, usłyszy.
Cisza.
- Mundurek! - ponowiła moje zawołanie Lerka. Po chwili ptak wylądował obok nas.
- Co się stało? - zapytał z zaciekawieniem - czemu wołacie mnie w taki dziwny sposób?
- Szukamy cię - odparłem - i nie ukrywamy, że bardzo zależy nam na czasie.
- Słucham - lekko przechylił głowę.
- Nie tutaj - szepnąłem - chodźmy do jaskini.
- Proszę, chodźmy. Możesz zacząć mówić - zmarszczył brwi.
- Lenek opowiedział nam o zwłokach, które znaleźliście na łące. Powiedział też o czarnym ptaku, który był przy ciele.
Mundus spochmurniał.
- Wiemy, że to ty zabrałeś to ciało.
- Czemu o tym mówicie? - zapytał cicho.
~ ~ ~
Tymczasem Kanaa i Lenek...
< Kanaa? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz