Spuściłem łeb. Szkoda mi było Nisan.
- Wiesz... gdybym tylko mógł, zrobiłbym co tylko jest w mojej mocy, by... - nie wiedziałem, co mogę powiedzieć w tym momencie.
- Nic nie mów - pokręciła głową Nisan - nie mógłbyś.
- Masz rację - westchnąłem. Podszedłem do wadery i usiadłem obok niej.
- Już niedługo pełnia - spojrzałem w niebo - będzie ładny księżyc. Pójdziemy go zobaczyć razem? - zapytałem, a na moim pysku pojawi się uśmiech. Nisan jednak nie odpowiedziała. Zamyśliła się chyba, patrząc w dal. Nie chciałem jej tego przerywać.
Po kilku minutach, cisza zrobiła się uciążliwa. Z oddali usłyszałem szczekanie.
- Słyszysz? - zapytałem zaniepokojony.
- Tak. Psy.
- Są daleko...?
- Tak.
Szczekanie przybliżało się.
- To pewnie psy ze wsi - westchnąłem - zaraz tu będą.
Rzeczywiście, w pewnej chwili, zza drzew wyskoczyły trzy psy. Dwa rasy nieokreślonej oraz młody doberman. O ile dwa pierwsze widząc nas z początku zamierzały się wycofać, trzeci począł szczerzyć kły i warczeć. Dwa pierwsze niepewnie podążyły za nim.
< Nisan? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz