Azair ledwo powstrzymał się, żeby nie parsknąć śmiechem. Jeśli się chce, nawet z powietrza można zrobić śmiercionośne narzędzie...
Przyglądał się basiorowi, który tarzał się po ziemi, nie potrafiąc złapać oddechu, który w końcu ustał.
Hipoksja... Dobrze, zapamiętam, pomyślał, jednocześnie układając w głowie nowo poznane pojęcie, wraz z jakże przeuroczym powiązanym obrazkiem.
— Proszę pana? Coś nie tak? — zapytał ze zmarszczonymi brwiami, gdy ujrzał, że Ruten wygląda jakoś niewyraźnie.
— Nie, wszystko... Dobrze — odparł ten po chwili ciszy.
— Może jest pan głodny? Nakłoniłem ich, żeby zostawili jelenia przed jaskinią... — Jeszcze raz przyjrzał się pyskowi wilka.
— Nie, na razie nie. Jestem tylko zmęczony — odpowiedział Ruten twardo.
Azair wyszedł więc z jaskini i wrócił po paru minutach, ciągnąc za sobą truchło jelenia, nie bez wysiłku. Ułożył je pod ścianą.
— Pomyślałem, że coś mogłoby je... Zeżreć — wyjaśnił, napotykając pytający wzrok Rutena. Tamten kiwnął głową z aprobatą, ułożył się wygodnie i... Chyba zasnął...
Szczeniak stwierdził, że w sumie dlaczego nie, dlatego też również się położył i zamknął oczy.
Gdy je otworzył, znowu siedział na tamtej polanie. Nad martwymi ciałami Mundusa i Rutena zaczęły krążyć już muchy.
— Dlaczego mnie dręczysz? — zapytał, napotykając wzrokiem Hadelle.
— Dręczy cię twoje sumienie — odparła wadera. — I twoja... Prawdziwa natura.
— Jestem taki, jaki jestem — prychnął szczeniak, obserwując, jak mucha siada na uchu Rutena.
— Niekoniecznie. — Hadelle uśmiechnęła się czule i usiadła obok niego. Jednak gdy spróbowała objąć go łapą, ta dziwnie zaskwierczała, a w powietrzu uniósł się odór spalenizny.
— Nie jesteś przezwyczajony do czułości — bardziej powiedziała niż zapytała. — Ale to nie szkodzi...
— Skądże znowu. Po prostu cię nie lubię.
Wadera zaśmiała się tym swoim dzwonkowym śmiechem.
— Nikt nigdy nie nauczył cię, jak się przytula — oznajmiła wesoło.
— Nawet jeśli, to co? — obruszył się szczeniak.
— Może wtedy byłaby jakaś nadzieja...
— Nadzieja na co?
— Na przezwyciężenie twojej brudnej krwi.
Azair nie zrozumiał, co Hadelle miała na myśli.
— Wstawaj, Aza, pora na lekcję — oznajmił Ruten, a jego głos powoli przebił się przez senną otoczkę Azy.
Szczeniak ziewnął potężnie, wstał i przeciągnął się.
— Co będziemy dzisiaj robić? — zapytał.
< Ruten? Przepraszam, że tak mało akcji, chciałam jednak ukazać odrobinkę natury Azy, jako przedsmaczek całego tego wątku z Hadelle :D >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz