- Na pewno musieli się znać... -mruknąłem do siebie, nawet nie zważając na nich.
Dopiero po chwili zorientowałem się, co zrobiłem, przez co uniosłem głowę i spojrzałem po całej trójce. Przełknąłem obrzydliwą gulę w gardle, po czym zaśmiałem się niespokojnie.
- Mógłbyś powtórzyć? -zapytał Oleander, odwracając się do mnie przodem.
Położyłem jedno ucho po sobie, zwracając tym samym łeb w drugą stronę. "Myśl, myśl! Przecież nie mogą się dowiedzieć! Wymyśl coś, głupku!" -wymuszałem na sobie sklejenie jakiegoś zdania, lecz niezbyt dobrze mi to szło. Raz jeszcze zaśmiałem się niepewnie, po czym odchrząknąłem.
- Chciałem... -zacząłem, lecz ktoś próbował mi przerwać.
- Chciałbyś, co? -wtrącił się niebieski ptak.
Spojrzałem na niego gniewnie, odzyskując na nowo powagę. Przecież nigdy nie traciłem w takich chwilach swojej twarzy. Nigdy nie traciłem zimnej krwi. Uśmiechnąłem się złośliwie, przymykając oczy i odchylając delikatnie głowę do tyłu, patrząc na nich z ukosa.
- Chciałem powiedzieć, że nudzi mnie już wasza dyskusja. Nie chciałbym wyjść na źle wychowanego, jednakże proszę nie rozdrapywać przy mnie swoich starych, z pewnością już dawno zaschniętych, ran -na zakończenie westchnąłem głęboko, a kiedy tylko spojrzałem na nich, przeszło mnie przerażenie.
Dlaczego zawsze muszę mieć taki niewyparzony język? Chciałbym się tego dowiedzieć. Odwróciłem głowę w stronę ptaka, który obserwował mnie badawczo. Zapewne podejrzewał, że kłamię, lecz nie spodziewał się takiej wypowiedzi z mojej strony. I dobrze, może się przymknie i przestanie się wtrącać w mój plan? Bardzo bym tego chciał, naprawdę!
- Poza tym -ponownie przemówiłem, tym razem patrząc na obydwa wilki, które nadal stały w bezruchu przede mną -jestem zmęczony, a takie pogaduszki na nic mi pomogą -zaśmiałem się delikatnie.
Chciałem jakoś tę sytuację ocieplić, jednakże od razu zauważyłem, że nieważne co bym teraz powiedział, to i tak będzie to odbierane inaczej. Spuściłem głowę, czekając na jakiś z ich strony ruch. Wtedy usłyszałem, jak pióra tego niebieskiego ptaszyska przecinają powietrze. Zapewne chciał mi wygarnąć, lecz Oleander skutecznie mu w tym przeszkodził.
- Masz rację, em... -zawiesił się, szukając przy tym pomocy u Jaskra.
- Ymir -odrzekł z widzialnym uśmiechem.
- Ymir -chrząknął, po czym znów ciągnął swój monolog -Masz rację, Ymirze. Jako iż przybyłeś z daleka, jesteś zmęczony, tak więc nie będziemy dłużej psuli ci humoru -wilk wskazał pyskiem na oddaloną o kilkanaście metrów, jaskinię. -Tam oto znajduje się moja komnata. Idź tam i odpocznij, a jutro porozmawiamy o twoim dalszym losie, dobrze? -zapytał poważnie, choć dobrze wiedziałem, że nie miał nic złego na myśli.
Może nigdy w życiu go nie widziałem, a tym bardziej nie poznałem, lecz czułem, że był mi kimś bliskim. I pomyśleć, że jest to tylko i wyłącznie sprawka jego historii. Po dłuższym milczeniu skinąłem głową i podziękowałem, po czym umówiłem się na spotkanie z samego rana, gdzieś w tych okolicach. Naprawdę chciałem z nim porozmawiać. Na odchodne spojrzałem się na pozostałą dwójkę. Jaskr skinął głową z niewidocznym uśmiechem, natomiast Mundus. Patrzył na mnie srogim, wręcz wypranym z uczuć, wzrokiem. Na sam ten widok po moim karku przeszły lekkie dreszcze. Odchodząc od nich, usłyszałem, że rozpoczynają rozmowę. Zaciągnąłem powietrze, po czym je szybko wypuściłem, garbiąc się przy tym. Już wiem, że to wszystko będzie niezłym problemem.
< Jaskr? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz