- Dobrze, skoro nalegasz - rzekłam.
Wstałam z trudem; mój brzuch był coraz większy. Odczuwałam bóle i skurcze, ale byłam przekonana, że gdyby stało się coś złego, wiedziałabym o tym. Rozumiałam troskę hiacynta, ponieważ w tej chwili wspierała go tylko rodzina i przyjaciele. Niestety, ale śmierć rodziców mojego partnera stała się rzeczą oczywistą i nieodwracalną. Nie mogłam nic zrobić, choć tak bardzo chciałam pomóc Hiacyntowi.
Doszliśmy do jaskini Loli. Zastaliśmy ją tam.
- Droga Lolu - zaczął Hiacynt - Czy możesz nam powiedzieć co z ciążą Gai? Nieco się martwię...
- Ależ oczywiście - powiedziała z uśmiechem Lola - Proszę Gaju, połóż się tutaj...
Zrobiłam co mi powiedziała. Nie spodziewałam się niczego złego. To był po prostu matczyny instynkt.
- Odnoszę wrażenie, że wszystko jest w porządku. Szczeniaki powinny się niedługo urodzić - stwierdziła Lola.
Posłałam promienny uśmiech Hiacyntowi.
- Bardzo ci dziękuję Lolu - rzekłam.
Razem z Hiacyntem wyszłam z jaskini.
<Hiacynt?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz