czwartek, 23 maja 2019

Od Serenity

Serenity, dorosła już od kilku dni w wymiarze strażniczym, wpatrywała się w niby taflę na ścianie. Alyss przekazała jej, żeby w wolnych chwilach pomyślała o swoim własnym wymiarze. Taka forma prywatnego kąta.
Jednak... Serek myślami wracała do rodzinnej watahy. W końcu odeszła od ściany i przeszła do dawnego miejsca, gdzie kiedyś uczyła się opieki nad myślami wilków. Tam dostrzegła bardzo wyblakłe i starte marzenia Naoru, w których dosłownie słyszała swoje imię. Jak gdyby jej istnienie w jego oczach zostało potraktowane jak sen, który nigdy się nie ziścił na jawie.
Ile to już było? Ile czasu minęło od jej odejścia przed Ceremonią? Tutaj, wydarzenie miało miejsce raptem pięć dni. Jak długo czasowo było to na ziemi?
-Martwienie się nie pomoże, wypadałoby to sprawdzić- odezwała się łagodnie Alyss w formie zwierzęcej, podobnie jak Serenity. Musnęła jej głowę.
-Jak myślisz, ile czasu minęło?- Spytała się cicho biała.
-Zapewniam cię, że dużo ale nie na tyle, by żałować. No idź- zachęciła ją różana pegazica.- Od niecałej godziny panuje noc.
-Mogę?
-Kochanie, jesteś teraz oficjalną Strażniczką, masz w zupełności prawo.
-Dziękuje Alyss- szepnęła wadera. Uśmiechając się do niej, otworzyła portal i wyleciała przez niego.
Powitało ją łagodna i ciepła noc, zupełnie jak ostatnim razem, gdy żegnała się z bliskimi kiedy nie wiedziała czy jeszcze kiedyś wróci. Rozpostarła szeroko już duże skrzydła i machnęła nimi rozglądając się. Dla pewności spojrzała w niego ku księżycowi, napotkała tam też swoją poświatę. Nie wiedziała, że stała się jeszcze bardziej kolorowa o łagodnych odcieniach, miłych dla oka. Nie mogła się nacieszyć widokiem na własne oczy bliskich widoków, z radością obleciała tereny, aż w końcu zaczęła zaniżać lot ku najbliższemu sercu miejscu, jeziorze.
Wylądowała z wdziękiem na miękkiej trawie, pozwoliła sobie również mieć rozłożone na ziemi skrzydła i rozejrzała się. Z tej perspektywy, okolice jeziora wydawały się bardziej porośnięte roślinnością a jednak było wszystko przejrzyste. Nachyliła się nad brzegiem dla nacieszenia się zapachem wody i trawy. Uniosła głowę i z lekkością wypuściła powietrze. Tęskniła za watahą, nawet jeśli w jej świecie minęło znacznie mniej czasu. Chociaż nie, mniej dni minęło, które wydawały się trwać kilkanaście razy dłużej niż dzień na ziemi.
-Brakowało mi tego- szepnęła do siebie przymykając oczy. Cisze nocną przerwał lekki szmer od strony lasu. Wadera uniosła i nakierowała uszy w stronę hałasu, dopiero sekundę później głowa podążyła. Ten ktoś, momentalnie wyszedł spomiędzy drzew, jak gdyby był na swoim spacerze. Dorosły basior o dobrej budowie. Zamrugał ze zdziwienia swoimi oczyma o tak charakterystycznej barwie, że poznała go. Zasłoniła lekko pyszczek ze wzruszenia.
-Co...- Wydał z siebie zszokowane niepełne pytanie głębokim głosem. Serenity uśmiechnęła się.
-Wróciłam, Naoru- powiedziała z takim wzruszeniem, że oczy jej się zaszkliły.

<Nao? :3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz