Skoczyła. Nie czekałem na lepszy moment, nigdy by nie nadszedł. Rzuciłem się przed siebie, niemal w tej samej co ona chwili dosięgając zaskoczonego z dwóch stron, starego jelenia. Swoją drogą aż dziw, że żył tak długo, w tak marnej kondycji.
W trakcie wykonywania jakiegoś dynamicznego ruchu wyjrzała zza grzbietu ofiary, rzucając mi spojrzenie, za którym mogła kryć się wrogość. A może po prostu miałem jeszcze w pamięci zbyt świeżo niedawne spotkanie. Postanowiłem nie zwracać zbytniej uwagi na wyraz jej oczu, przynajmniej do momentu, aż oboje znajdziemy się na ziemi a jeleń będzie leżał u naszych stóp.
Jednocześnie zaczęły przychodzić mi do głowy myśli dziwnej treści, a na moim pysku pomimo braku skupienia pojawił się mimowolny, lekki uśmiech. Nie, to później. Na razie trzeba było jakoś się pozbierać i skończyć przejażdżkę na grzbiecie rozszalałego zwierzęcia. Tym bardziej, że pasażerka z naprzeciwka już zabrała się do rzeczy, próbując odbić się nogami od ziemi po swojej stronie i złapać byka za szyję. Mój uśmiech przybrał teraz bardziej pobłażliwy wyraz, zorientowałem się bowiem, że z mojej pozycji zrobię to dużo szybciej. Szybko poderwałem się, opierając się przednimi łapami na jego boku i z całej siły zaciskając szczęki na jego gardle. Wytrzymałem chwilę w tej pozycji. Załatwione. Taki los polowań, ktoś musi wygrać. To znaczy, jeleń, albo my.
Rogacz wydał z siebie smętny ryk. Każdy jego następny krok był coraz słabszy, krew ciekła z niewielkiej, lecz głębokiej rany. Z ulgą odskoczyłem na ziemię, truchtem podążając za zwierzęciem.
Dosyć długo jego organizm działał jeszcze całkiem sprawnie pod wpływem adrenaliny, lecz w końcu niedotlenione mięśnie odmówiły mu posłuszeństwa. Zataczał się kilka chwil, z przerażeniem starając się kopać na oślep, a potem przewrócił się i jego ruchy ograniczyły się do wierzgania z ziemi. Podszedłem do ciała z nieufnością, gdy przestało dawać oznaki życia. Notte, która stała nieopodal mnie, zrobiła to samo. Nie poruszył się, gdy wbiłem kły w jego bok. Był martwy. Kiedy schyliłem się nad ofiarą, rozrywając skórę, usłyszałem głos.
- Hej, co robisz?!
Powoli uniosłem głowę, ruchem przypominającym nieco złoczyńcę nakrytego na zbrodni.
- A co robię? - zapytałem zaskoczony.
- Skąd w ogóle się tu wziąłeś? - czarna ochłonęła już trochę, odchodząc do ciała i siadając obok mnie.
- Byłem głodny. Podejrzewam, że odpowiedź cię nie zaskoczyła... - mruknąłem, znów zaczynając jeść, równocześnie patrząc na nią spode łba. Co innego miałem odpowiedzieć? Że trzymałem się jej od dwóch dni i czekałem na odpowiedni moment, aby znaleźć się w pobliżu?
- Wilki polują stadami. Prze... przepraszam, widziałem, że się na niego zamierzałaś - skończywszy przeżuwać opuściłem głowę i zrobiłem trochę smutne oczy. Ha, gdybym się nie znał, sam zapłakałbym nad losem tego bordowego smutka. Wyszło świetnie. Po chwili, gdy nie uzyskałem odpowiedzi, powiedziałem jeszcze - mogę sobie iść, jeśli chcesz zjeść sama.
Po raz kolejny wyszedłem na niemotę, ale co tam. Im dłużej będzie mnie za niego uważać, tym bardziej będę mógł się do niej zbliżyć... Nie mając oczywiście niczego zdrożnego na myśli.
< Notte? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz