Nigdy nie nawiązałam bliskiego kontaktu z człowiekiem, nie miałam nawet okazji dobrze przyjrzeć się osobnikowi tego gatunku, lecz miałam rzecz jasna gdzieś w głowie świadomość ich istnienia. Z tego, co o nich wiedziałam, nie wyciągnęłam żadnych pozytywnych wniosków i można było rzec, że nigdy mnie do nich nie ciągnęło, może nawet było całkiem przeciwnie, więc spotkanie jednego takiego nie było dla mnie szczególnie miłą niespodzianką.
Słysząc odpowiedź Kivuli, rzuciłam jej złowrogie spojrzenie. Nie prowokuj go, chciałam powiedzieć. Nie wyglądał zbyt groźnie i byłam prawie pewna, że w otwartej walce okazałabym się górą, jednak po co kusić los?
- Nie, tylko wilki. Widziałeś kiedyś wilki?
- Owszem, lecz nie takie.
Wzruszyłam głową.
- Może się nie przyjrzałeś, może to jakieś różnice genetyczne. Tak bywa. Mieszkamy gdzieś tam na powierzchni, jest nas całe stado. Prócz mowy mamy też inne umiejętności - zdecydowałam się zakończyć wypowiedź nieprzedstawionymi wprost groźbami, chcąc mieć pewność, że mężczyzna nie będzie chciał zrobić niczego głupiego.
Z westchnieniem na ustach podniósł oczy, widocznie mając jakieś trudności z przyswojeniem sobie informacji o naszym istnieniu. Ręce opuścił wzdłuż ciała, daleko od broni. Ten widok mnie ucieszył.
- Można wiedzieć, którędy tu wszedłeś?
Podrapał się w tył głowy.
- Nad strumykiem jest takie niskie wejście.
Przypomniawszy sobie nasze wcześniejsze przygody, uznałam, że my również użyłyśmy tego otworu, a to mogło potwierdzić moje wcześniejsze obawy, jakoby miało to być jedyne przejście. Miało to jakiś sens, bowiem ile dziur mogła mieć taka duża skała? Nim znalazłyśmy się wewnątrz, obchodziłyśmy ją dookoła i nie znalazłyśmy więcej takich fenomenów. Westchnęłam.
- Wiesz co jest na końcu tego lasu?
Jak na zawołanie, spojrzał daleko między drzewa.
- Gdzieś tam jest korytarz, którego użyłem, by się tu dostać.
Przyłożyłam łapę do twarzy, zirytowana kolejnym niepowodzeniem. Nie miałam jednak zamiaru się poddawać.
- A pamiętasz może drogę do tej dziury nad strumykiem?
Odpowiedział twierdząco, choć nie dało się nie wychwycić nieufności w jego głosie.
- Zabrałbyś nas tam? Chociażby kawałek?
Założył ręce na piersi, mrucząc coś pod nosem. Jego wzrok powędrował gdzieś na bok.
- Podczas wędrówki natrafiłyśmy na parę skarbów. Pomóż nam, a dostaniesz dokładną lokalizację - zaproponowałam.
- Sam mogę je znaleźć - prychnął.
- Czy na pewno? To dość pokaźny labirynt.
Obudziły się w nim wątpliwości. Zastanawiał się przez chwilę, lecz w końcu, nie kryjąc niechęci, przyjął moją ofertę.
- Tędy - wskazał palcem kierunek, a my zawróciłyśmy, opuszczając las tą samą drogą, którą weszłyśmy.
<Kivuli?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz