- Spokojnie - Oleander pokręcił głową, równocześnie przymykając oczy i lekko marszcząc brwi - nie musisz mówić tak oficjalnie. Po prostu powiedz, drogi przyjacielu, skąd do nas przybywasz - uśmiechnął się ciepło nie chcąc pewnie wprowadzać Ymir'a w zakłopotanie.
- Z daleka. Biegłem wiele dni, prawie że bez odpoczynku - westchnął wilk, lekko pochylając głowę.
- Oczywiście, pewnie chcesz odpocząć? - zapytał Oleander - moja jaskinia jest niedaleko. Chodźmy tam wszyscy. Mundurku, Jaskrze, wy też.
- Oczywiście - nie czekając na resztę, wolno ruszyłem w stronę jaskini Oleandra. Miałem coraz większą potrzebę oddalenia się, chociaż na chwilę, od nowo przybyłego i zrzucenie obowiązku pilnowania go na kogoś innego. Oleander nieśpiesznie poszedł za mną, a Mundus fuknął z niezadowoleniem, widząc, że zostawiliśmy gościa pod jego opieką. Przez chwilę wyglądał nawet, jakby chciał ominąć go szerokim łukiem i iść za Oleandrem, jednak koniec końców jego szacunek dla pełnionej przez siebie służby zwyciężył. Niechętnie popatrzył na Ymir'a z czymś pomiędzy rozdrażnieniem a lekkim rozbawieniem w oczach, czego niestety nie potrafiłem nazwać i skrzydłem wskazał mu kierunek, w którym szliśmy. Obaj podążyli za nami, a Oleander, zrównawszy ze mną kroku, zapytał:
- Gdzie go spotkaliście? - szepnął, po czym dyskretnie obejrzał się na mnie - chyba na prawdę długo szedł.
- Przede wszystkim - mruknąłem - zająłbym się raczej czym innym. Nie jestem pewien, czy ma dobre zamiary.
- Przestań, gdyby do wszystkich podchodzić w ten sposób, nasza wataha wyginęłaby już dawno, bo zabrakłoby nowych wilków....
- Świeżej krwiii! - sapnąłem przeciągle, przedrzeźniając przyjaciela. Ten uśmiechnął się tylko i zamilkł - jesteś zbyt łagodny - powiedziałem - jeśli zjawiłby się tu ktoś taki jak mój ojciec, miałbyś marne szanse na zatrzymanie twojego stanowiska - zachichotałem.
- O to się nie martw. Mamy silnych sojuszników na południu - zaczął ironizować Oleander - Jaskrze, zawsze byłeś dla mnie jak starszy brat...
- Taaak. Starszy o prawie cały tydzień. Teraz sobie przypominam. Wychowywali mnie bardziej twoi rodzice, niż moi właśni.
- ...I szanuję twoje słowa, ale nie muszą to być takie komentarze.
Na tym skończyła się nasza dyskusja. Nie odpowiedziałem, gdyż usłyszałem dochodzący z tyłu szept Ymir'a.
< Ymir? >
- Gdzie go spotkaliście? - szepnął, po czym dyskretnie obejrzał się na mnie - chyba na prawdę długo szedł.
- Przede wszystkim - mruknąłem - zająłbym się raczej czym innym. Nie jestem pewien, czy ma dobre zamiary.
- Przestań, gdyby do wszystkich podchodzić w ten sposób, nasza wataha wyginęłaby już dawno, bo zabrakłoby nowych wilków....
- Świeżej krwiii! - sapnąłem przeciągle, przedrzeźniając przyjaciela. Ten uśmiechnął się tylko i zamilkł - jesteś zbyt łagodny - powiedziałem - jeśli zjawiłby się tu ktoś taki jak mój ojciec, miałbyś marne szanse na zatrzymanie twojego stanowiska - zachichotałem.
- O to się nie martw. Mamy silnych sojuszników na południu - zaczął ironizować Oleander - Jaskrze, zawsze byłeś dla mnie jak starszy brat...
- Taaak. Starszy o prawie cały tydzień. Teraz sobie przypominam. Wychowywali mnie bardziej twoi rodzice, niż moi właśni.
- ...I szanuję twoje słowa, ale nie muszą to być takie komentarze.
Na tym skończyła się nasza dyskusja. Nie odpowiedziałem, gdyż usłyszałem dochodzący z tyłu szept Ymir'a.
< Ymir? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz