sobota, 18 maja 2019

Od Serenity - "Strażniczka Marzeń" cz. 1

Minęła dłuższa chwila, może pół godziny, nim Serenity się uspokoiła po pożegnaniu z Naoru. Yamis, niczym wymarzony starszy brat nie wypuszczał ją z objęć, dopóki nie usłyszał jej spokojniejszego oddechu. Głaskał ją po głowie i karku.
-Wiem jak to boli Seruś. Wiem.
-T-to takie trudne- wyjąkała.
-Ciii, wiem... Chodź, czekają na nas. Otrzyj te oczka.
Biała posłusznie wytarła się łapką i jeszcze dla pewności ochłodziła się, żeby nikt nie pytał jej się skąd te łzy. Chociaż starsi zrozumieliby ich ból po opuszczeniu bliskich. W końcu zaraz mieli przystąpić do poważniejszych spraw, czyli w pierwszej kolejności właściwych zachowań Strażników. Gdy przybyli do pozostałych oczekujących, jedne z ostatnich Strażniczek z poprzedniej Ceremonii dopadły tą dwójkę niczym nastoletnie fanki. Wymieniały opcje zmotywowania ich i pocieszenia u nich w razie potrzeby, kiedy nagle...
-Serenity?- Spytała złotowłosa piękność przyglądając jej się dokładnie. Nagle jej oczy się niemal zaświeciły.- Co to za śliczna wstążka? Od kogo?
-U-uhm? Ach. Mój przyjaciel z rodzinnej watahy dał mi ją jako prezent pożegnalny... Co jest?- Spytała się widząc wymianę zaskoczonych spojrzeń starszych.
-Armiya, jak sądzisz?- Spytała się rudawa złotowłosej.- To się liczy już?
-Nie jestem pewna. Jeszcze nie usłyszała z Yamisem i pozostałymi zasad, więc to bardziej ślepy strzał. Effa a jakie ty masz zdanie?
-Nie znajomość prawa szkodzi- powiedziała szybko ruda. Spojrzała na szczenięta.- Chociaż to jeszcze dzieci...
-Mogę wiedzieć, o czym tak żywo dyskutujecie?- Zapytała pogubiona Serek. Różana pegazica słysząc rozmowę, podeszła zmieniając się w piękną uskrzydloną kobietę. Na imię jej było Alyss.
-Wybaczcie, że się wtrącę moje drogie- odezwała się z ciepłym uśmiechem. Poza Yamisem, który odszedł rozmawiać z kimś innym, reszta się uśmiechnęła, gdyż Alyss była swoistego rodzaju mentalną matką.- Potrzebujecie pomocy?
-Alyss! Cudownie się składa. Tak, nie umiemy dojść do porozumienia- odezwała się się Armiya. Spojrzała na uroczą kokardkę na włosach Serenity, Alyss podążyła za nią wzrokiem.
-Podarowany rzeczowy prezent o dużej trwałości- kiwnęła głową.- Serenity, miałaś okazje usłyszeć kilka tradycji Strażników?
-Nie- pokręciła głową.- Dopiero przed chwilą oficjalnie pożegnałam się z bliskimi. Nauki o tradycjach mamy zacząć za dwa dni... Ale o co chodzi?
-Wiesz malutka- kobieta kucnęła przy szczenięciu z matczynym wyrazem twarzy.- Właśnie o jednej tradycji mówimy. Jednak skoro jej nie słyszałaś, możemy uznać, że to był zbieg okoliczności i nie będziesz musiała się zgodzić w przyszłości.
-Nie rozumiem- jęknęła. Alyss pogłaskała ją po główce nim odezwała się znowu.
-Widzisz kochanie, jest taka stara tradycja. Chodzi o trwałe prezenty. Działa to w dwie strony: Strażnik da coś takiego śmiertelnej i gdy śmiertelny podaruje coś Strażniczce. Podarowany prezent oznacza u nas nic innego niż oświadczyny. Twój przyjaciel na pewno nie świadomie złożył ci ofertę małżeństwa a ty, równie nieświadomie, przyjęłaś ją. Jesteście zaręczeni.

Łapki Serka momentalnie się ugięły.



CDN.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz