- Tak, to stanowczo dobry pomysł - przytaknąłem entuzjastycznie - niedaleko jest nawet jakaś jaskinia - tam możemy wszystko omówić i przy okazji pomóc naszej nowej członkini poznać naszą watahę.
Po kilkunastu minutach znaleźliśmy się w spokojnym i suchym miejscu, jakim była duża grota w górach. W samą porę, ponieważ właśnie w momencie, gdy wchodziliśmy do wewnątrz, poczułem na ciele pierwsze, dosyć duże krople zimnego deszczu. Zaraz rozpada się na dobre.
- Tak więc, droga Kanaa'o - Mundus oczywiście pierwszy zaczął rozmowę, czując zapewne ciężar spoczywającej na nim odpowiedzialności - przybyłaś do nas zapewne z daleka? Nieczęsto widuje się tutaj wilki o tak oryginalnej barwie sierści.
- Nie mylisz się - uśmiechnęła się wilczyca - z bardzo daleka. Mam takie wrażenie.
- No cóż... - zastanowił się przez chwilę ptak, jakby wyszukując w pamięci możliwe pytania, które warto zadać wilczycy - powód, z jakiego zatrzymałaś się tutaj jest chyba jasny... witam cię zatem - zakończył.
- Mundurek jest naszym detektywem - wyjaśniłem.
- Pozwól, Olusiu - zaprotestował towarzysz - wolę określenie służba wywiadowcza. To bardziej profesjonalne, a ja jednak jestem tu na twoje zlecenie i nie prowadzę prywatnej działalności.
- Mniejsza z nazwą. Jeśli kiedyś byłabyś w potrzebie, albo po prostu ktoś sprawiłby ci przykrość i chciałabyś się mu... odwzajemnić, już wiesz, do kogo tą sprawę kierować - podsumowałem.
- Bez przesady - wtrącił Mundus cicho.
- Tak czy inaczej zapamiętaj, że od spraw związanych z bezpieczeństwem jest tu Mundurek.
- Zapamiętam - odpowiedziała poważnie Kanaa.
- Mundus? Oleander...? - ktoś zawołał z zewnątrz. Do groty wszedł cały przemoczony Lenek - witajcie. Witam panią - wyrzekł, widząc waderę.
- Witaj, Lenku. Wracasz pewnie z obchodu terenów?
- Tak jest.
- Noc czy dzień, deszcz czy śniego, ty jak zawsze na służbie - westchnąłem - usiądź z nami i poczekaj chociaż, aż przestanie padać.
Teraz było nas już czworo.
< Kanaa? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz