- Hrm! - chrząknąłem. Nie wiedziałem, jak mogę zacząć rozmowę. Tymczasem, starałem przypomnieć sobie moment, w którym pierwszy raz spotkałem Eclipse. Było to dawno temu, gdy na nasze tereny przybyły te dwa śmieszne wilki... Paganini... i ten drugi. Za nic nie mogę sobie przypomnieć, jak miał na imię.
Podniosłem łeb i uśmiechnąłem się. Patrzyłem w chmury zebrane na niebie. Było mi miło, że Eclipse mi towarzyszy, jednak...
Wilczyca nie odzywała się. Zmarszczyłem brwi. Czemu chce iść ze mną? Nie mogłem sobie tego wyobrazić. Raczej nie chodzi jej mnie. Ani o siebie. Pewnie chce zobaczyć, czy w WSC wszystko w porządku.
Westchnąłem. Wreszcie, powiedziałem na poczekaniu:
- Czy... Beryl... czy WWN zamierza połączyć się z WSC zupełnie i stworzyć... jedną watahę? - wymyśliłem w końcu.
- Narazie nie było takich planów! - uśmiechnęła się zdziwiona wadera.
Między gałęziami zobaczyłem czarne futro. Ciarki przebiegły mi po grzbiecie. W mig jednak zobaczyłem, że to Gerania - jedna z postaci legend. Nie zatrzymałem się więc. "Może, jeśli nie zwrócimy na nią uwagi, ta nas nie zaczepi?" - pomyślałem.
Nie zaczepiła. Natomiast, nagle poczułem się bardzo dziwnie. Nagle, zrobiło mi się gorąco.
Eclipse chciała coś powiedzieć, jednak, jakby świadomie zacząłem pierwszy. Nie panowałem teraz nad słowami... nie myślałem nad tym, co mówię i nie troszczyłem się o to.
- Eclipse...! - powiedziałem głośno - wiesz, że znamy się już bardzo długo?
- Wiem... ale to chyba nie ma znaczenia - wadera była zaskoczona nagłym pytaniem.
- Nie ma? - popatrzyłem na nią ze zgrozą, otwierając szeroko oczy, a potem mrużąc je. Jakby nagle, coś zaczęło mnie w nie uwierać. Cały pysk zaczął mnie szczypać, a uszy piekły z gorąca. Czułem się, jakbym dostał udaru słonecznego. To musi być tak odczuwalne.
- Chyba ważne są dobre relacje. Nie to, jak długo się znamy - uśmiechnęła się Eclipse.
- Bo... Eclipse! - zatrzymałem się. Zakręciło mi się w głowie. Chciałem się równocześnie śmiać, i pogrążyć gdzieś, w zamyśleniu. W głębi, moja dusza pragnęła samotności. Z drugiej strony, poczułem ogromną radość - Eclispe! Eclipse...! - dyszałem głośno - przepraszam - potrząsnąłem łbem. Znów zrobiło mi się gorąco i tym razem, nie zastanawiałem się już nad niczym.
- Kocham cię! - krzyknąłem z rozpaczą w głosie - i nie przestanę! Jak nie chcecie tego tolerować, to zamordujcie mnie! Nie chcę już dłużej być dla nikogo uciążliwy i nie chcę już tego ukrywać. Ja cię uwielbiałem od naszego pierwszego spotkania...!! - moje przednie nogi nie wytrzymały i zgięły się w kolanach. Usiadłem, by się nie przewrócić.
- Co ty mówisz... - wilczyca pokręciła głową, cofając się o krok.
- Nie mam pojęcia! - krzyknąłem - dziś mogę powiedzieć o tym wszystkim! Beryl może mnie zamordować! Wyrwać język, czy jakoś inaczej uciszyć! Nie wytrzymam! Nie chcę wchodzić wam w życiową drogę... ale musisz być moja!
W tym momencie, przeszedł mnie dreszcz zimna. Zorientowałem się, że powiedziałem o wiele za dużo, niż chciałem. Było już za późno. Zdążyłem jeszcze tylko zobaczyć warczącego Beryla, z nastroszoną sierścią i płonącymi z gniewu oczyma. Dalej, nie widziałem nic. Przeszył mnie jakiś ostry ból. Ostre zęby, jakby kilka noży, wbiło się w mój kark.
< Eclipse? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz