- Eclispe! - krzyknąłem, odsuwając się od wadery. Przypomniałem sobie zdarzenie sprzed kilku godzin. Nadal nie mogłem w to uwierzyć.
- Nic nie mów. Będzie dobrze - uśmiechnęła się.
- Gdzie my jesteśmy? - żałośnie rozejrzałem się po jaskini. Życie straciło kolory.
- W jaskini Toph. Na terenie WWN.
- Nie wiem, kto to jest Toph - rzuciłem zniecierpliwionym głosem, wstając z miejsca.
- Lenku!
- Idę. Nie wiem, gdzie. Może zatrzymam się na parę dni u Lerki. Pozwoli mi.
- Nie musisz nigdzie iść! - pokręciła głową Eclipse.
Tylko popatrzyłem na nią ze smutkiem. Nie wątpiłem w to, że Beryl nie chce nigdy więcej mnie widzieć.
- W którą stronę iść? - zapytałem cicho, nie wiem, czy siebie, czy Eclipse.
- Żegnaj, Eclipse - powiedziałem dobitnie, ruszając w stronę wyjścia.
- Nie! Poczekaj! - wadera skoczyła ku mnie.
- Nie stać nas, by stracić stróża. Beryl sam to powiedział - westchnęła.
- Tak...
- Inaczej, przecież nie mogłabym ci już pomóc - spuściła wzrok.
Zatrzymałem się. Słowa wilczycy, miały sens. Intensywnie myślałem.
- I co? Mogę tak po prostu wrócić do WSC... - wstrząsnęły mną dreszcze - po tym, co ci powiedziałem... przepraszam, Eclipse. Nie wiem, co tak na mnie zadziałało.
- Później o tym porozmawiamy! - pokręciła głową.
Zrobiłem jeszcze dwa kroki do przodu, lecz odwróciłem się. Nie byłem pewny, co powiedzieć. Nie wyobrażałem sobie spotkania z Berylem.
- Powiedz... - nerwowo przełknąłem ślinę - tu i teraz. Czy jesteś w stanie tak... od tak wszystko mi wybaczyć?
< Eclipse? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz