niedziela, 31 maja 2015

Od Lenka CD Luny

Uśmiechnąłem się beztrosko, słysząc pierwsze sylaby, wypowiedziane przez córeczkę Luny. Gdy ja i moje rodzeństwo byliśmy mali, to wszystko... odbywało się bez takiego... uroczystego obrządku. Szczenięta rodziły się gdy przychodził na to czas. Oczywiście, rodzice cieszyli się z tego, jednak, proces dorastania był szybszy. Dzieci, gdy tylko nauczyły się polować, opuściły dom i rzadko kontaktowały się z rodzicami.
Tutaj, u Luny wszystko działo się dwa razy wolniej. Byłem pewny, że Luna będzie bardzo dobrą matką.
- Maleństwo - usłyszałem szept Mundusa.
- Uśmiechnąłeś się! - zachichotałem - to jednak możliwe.
- A... widzisz. Może nie jestem zbyt wylewny, jednak żyć bez uczuć, to tak, jakby żyć bez duszy... - westchnął.
Spuściłem łeb. Mundek nie był typową "Bestią w błękitnych piórach". Jak każda inna istota, miał zarówno wady jak i zalety. A to, że w niektórych sytuacjach był pozbawiony skrupułów, o niczym nie świadczyło.
Nagle, przed jaskinią usłyszeliśmy głos Andreia. Uśmiechnąłem się pod nosem: to nie ja wyprzedzam swoje czasy.
< Luno? >

Od Luny CD Lenka

Leżałam w jaskini razem z Cleo, Basior wyszedł na kilka chwil, żeby coś sprawdzić. Zaczęłam się martwić, bo na zewnątrz słyszałam powarkiwania. 
- Lenku ? - Zapytałam niepewnie, nie wiedziałam czy mam interweniować.
- Spokojnie - Powiedział. - To tylko Mundus.
- Mundus ? - Wstałam od Cleo, samiczka spała. Wyglądała przeuroczo, nie miałam serca jej budzić. Wyszłam przed grotę, pierwsze co widziałam to niebieskiego ptaka, rozmawiał z Lenkiem.
- Hej, Mundus.- Przywitałam go.
- Witaj, Luno - Spojrzał na mnie. - Słyszałem, że nasze stado powieliło się o jednego członka, a właściwie o członkinię.
- Tak, to prawda. - Uśmiechnęłam się słabo.
- Mogę ją zobaczyć ? - W jego oczach widziałam błysk, zastanawiałam się czy odmówić.
- Tak, pewnie. - Przytaknęłam. - Ale proszę bądź wyjątkowo cicho, dopiero co zasnęła.
- Rozumiem.
- Mundus ruszył w stronę jaskini, razem ze mną szedł Lenek.Szliśmy powoli i cicho, żeby nie obudzić malutkiej. Na Legowisku leżała mała żółta kuleczka, ptak podszedł bliżej. - Taka malutka. - Ciekawe czy będzie sprawiać kłopoty - Zaśmiałam się, podchodząc do małej. Położyłam się obok niej, Cleo wyczuła to i instynktownie wtuliła się w moją sierść.
- Ma...Ma... - Usłyszałam po chwili, z wrażenia aż podniosłam łeb.

< Lenku ? >

Od Beryla CD Eclispe

Kotka patrzyła z lekką pogardą na Mundusa, skulonego pod ścianą. Ptak zaczął kluczyć między krzesłami, szafkami i innymi dziwnymi meblami. Przedostał się do drzwi.  Rzucił jeszcze tylko wyzywające spojrzenie zwycięzcy kotce, po czym wskoczył na klamkę u drzwi, by zwinnie wysunąć się na zewnątrz.
Wyskoczyłem z krzaków.
- Mundek! - krzyknąłem. Ptak odwrócił się błyskawicznie, po czym wzbił się w powietrze a wylądował dopiero po drugiej stronie szosy, obok której stał gabinet weterynarza.
- Już tu mnie ta jędza nie dopadnie - wydyszał ptak, gdy znalazłem się obok niego.
- Musisz tam wrócić! - powiedziałem stanowczo.
- O nie! Wczoraj przynieśli mój wypis. Myślała, że o tym nie wiem. Im dłużej będę tam jeszcze siedział, tym większe prawdopodobieństwo, że zawloką mnie do ogrodu zoologicznego albo wypchają i postawią na półce wśród książek.
Wróciliśmy do WSC. do domu. Zdziwiło mnie, że w jaskini nie Było Eclipse. Pomyślałem, że pewnie poluje, lub wyszła na spacer. Postanowiłem jej poszukać. Mundus, towarzyszył mi, gdyż chciał odwiedzić różne miejsca, których dawno nie widział.
W końcu, odnaleźliśmy Eclipse. Szła, wraz z nieznaną mi waderą w kierunku terenów WWN...

< Eclipse? >

piątek, 29 maja 2015

Eclipse urodziła!

Dziś, 29 maja przyszły na świat szczenięta:

Alekei - Uczeń

Właściciel: kuceszetlandzkie


Oleander - Elew

Właściciel: czwureczka

Od Eclipse CD Beryla

Beryl wyleciał z jaskini a kiedy już go nie było widać na horyzoncie wzdychnęłam głęboko. Rozejrzałam się po jaskini. Dziś sobie po odpoczywam... - Stwierdziłam po czym położyłam głowę na moich łapach. Zasnęłam. Obudził mnie dziwny dźwięk. Otworzyłam jedno oko i zaczęłam się rozglądać. Nikogo niema więc co to?.. - Zastanawiałam się zamykając oczy. Po krótkiej chwili dźwięk powtórzył się. Otworzyłam obydwoje oczu i rozejrzałam się. Po krótkiej chwili zorientowałam się, że był to mój brzuch. Uśmiechnęłam się do siebie po czym wstałam i wyszłam na zewnątrz
- Czas zapolować... - Powiedziałam po czym zaczęłam iść
Po drodze wsłuchiwałam się w śpiew ptaków oraz dźwięki natury. Nagle usłyszałam czyjeś stado. Zastrzygłam uszami oraz zaczęłam się rozglądać. Po kilku minutach ujrzałam stado Jelenia wirginijskiego. Uśmiechnęłam się sama do siebie po czym zaczaiłam się w trawie. Zaczęłam wypatrywać słabego, młodego bądź starego osobnika. Po około siedmiu minutach wybrałam swoją zdobycz. Był nim stary samiec z ranami na ciele. Przyczajona zbliżyłam się do niego. Po około piętnastu minutach wyskoczyłam z trawy i wskoczyłam na jelenia. Ten po moim ciężarem padł. Kilka minut potem leżał już martwy. Zabrałam go w bezpieczne miejsce gdzie zaczęłam go konsumować. Kiedy wyrwałam pierwszy płat mięsa ujrzałam jakiś cień pomiędzy drzewami. Przyglądałam się okolicy jedząc. Kiedy jednak przestałam się tym przejmować i zaczęłam jeść mięso usłyszałam warkot, cichy jednak warkot. Położyłam uszy po sobie odsuwając się od jedzenia. Spojrzałam przed siebie. Nagle z krzaków wyskoczyła wadera. Stanęła na padlinie i spojrzała się na mnie z góry
- Co robisz na terenach WWN?!
Nic jednak nie odpowiedziałam
- Odpowiadaj! - Warknęła przeskakując jelenia
- Nie mam na co... - Wstałam i stanęłam przed nią - A teraz odejdź
- Tsaa już idę - Prychnęła po czym dodała wściekle - A teraz odejdź z tych terenów!
- Jeżeli dasz mi choć jeden powód... - Wadera przerwała mi wskakując na mnie i przygniatając mnie do ziemi
- Jeżeli nie odejdziesz to zginiesz! - Warknęła po czym dodała ironicznie - Tyle wystarczy?
Położyłam uszy po sobie, nastroszyłam sierść oraz wyszczerzyłam zęby
- Zejdź ze mnie! - Warknęłam i odepchnęłam waderę
Wstałam. Stanęłyśmy naprzeciwko siebie. Wadera była wyprostowana, zrównoważona oraz gotowa do ataku ja zaś byłam zgięta, obolała i niegotowa na atak
- Odejdź... - Powiedziała spokojniej niż wcześniej
- Będziesz musiała mnie chyba zmusić! - Warknęłam po czym  się wyprostowałam - Poza tym, to są moje tereny! Tereny WSC!
- I co jeszcze?!
- To, że właśnie ty wtargnęłaś na MOJE tereny! - Podeszłam do niej
Stanęłyśmy oko w oko. Byłyśmy równe sobie. Po kilku chwilach wadera wycofała się o kilka kroków podkulając ogon
- Czy te tereny są faktycznie twoje?
- Są
- To... przykro mi, że cię napadłam - Skuliła się odwracając głowę
- Nic nie szkodzi, nie każdy musi przecież to wiedzieć... - Powiedziałam spokojniej po czym ciągnęłam dalej - A więc mówisz, że pochodzisz z WWN?
- Tak! - Stanęła dumnie - To ma wataha od narodzin! - Zaśmiała się
Zdziwiłam się zachowaniem wadery. Ta po chwili uspokoiła się i powiedziała z uśmiechem
- Jestem Opal
- Eclipse, jestem alfą tej watahy
- Dobrze słyszeć właśnie szukałam alfy - Powiedziała po czym podeszła do mnie - Alfa mojej watahy prosi o przyjście choć jednej alfy z waszej watahy a ty jak widzę nie masz nic do roboty
- No... nie - Przyznałam
- Cudownie, a więc chodź! - Ruszyła
Chwilę jeszcze stałam w miejscu po czym ruszyłam za waderą. Zastanawiałam się tylko o co chodzi
<Beryl?>

czwartek, 28 maja 2015

Od Beryla CD Eclipse

Wróciliśmy do wioski. Martwiłem się o Mundusa. Następnego dnia, byłem zupełnie roztrzepany i smutny. Nie wiedziałem, co ze sobą zrobić i czułem wewnętrzny niepokój.
Eclipse zauważyła to już rano. Kilka razy i mi zwracała na to uwagę. W końcu, pod wieczór nie wytrzymała i powiedziała z cieniem zmęczenia w głosie - Jeśli to o Mundusa tak bardzo się martwisz, możesz spróbować dowiedzieć się, dokąd pojechali. Chociaż właśnie teraz powinniśmy przestać się martwić. Jest pod dobrą opieką. Dużo lepszą, niż tutaj.
- Nie jestem pewny, czy moje domysły są prawdziwe... - wbiłem wzrok w dal - ale Mundus... nie jest pospolity, jeśli można to tak nazwać. Może, szczególnie w większej wsi wzbudzić duże zainteresowanie. Ludzie mogą próbować... umieścić go w muzeum. Albo, w najlepszym razie umieścić w ogrodzie zoologicznym. Ecilpse... oni bez powodu go tam nie zabrali.
- Masz może rację...
- Eclipse, polecę tam. Może uda mi się czegoś dowiedzieć. Ty zostań. To niebezpieczne. Proszę!
Wadera w odpowiedzi kiwnęła głową. Podeszła do mnie i powiedziała:
- Uważaj na siebie... wilk ze skrzydłami też nie jest pospolity. Wracaj szybko.
Na nic już nie czekając, wzbiłem się w powietrze i poleciałem w stronę, w którą poprzednio pojechał samochód. Po niecałym pół godziny, dotarłem do miejsca odpowiadającemu opisowi kotki. duża wieś, nie wiem nawet, czy nie małe miasto. Przy drodze stał duży morsko-biało-błękitny budynek. Stały pod nim cztery samochody. W tym jeden, już mi znany.
Wskoczyłem w krzaki, obrastające budynek. Zajrzałem przez okno. W środku, w dwóch klatkach siedziały myszy, a pod przeciwległym oknem spał wielki, czarny pies (wywnioskowałem, że to mieszanka sznaucera z jakimś owczarkiem). Na szafce obok tegoż ona, siedział Mundus. Próbował odnaleźć jakiś sens z liter napisanych w starej gazecie. Co chwila wyglądał przez okno. Już chciałem wejść przez okno, gdy nagle zobaczyłem kotkę idącą w kierunku mojego błękitnego towarzysza.
- Panie Mundusie, panu nie wolno czytać! - krzyknęła z teatralną grozą, podbiegając do ptaka.
- Ciszej! - Ptak zadrżał zdenerwowany. Potem dodał niewiele spokojniej - przecież i tak nie umiem!
- Och, co za szczęście, że jest pan z nami. Już nie ma zagrożenia życia! - uśmiechnęła się przymilnie.
- Już nie ma? Więc w następny czwartek wypisuję się. Nie mam po co tu siedzieć.
- Och! Ależ nie!
- Czekam do czwartku! - Mundek wyciągnął skrzydło w stronę kotki również teatralnie, jakby chcąc ją zatrzymać. Pies, śpiący pod oknem, otworzył jedno oko.
- Panie Mundusiu - zaczęła przymilać się łaciata istotka zwinnie wskakując na szafkę, na której siedział ptak - zostanie pan jeszcze z nami...
- Nie - ptak odwrócił głowę od kotki.
- A ze mną? - usiadła przy nim i zaczęła mruczeć.
- Czemu? - Mundus odsunął się z niepokojem.
- Bo, wiesz Mundusie... - spojrzała mu w oczy. Pozostałe zwierzęta zaczęły z ciekawością śledzić sytuację - ja ciebie...
- Idź, zła kobieto! - Mundus wstał i niemal nie spadł z szafki.
- Ja tak ciebie kocham...
Zamurowało mnie. Schowałem się za oknem, patrząc dalej.
- Koteczko! - nastroszył pióra Mundus - my nawet nie należymy do tego samego gatunku!
- Och! Ty tylko o tak przyziemnych rzeczach! - machnęła łapką kotka - łączą nas uczucia. To miłość platoniczna i musisz zostać ze mną na zawsze!
- Nic więcej! - z tym bojowym okrzykiem ptak rozłożywszy skrzydła poszybował z szafki, na ziemię. Zwinnym ruchem wskoczył we wnękę w ścianie między drzwiami a komodą.

< Eclipse? >

Lerka urodziła!

Dziś, 28 maja przyszedł na świat szczeniak:


Jaskier - Elew (uczeń wojskowy)

Właściciel: czwureczka

Od Eclipse CD Lenka

Uśmiechnęłam się lekko
- Ależ oczywiście... - Usiadłam na podłodze - Każdy ma swoje odczucia. Niektóre z nich trzeba trzymać w tajemnicy lecz niektóre można wykrzyczeć całemu światu! Ta wiadomość... naprawdę mogłeś ją zatrzymać dla siebie
- Ech, przepraszam... - Odwrócił głowę w drugą stronę
- No cóż - Wstałam i skierowałam się do wyjścia - Czas stawić czoło przeciwnościom losu i zobaczyć się z Berylem, nie sądzisz? - Spojrzałam się na niego
Wilk wzdychnął żałośnie
- Choć i tak wiem co z tego wyniknie, spróbuję...
Wyszliśmy z jaskini. Przez całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie a nawet na siebie nie patrzeliśmy. Kiedy wkroczyliśmy na nasze terytorium, Lenek zawahał się
- Co się dzieje? - Zapytałam stając przed nim
- Mam pewne wątpliwości co do tego...
- Och nie wygłupiaj się! Beryl może i będzie surowy lecz wyrozumiały. Musisz po prostu... dobrze skleić słowa abyś nie palnął żadnych głupot a będzie wszystko dobrze - Uśmiechnęłam się
Lenek również lekko się uśmiechnął. Szliśmy dalej. Z każdym przebytym metrem czułam, że Lenek boi się spotkania z Berylem. Wzdychnęłam głęboko. Nagle znaleźliśmy się przed naszą jaskinią - moją i Beryla. Stanęłam przed nią natomiast Lenek stanął koło krzaków. Przewróciłam oczyma po czym zawołałam
- Berylu, Berylu! Chodź do mnie! Mam gościa!
Zza ciemności jaskiń wyłonił się Beryl. Był uśmiechnięty. Podszedł do mnie, przytulił mnie po czym ucałował jednakże w tym samym momencie ujrzał Lenka. Odsunął się ode mnie i zaczął jeżyć swoją sierść
- Co, on, tu, robi?! - Mówił wściekły
- On jest tym gościem - Zagrodziłam Berylowi przejście do Lenka - Chce się z tego wszystkiego wytłumaczyć. Proszę, bądź wyrozumiały, dobrze?
Beryl przekręcił oczami po czym mnie ominą
- A więc? Co masz mi do powiedzenia?
Lenek przełknął ślinę. Widziałam, że grunt osuwa mu się spod łap
<Lenek?>

Od Eclipse CD Beryla

Ja i Beryl wymieniliśmy się spojrzeniami. Byłam zdziwiona tym co powiedziała kotka
- I co teraz - Zapytała Murka
- Musimy dowiedzieć się więcej o tym całym wyjeździe - Powiedział Beryl skierowany w kierunku chaty weterynarza
- A więc chodźmy... - Powiedział Andrei ruszając z miejsca
Za Andrei'em kroczyła zmartwiona Murka zaś za nią Beryl, zamyślony i pełny nadziei natomiast ja szłam na szarym końcu. Zastanawiałam się co takiego mu się stało, że musi wyjechać z tej wsi. I czy w ogóle o tym wie. Po kilku minutach doszliśmy do chaty. Jak się okazało człowiek szykuje się już do odjazdu. Czym prędzej wtargnęliśmy do jego domu w poszukiwaniu Mundusa. Nagle usłyszeliśmy jego głos
- Co wy tu robicie? Co się dzieje? - Pytał rozglądając się
Podeszłam do niego
- Bo ty... wyjeżdżasz wraz z weterynarzem do innej wsi - Westchnęłam
- Ta wieś jest dalej niż ta - Dodał Beryl
- To ty o tym nie wiesz?! - Zapytała Murka podchodząc do zdezorientowanego ptaka
- Że, że co? - Zapytał cofając się o krok
- Nie wierzysz nam? - Zapytał Andrei
- No... - Ptak chwilę się zastanowił - Chyba... chyba wieżę - Pokiwał głową - Ale gdzie dokładnie znajduje się ta wioska? - Dopytywał się
- Nie wiemy - Pokręciłam głową siadając na podłodze - Ta kotka... ona nic nam nie powiedziała
- Z trudem nawet to z niej wyciągnęliśmy! - Warknął Andrei odwracając głowę
- Andrei ma rację - Przyznał Beryl siadając koło mnie - Ta kotka nie chce nam zbyt dużo mówić...
- Hmm, może i wam nic nie powiedziała lecz mi, pacjentowi na pewno powie - Powiedział z lekkim uśmieszkiem
- A ten, ten jak zawsze musi udowodnić swoje - Szepnął do mnie Beryl
Nagle owa kotka zjawiła się przy nas
- Panie Mundusie, czas się zbierać
- A gdzie jakbym mógł spytać?
- Do innej wsi rzecz jasna! - Uśmiechnęła się - Tutaj niewiele możemy zdziałać zaś tam... tam dadzą panu odpowiednią opiekę - Zamruczała lekko po czym spojrzała się z chytrością w oczach na nas
- Przepraszam lecz ja na takie coś nie wyraziłem zgody - Oznajmił Mundus krzyżując skrzydła
- No pewnie, że nie - Powiedziała jakby nas wszystkich wyśmiewała - Lecz to nie pańska decyzja lecz mego pana - Położyła swoją łapkę na swojej piersi - A teraz przepraszam, musimy już jechać!
Mówiąc to wybiegła z domu i wskoczyła do gotowego samochodu. Wszyscy spojrzeliśmy się na siebie i ciężko wzdychając pożegnaliśmy się z Mundusem. Mundus został już zapakowany do auta a my staliśmy przed domem. Nagle, auto ruszyło. Głęboko wzdychnęłam
- Pewnie pobędzie tam z tydzień lub dwa... - Zaczęłam iść
- Hej Eclipse, a ty dokąd? - Zapytała Murka
Spojrzałam się na nią oraz na obydwóch basiorów
- Jak to dokąd? Już nie mamy po co tu być więc możemy wracać
Wszyscy troje wymienili się spojrzeniami po czym dołączyli się do mnie
- Masz racje - Rzekł Andrei - Nie mamy już po co tu być... - Wzdychnął i zaczął iść
Ja wraz z Berylem szliśmy na przodzie
<Beryl?>

wtorek, 26 maja 2015

Od Lenka CD Eclipse

- Eclispe! - krzyknąłem, odsuwając się od wadery. Przypomniałem sobie zdarzenie sprzed kilku godzin. Nadal nie mogłem w to uwierzyć.
- Nic nie mów. Będzie dobrze - uśmiechnęła się.
- Gdzie my jesteśmy? - żałośnie rozejrzałem się po jaskini. Życie straciło kolory.
- W jaskini Toph. Na terenie WWN.
- Nie wiem, kto to jest Toph - rzuciłem zniecierpliwionym głosem, wstając z miejsca.
- Lenku!
- Idę. Nie wiem, gdzie. Może zatrzymam się na parę dni u Lerki. Pozwoli mi.
- Nie musisz nigdzie iść! - pokręciła głową Eclipse.
Tylko popatrzyłem na nią ze smutkiem. Nie wątpiłem w to, że Beryl nie chce nigdy więcej mnie widzieć.
- W którą stronę iść? - zapytałem cicho, nie wiem, czy siebie, czy Eclipse.
- Żegnaj, Eclipse - powiedziałem dobitnie, ruszając w stronę wyjścia.
- Nie! Poczekaj! - wadera skoczyła ku mnie.
- Nie stać nas, by stracić stróża. Beryl sam to powiedział - westchnęła.
- Tak...
- Inaczej, przecież nie mogłabym ci już pomóc - spuściła wzrok.
Zatrzymałem się. Słowa wilczycy, miały sens. Intensywnie myślałem.
- I co? Mogę tak po prostu wrócić do WSC... - wstrząsnęły mną dreszcze - po tym, co ci powiedziałem... przepraszam, Eclipse. Nie wiem, co tak na mnie zadziałało.
- Później o tym porozmawiamy! - pokręciła głową.
Zrobiłem jeszcze dwa kroki do przodu, lecz odwróciłem się. Nie byłem pewny, co powiedzieć. Nie wyobrażałem sobie spotkania z Berylem.
- Powiedz... - nerwowo przełknąłem ślinę - tu i teraz. Czy jesteś w stanie tak... od tak wszystko mi wybaczyć?

< Eclipse? >

Od Beryla CD Eclipse

- To teraz naprawdę nieważne... - prychnąłem, kładąc uszy po sobie - ale my rozumiemy ich mowę.
- Pan Mundek musi być jeszcze dłuuugo w szpitalu - uśmiechnęła się, wstając i podnosząc ogon.
- Nie ma możliwości... wypuszczenia go wcześniej? Ma silny organizm. Nie potrzebuje lekarza - zakończył jękliwie Andrei, z żalem i niepokojem patrząc na chatkę.
- Nie ma możliwości - kotka znów usiadła. Spoważniała.
Pokiwałem głową ze smutkiem.
- Szkoda... będziemy go odwiedzać.
- Myślę, że to nie możliwe - znów uśmiechnęła się tajemniczo. Powoli traciłem do niej zaufanie.
- Dlaczego? - warknął Andrei.
- Wyjeżdża. My wyjeżdżamy - rozmarzyła się.
- Dokąd?! - krzyknął wilk.
- Niedaleko. ALE do innej wsi. Tam jest lepszy weterynarz. Do miasta, znaczy.
Ciąg dalszy nie nastąpił. Kotka uznała rozmowę za skończoną, z powrotem wskakując na płot. Odeszła z uśmiechem na pyszczku.
Popatrzyłem na Eclispe. Chciałem się dowiedzieć, czy była tak samo zdziwiona jak ja.

< Eclipse? >

Od Eclipse CD Beryla

- Jak myślisz, kto to? - Zapytałam Beryla
- Pewnie to ten... weterynarz - Wzruszył ramionami
- Idziemy zobaczyć po co przyszedł? - Zapytałam się spoglądając na Beryla
Beryl skinął głową po czym weszliśmy do środka. Rozglądaliśmy się za mężczyzną kiedy nagle usłyszeliśmy jego głos
- No witaj, witaj... i jak tam z twoim samopoczuciem? - Mówił z uśmiechem do ptaka, mężczyzna
JA i Beryl wymieniliśmy się spojrzeniami. Nagle ktoś zaszedł nas od tyłu. Jak się okazało byli to Murka i Andrei
- Kto to? - Zapytał Andrei
- To weterynarz - Powiedział Beryl
- A więc to ten człowiek opiekuje się zwierzętami? - Powiedziała Murka spoglądając na ruchy wykonywane przez mężczyznę
- Tak, to właśnie on - Odpowiedziałam z lekkim uśmiechem
- Co on mu robi?! - Zapytał zdezorientowany Andrei który przechylił łeb
- Leczy go - Odpowiedziałam
- A więc to tak robią to ludzie - Zachwyciła się Murka
- Nie chcę psuć atmosfery - Wtrącił się Beryl - Lecz lepiej by było gdybyśmy opuścili to pomieszczenie
- Masz rację - Skinęłam głową wychodząc pierwsza z domu
Stanęłam na dworze czekając na resztę towarzyszy. Po kilku minutach byliśmy już wszyscy na zewnątrz. Zaczęliśmy rozmowę
- To co teraz? Ile jeszcze tu spędzi dni a moe i tygodni? - Zapytała zmartwiona Murka
- Tego nikt z nas nie wie - Pokręciłam głową - Lecz może nasza, hym... "przyjaciółka" będzie wiedziała
- Chodzi ci o tą kotkę? - Zapytał Beryl
- Tak, dokładnie o nią. W końcu, sam Mundus mówił, że jest ona taką jakby pielęgniarką
- Masz rację - Powiedział Beryl
- A więc musimy ją odszukać - Wysunął się Andrei po czym zaczął niuchać jej zapach
My poszliśmy za jego śladami. Po kilku minutach Murka krzyknęła
- Mam jej trop! - Powiedziała z uśmiechem
Zaczęliśmy biec w kierunku prowadzącego tropu. Nagle się zagubiliśmy. W jednym miejscu było tyle zapachów, że trudno by nawet je policzyć. Zaczęliśmy znów szukać gdy nagle usłyszeliśmy chrząkanie
- Ekhem...
Odwróciliśmy się w stronę odgłosu. Jak się okazało była to ta kotka
- Czy, kogoś szukacie? - Zeskoczyła z płotu podchodząc do nas
- Tak i już odnaleźliśmy zgubę - Powiedział Andrei podchodząc do kotki
Kotka skuliła lekko ogon
- A po co ja wam jestem potrzebna?
- Masz się dowiedzieć ile czasu tu jeszcze spędzi nasz przyjaciel - Powiedział poważnie Beryl
- Dobrze ale jakbyście nie zauważyli... jestem kotem! A do tego ludzie nie rozumieją naszej mowy - Machnęła łapą po czym zaczęła ją oblizywać
<Beryl?>

Od Eclipse CD Lenka

Byłam zdezorientowana i zdziwiona tym wszystkim. Kiedy się otrząsnęłam spojrzałam się na Beryla
- Berylu...
Jednakże on nie reagował
- Berylu! Mówię do ciebie, Berylu! - Krzyczałam do niego
W końcu nie wytrzymałam i skoczyłam w kierunku niego. Przeturlaliśmy się trochę a zakończyliśmy w pozycji w której byłam wygrana. Przygniotłam Beryla do ziemi
- Uspokoisz się w końcu?! - Warknęłam z powagą
Beryl zaprzestał warczeć i spojrzał się na mnie
- Co ty robisz?
- Ratuję go - Powiedziałam spokojniej lecz wciąż groźnie
- Niby dlaczego? Czy nie uważasz, że za dużo powiedział?! - Warknął po czym ciągnął dalej - Czy nie uważasz, że powinien ponieść karę? Przecież sam przyznał, mogę z nim zrobić co tylko chcę!
- Nie Berylu! - Powiedziałam stanowczo po czym zeszłam z niego
Beryl podniósł się. Wymieniliśmy się spojrzeniami po czym podeszłam do Lenka
- Co ty robisz, kobieto?
- Nie jesteś sobą, Berylu! - Powiedziałam nawet nie odwracając się do niego
Podeszłam do Lenka po czym przykucnęłam przy nim
- Jest słaby lecz stabilny.. jeszcze damy radę go wyleczyć - Powiedziałam z nadzieją patrząc na Beryla
Ten nawet nie odpowiedział a wręcz przeciwnie, milczał z tym swoim spojrzeniem kiedy rzucił się na Lenka. Wzdychnął ciężko i podszedł do mnie
- Posłuchaj, nie chcę go tutaj a to będzie jego kara. Jeżeli się ocknie doskonale, niech się wynosi lecz gdy się już nie obudzi pochowamy go z godnością. Tak więc zostaw go i chodź ze mną! - Powiedział równie stanowczo jak jego cierpliwość do zdarzenia się skończyła
Cofnęłam się o krok
- Muszę go uratować... Chcesz czy nie, ja go uratuje
Beryl wyprostował się i wzdychnął
- Dobrze lecz gdzie znajdziesz lekarza?
- Już ja mam znajomości - Powiedziałam po czym wzięłam nieprzytomnego Lenka na plecy
Beryl nawet się nie odezwał, wręcz przeciwnie, odwrócił się w drugą stronę i zaczął odchodzić. Wzdychnęłam głęboko po czym zaczęłam kierować się na tereny WWN
*Około pół godziny później*
Odnalazłam jaskinię mojej niedawno napotkanej koleżanki. Zapukałam o skały i weszłam do środka
- Jest tu kto?... - Pytałam raz po raz
Po którymś tam razie jakiś głos odpowiedział
- Proszę, proszę... - Powiedziała wadera wychodząc zza skały w jaskini
- O, Toph! Witaj
- Po cóż tu przychodzisz? - Zapytała podchodząc do mnie
- Proszę cię o pomoc - Odłożyłam Lenka na ziemię - Czy dasz radę go uleczyć?
Wadera w zamyśleniu podeszła do niego
- Hmm... - Wciąż pomrukiwała aż w końcu wyskoczyła - Ma ciężkie i poważne rany lecz co to dla mnie - Machnęła łapą - Chwila moment i wstanie na własnych siłach - Zaśmiała się chytrze
*Około dwóch godzin później*
Weszłam z powrotem do jaskini z nadzieją, że Lenkowi się polepszyło. Jak się okazało Toph już skończyła swoją pracę. Podeszłam do wątłego ciała Lenka
- I co z nim? - Zapytałam pełna zmartwień
- Wszystko w porządku... Za niedługo pewnie się zbudzi - Uśmiechnęła się - Jeżeli chcesz, to zaczekaj tu z nim lecz tuż po jego polepszeniu musisz z nim odejść
- Rozumiem i... dziękuje - Uśmiechnęłam się
Wadera wyszła z jaskini podśpiewując. Po około pół godziny Lenek zaczął odzyskiwać świadomość
<Lenku?>

poniedziałek, 25 maja 2015

Od Beryla CD EClipse

Zaraz po Eclipse, wyszedł również Andrei. Na chwilę zostałem sam z Mundusem.
- Co ci jest? - mruknąłem, bardziej sam do siebie, niż do ptaka. Ten nadal stał wpatrując się w ziemię.
- I co ty tam takiego ciekawego widzisz?! - powiedziałem, już głośniej. Tylko wzruszył ramionami. Podniósł jednak wzrok. Po chwili powiedział:
- To rzadka przypadłość...
- Nie tak prędko! Zaraz wszystkiego się dowiemy. Murka poszła za kotką.
- Myślisz, że nie widziałem? Chcę już do domu... Berylu - popatrzył mi prosto w oczy z niewypowiedzianym żalem - ja tutaj zwariuję...
Przez chwilę żałowałem, że uniosłem się gniewem.
- Przepraszam... - położyłem uszy po sobie - nie chciałem nic złego powiedzieć.
- To nie o ciebie chodzi - popatrzył w okno - ale nie wiem nawet, kiedy będę mógł wyjść... i czy wcześniej mnie nogami do przodu nie wyniosą.
- Nie! - zaprzeczyłem - nie waż się. Wszyscy czekamy na ciebie w domu.
W tej chwili wrócił Andrei razem z Murką i drobną kotką. Popatrzyłem się na nich wyczekująco.
- Na tą chwilę, nie wiemy, co konkretnie dolega panu Mundusowi. Być może, to nic groźnego. Może to tylko podrażnienie... przez chociażby ziarno piasku. Albo jakiś odłamek skały. Aa... być może - dodała po chwili ciszy - to coś groźniejszego. Nie widzę jednak szczególnych powodów do paniki.
Przez okno domu zobaczyłem nadchodzącą Eclipse. Postanowiłem na chwilę wyjść na zewnątrz.
- Eclipse! - uśmiechnąłem się, widząc waderę.
- Co jest Mundusowi? - zapytała, odwracając się w moją stronę.
- Właściwie... - zawahałem się - jeszcze nie do końca wiadomo. Możliwe jednak, że to nic groźnego.
- Możliwe?! - zdziwiła się wadera.
- Nie... dziwnie to zabrzmiało, prawda? - starałem uśmiechać się przez cały czas. Nagle, zobaczyłem starszego mężczyznę, idącego w naszym kierunku. Nie zauważył nas. Wszedł do środka.

< Eclipse? >

Od Lenka CD Eclipse

- Hrm! - chrząknąłem. Nie wiedziałem, jak mogę zacząć rozmowę. Tymczasem, starałem przypomnieć sobie moment, w którym pierwszy raz spotkałem Eclipse. Było to dawno temu, gdy na nasze tereny przybyły te dwa śmieszne wilki... Paganini... i ten drugi. Za nic nie mogę sobie przypomnieć, jak miał na imię.
Podniosłem łeb i uśmiechnąłem się. Patrzyłem w chmury zebrane na niebie. Było mi miło, że Eclipse mi towarzyszy, jednak...
Wilczyca nie odzywała się. Zmarszczyłem brwi. Czemu chce iść ze mną? Nie mogłem sobie tego wyobrazić. Raczej nie chodzi jej  mnie. Ani o siebie. Pewnie chce zobaczyć, czy w WSC wszystko w porządku.
Westchnąłem. Wreszcie, powiedziałem na poczekaniu:
- Czy... Beryl... czy WWN zamierza połączyć się z WSC zupełnie i stworzyć... jedną watahę? - wymyśliłem w końcu.
- Narazie nie było takich planów! - uśmiechnęła się zdziwiona wadera.
Między gałęziami zobaczyłem czarne futro. Ciarki przebiegły mi po grzbiecie. W mig jednak zobaczyłem, że to Gerania - jedna z postaci legend. Nie zatrzymałem się więc. "Może, jeśli nie zwrócimy na nią uwagi, ta nas nie zaczepi?" - pomyślałem.
Nie zaczepiła. Natomiast, nagle poczułem się bardzo dziwnie. Nagle, zrobiło mi się gorąco.
Eclipse chciała coś powiedzieć, jednak, jakby świadomie zacząłem pierwszy. Nie panowałem teraz nad słowami... nie myślałem nad tym, co mówię i nie troszczyłem się o to.
- Eclipse...! - powiedziałem głośno - wiesz, że znamy się już bardzo długo?
- Wiem... ale to chyba nie ma znaczenia - wadera była zaskoczona nagłym pytaniem.
- Nie ma? - popatrzyłem na nią ze zgrozą, otwierając szeroko oczy, a potem mrużąc je. Jakby nagle, coś zaczęło mnie w nie uwierać. Cały pysk zaczął mnie szczypać, a uszy piekły z gorąca. Czułem się, jakbym dostał udaru słonecznego. To musi być tak odczuwalne.
- Chyba ważne są dobre relacje. Nie to, jak długo się znamy - uśmiechnęła się Eclipse.
- Bo... Eclipse! - zatrzymałem się. Zakręciło mi się w głowie. Chciałem się równocześnie śmiać, i pogrążyć gdzieś, w zamyśleniu. W głębi, moja dusza pragnęła samotności. Z drugiej strony, poczułem ogromną radość - Eclispe! Eclipse...! - dyszałem głośno - przepraszam - potrząsnąłem łbem. Znów zrobiło mi się gorąco i tym razem, nie zastanawiałem się już nad niczym.
- Kocham cię! - krzyknąłem z rozpaczą w głosie - i nie przestanę! Jak nie chcecie tego tolerować, to zamordujcie mnie! Nie chcę już dłużej być dla nikogo uciążliwy i nie chcę już tego ukrywać. Ja cię uwielbiałem od naszego pierwszego spotkania...!! - moje przednie nogi nie wytrzymały i zgięły się w kolanach. Usiadłem, by się nie przewrócić.
- Co ty mówisz... - wilczyca pokręciła głową, cofając się o krok.
- Nie mam pojęcia! - krzyknąłem - dziś mogę powiedzieć o tym wszystkim! Beryl może mnie zamordować! Wyrwać język, czy jakoś inaczej uciszyć! Nie wytrzymam! Nie chcę wchodzić wam w życiową drogę... ale musisz być moja!
W tym momencie, przeszedł mnie dreszcz zimna. Zorientowałem się, że powiedziałem o wiele za dużo, niż chciałem. Było już za późno. Zdążyłem jeszcze tylko zobaczyć warczącego Beryla, z nastroszoną sierścią i płonącymi z gniewu oczyma. Dalej, nie widziałem nic. Przeszył mnie jakiś ostry ból. Ostre zęby, jakby kilka noży, wbiło się w mój kark.

< Eclipse? >

OD Eclipse CD Lenka

Ja wraz z Berylem szliśmy w odwiedziny do Mundusa. Po drodze rozmawialiśmy i to o różnych sprawach. Kiedy weszliśmy już na tereny wioski w oddali ujrzałam znajomą postać
- Berylu, któż to tam idzie - Wskazałam pyskiem
Beryl spojrzał wpierw na mnie a później na postać którą wskazywałam. Beryl chwilę pomyślał po czym odpowiedział
- Tuż to przecież Lenek! - Uśmiechnął się ukradkiem - Swoją drogą, dawno go nie widziałem...
- Nie masz się co dziwić... tyle co się działo - Uśmiechnęłam się odwracając głowę
- Echh, może masz rację...
Wtedy minęliśmy się z Lenkiem
- Dzień dobry... - Stanął i ukłonił się
- Witaj Lenku - Uśmiechnął się Beryl - Cóż cię tu sprowadza?
- Zajrzałem do Mundusa jednakże moja przerwa się zakończyła. Już wracam do watahy
- Och, rozumiem... - Powiedział Beryl kładąc uszy po sobie - A myślałem, że trochę porozmawiamy
- Już niedługo zapewne się spotkamy - Uśmiechnął się Lenek
- Berylu, mogę prosić cię na słówko? - Wtrąciłam się do ich rozmowy
- Jasne... - Powiedział po czym odeszliśmy kilka kroków od Lenka
- O co chodzi? - Zapytał
- Mogę iść przecież z Lenkiem. Nie będę zawracała wam głowy - Machnęłam łapą
- Doprawdy? Chcesz to dla mnie zrobić?
- Oczywiście... w końcu, potrzebujemy też innego towarzystwa, prawda?
- Prawda! - Powiedział o czym mnie pocałował - Za niedługo wrócę... - Powiedział i odszedł
- Będę czekała! - Krzyknęłam do ukochanego po czym podeszłam do Lenka - A więc, chodźmy!
Lenek wydawał się być zdziwiony
- Ależ Eclipse, nie idziesz z Berylem?
- Postanowiliśmy pospędzać trochę czasu z innymi - Uśmiechnęłam się do niego
Wilk również się uśmiechnął lecz zaraz się to zmieniło
- Jestem zadowolony, że mogę spędzać z tobą czas jednakże muszę bacznie obserwować tereny, w końcu to moja praca - Zaczął dumnie iść
- Och już przestań - Machnęłam łapą - Jak ty nie możesz się urwać z "pracy" to będę ci towarzyszyła - Uśmiechnęłam się do basiora
Ten odwzajemnił uśmiech. Po kilkunastu minutach znaleźliśmy się na terenach naszej watahy
<Lenek?>

Od Eclipse CD Beryla

Murka poszła za kotką. Zaczęłam się rozglądać po okolicy. Zostawiłam chłopców "sam na sam". Stanęłam na drodze. Spojrzałam w prawo, w lewo oraz na wprost. Nagle, coś mignęło mi przed oczami. Przekręciłam głowę po czym ruszyłam za tym "czymś". Po kilku minutach poszukiwań zorientowałam się, że zgubiłam drogę powrotną do mych towarzyszy. Trochę się zmartwiłam kiedy nagle wyszłam z wioski. Usiadłam przez bujną roślinnością kiedy usłyszałam śmiech. Uniosłam głowę a tam ujrzałam piękną waderę. Uśmiechała się do mnie. Kiedy się jej przyjrzałam, zauważyłam, że jest ślepa
- Na co się tak patrzysz? - Zapytała
- Um...
- Speszyłam cię tym? Wiem, że to dziwnie wygląda. Ślepa wilczyca... jednakże mi to nie przeszkadza . Wiem, że pewnie nigdy ślepego nie widziałaś- Zaśmiała się
- Skąd to wiesz? - Zdziwiłam się
- Choć jestem ślepa widzę więcej niż sobie wyobrażasz
- Co? Niby w jaki sposób?!
- Mam swoje sposoby... Czuję, że jesteś zagubiona, co robisz w pobliżu ludzi?
- Jestem w odwiedzinach... Mój przyjaciel został zabrany do tutejszego weterynarza
- Rozumiem...
- A tak poza tym kim jesteś i z jakiego stada pochodzisz? W końcu, po drodze żadnej watahy nie widziałam
- Ma wataha jest połączona z twoją
- Połączona z... - Pomyślałam - Pochodzisz z Watahy Wielkich Nadziei! - Wykrzyknęłam
- Brawo! A zwę się Toph - Ukłoniła się lekko
- A ja jestem... - Przerwała mi
- Eclipse wiem, wiem... Młoda wybranka wciąż mówi o swej dawnej watasze... - Zaśmiała się cicho
- Wiesz co, nie jesteś tak jak inni z tamtej watahy
- A jaką byś chciała mnie poznać?
- No nie wiem... Aksel jest bardzo porywczy i władczy tak jak i inni... - Znów mi przerwała
- Posłuchaj! - Powiedziała stanowczo - Jestem waderą z licznymi przeżyciami, z wieloma latami i wieloma umiejętnościami. Mam podzielną uwagę tak samo jak i charakter. Czasem jestem inna niż teraz jak dla ciebie jestem - Warknęła po czym głęboko wzdychnęła - Oczywiście, mój hmmm... bratanek Aksel nie wpływa na mnie aż tak - Pokręciła głową
- Jesteś jego ciotką? - Zapytała z niedowierzaniem
Ta w odpowiedzi zaśmiała się
- Można tak powiedzieć. Jest mi bardzo bliski. Często sobie nawzajem pomagamy... - Wzdychnęła
- Rozumiem
Nastała cisza. Rozejrzałam się wokół. Chcę wrócić do domu, do moich przyjaciół... - Pomyślałam wzdychając. Wtedy słyszałam głos wadery
- A więc chodź... - Ruszyła przed siebie
- Co, a-ale gdzie?! - Zapytałam podchodząc do niej i wyrównując z nią krok
- Zaprowadzę cię do twych przyjaciół a co myślałaś?
- No ale ty przecież... - Przerwała mi
- Choć jestem ślepa mam wyostrzone inne zmysły dlatego przetwarzam sobie teren w głowie a poza tym panuję nad ziemią a to mi bardzo pomaga - Wzdychnęła po czym się wyciszyła
Również zamilkłam. Po kilku minutach ujrzałam znajomy dom. Nadal znajdowali się tam Beryl, Mundus, Andrei oraz Murka wraz z kotką. Rozmawiali. Nagle wadera zatrzymała się
- A więc żegnaj, muszę już powrócić do watahy, jestem tam bardzo potrzebna...
- Dobrze a więc żegnaj - Powiedziałam i zaczęłam iść w stronę moich przyjaciół
Kiedy się odwróciłam wadery już nie było. Nagle usłyszałam głos Beryla
<Beryl?>

sobota, 23 maja 2015

Od Lenka

Krążyłem bez celu po terenach watahy. Jako stróż, przez ostatnie osiem lat życia nie robiłem praktycznie nic innego. Postanowiłem, jako, że miałem chwilową przerwę w pracy, udać się na wieś, by odwiedzić Mundusa znajdującego się u weterynarza. Miałem drobny kłopot, ze znalezieniem domu weterynarza, lecz w końcu udało mi się tam dostać.
- Witaj, Mundusie! - wyrzekłem, widząc ptaka leżącego samotnie pod ścianą. Chyba spał. Widząc mnie, podniósł głowę i otworzył oczy.
- Witaj, Lenku! Co ty tutaj robisz...?
- Przyszedłem cię odwiedzić.
- Jakże mi miło! - ptak delikatnie przekrzywił głowę, zmrużył oczy i uśmiechnął się - masz więc problem?
- Nie... - przeniosłem wzrok na podłogę - to znaczy, nie z problemem tu przychodzę. Ale mimo wszystko, chciałbym ci go wyjawić. Tylko, że nie wiem, czy mogę.
- Boisz się, że powtórzę komuś, kto nie powinien tego słyszeć? - uśmiechnął się ptak.
- W sumie, nie... nie powtórzysz.
- Więc boisz się, że cię nie zrozumiem.
- Nie... chyba nie. Na pewno chcesz wiedzieć? - skrzywiłem się, jakby chcąc powiedzieć: "to przecież takie nieważne!".
- Po to tu przyszedłeś - powiedział pewnie ptak.
- Skąd możesz to wiedzieć?! - oburzyłem się.
- Bo nie zapytałeś mnie o zdrowie - uśmiechnął się spokojnie.
Speszyłem się. Nie wiedziałem,co odpowiedzieć. Powinienem był jednak zapytać. Kompletnie wyleciało mi to z głowy.
- A jak zdrowie? - skuliłem się.
- Hrm...! Dobrze.
- Bo... - zacząłem po chwili ciszy - już dłużej tego nie wytrzymam.
- Więc powiedz jej to.
- Co? - to kompletnie zbiło mnie z tropu.
- Nic. Może nie o to ci chodzi.

- Chyba moje życie musi być nieszczęśliwe. Zakochałem się.
- Więc jednak o to.
- I to musi być nieszczęśliwe, gdyż jedyna wybranka mojego serce jest już mężatką. Nie zrozumiesz! Ciebie te problemy nie dotyczą.
- Masz rację, nie dotyczą - westchnął.
- Czy ty w ogóle spotkałeś jakąś kobietę podobną do ciebie, oprócz swojej matki i siostry? - zapytałem zirytowany - czy ty w ogóle spotkałeś kogoś podobnego do siebie...
- Nie. Jesteśmy unikalne. Pojawiamy się i znikamy nagle. A żyjemy pojedynczo. Jesteśmy gatunkiem stosunkowo wymarłym. O ile kiedyś był bardziej 'żywy'.
- Widzisz - zwiesiłem łeb - nie zrozumiesz.
- Kto to? - zapytał.
- Nie! Tego ci nie powiem! - żachnąłem się.
- Nie musisz. Tak dziwnie patrzysz się na nią, gdy przechodzi, że pewnie już pięć razy zdradziłeś to bez słów.
- Co?! - aż podskoczyłem.
- Nic! - padła krótka odpowiedź.

- Mimo wszystko, lepiej się komuś wyżalić. I spać spokojnie  - wstałem i ziewnąłem - Ech... cześć! Muszę już iść, bo kończy mi się przerwa w pracy. Wpadnę jeszcze - pożegnałem się.
Na jednej z wiejskich dróg, spotkałem Eclipse i Beryla. Szli w przeciwną stronę.

< Eclipse? >

Od Lenka CD Nisan

Spuściłem łeb. Szkoda mi było Nisan.
- Wiesz... gdybym tylko mógł, zrobiłbym co tylko jest w mojej mocy, by... - nie wiedziałem, co mogę powiedzieć w tym momencie.
- Nic nie mów - pokręciła głową Nisan - nie mógłbyś.
- Masz rację - westchnąłem. Podszedłem do wadery i usiadłem obok niej.
- Już niedługo pełnia - spojrzałem w niebo - będzie ładny księżyc. Pójdziemy go zobaczyć razem? - zapytałem, a na moim pysku pojawi się uśmiech. Nisan jednak nie odpowiedziała. Zamyśliła się chyba, patrząc w dal. Nie chciałem jej tego przerywać.
Po kilku minutach, cisza zrobiła się uciążliwa. Z oddali usłyszałem szczekanie.
- Słyszysz? - zapytałem zaniepokojony.
- Tak. Psy.
- Są daleko...?
- Tak.
Szczekanie przybliżało się.
- To pewnie psy ze wsi - westchnąłem - zaraz tu będą.
Rzeczywiście, w pewnej chwili, zza drzew wyskoczyły trzy psy. Dwa rasy nieokreślonej oraz młody doberman. O ile dwa pierwsze widząc nas z początku zamierzały się wycofać, trzeci począł szczerzyć kły i warczeć. Dwa pierwsze niepewnie podążyły za nim.

< Nisan? >

Od Beryla CD Eclipse

Popatrzyłem na ptaka. Nie wydawał się być specjalnie przejęty wydarzeniami, które nastąpiły w WSC, tak, jak nie wydawał się być przejęty swoim zdrowiem.
- To... - rozejrzałem się po drewnianej izdepce - nic ci tu nie grozi?
- Nie. Dlaczego?
- To jednak ludzie - zadrżałem na samą myśl, spotkania jednego z nich - nie wiadomo, czego się po nich spodziewać.
- Ee... - machnął skrzydłem - to jakiś stary weterynarz, lubujący się w ornitologii.
- Ornitologii... - uśmiechnąłem się niepewnie. Byłem jednak przekonany, że ma to coś wspólnego z Mundusem. Ten westchnął. Popatrzyłem na niego jeszcze raz. Nagle posmutniał. Zapadła cisza.
- Chodźmy już - zwróciłem się do Eclipse. Mundus podniósł wzrok. Nie chciałem dłużej narażać się na spotkanie z ludźmi, więc powiedziałem.
- Chodź, Eclipse. Jeszcze cię odwiedzimy, Mundusie. Trzymaj się!
Wróciliśmy na nasze tereny. Było mi trochę przykro zostawiać ptaka samego wśród ludzi. Tym bardziej, że żegnał nas ze łzami w oczach.
- Wstrząśnienie... wstrząs... myślisz, że on powiedział nam wszystko, co chcieliśmy wiedzieć? - zapytałem Eclipse.
- Nie wiem - odpowiedziała - Czy nie wydaje ci się dziwne, że nie miał usztywnionego skrzydła...? Jest złamane...
- Aha... trzeba będzie jednak później do niego wrócić i dopytać.
Tymczasem jednak, zmierzaliśmy do domu. Na dworze było szaro i pochmurno. Nie chciało się wychodzić z jaskini. Resztę dnia więc, spędziliśmy na jedzeniu upolowanego wczoraj dzika.
Następnego dnia, przed południem, odwiedzili nas Murka i Andrei. Już bardzo dawno nie widziałem mojej ciotecznej siostry poza obszarem gór. Przybyła, oczywiście, w konkretnym celu.
- Witajcie! - uśmiechnęła się słabo - jak Mundek?
- Ech... dobrze - zawahałem się. Jeśli nadal się o niego martwisz, może następnym razem pójdziesz z nami? - zaproponowałem - tam jest raczej bezpiecznie.
- Chciałabym, ale nie wiem, czy Andrei się zgodzi... - spuściła wzrok.
- Mało tego - powiedział pewnie - pójdę z wami. Nie pozwolę, by coś mu się stało... to... towarzysz Murki, więc musi być dla mnie ważny - zakończył szybko.
- Na razie nie wygląda to groźnie. Myśleliśmy, że będzie gorzej - uśmiechnęła się Eclipse.
- A jeśli... poszlibyśmy dzisiaj? - z nadzieją w oczach zapytała Murka.
- Nie mam nic przeciwko temu - Andrei wstał, już gotowy do wyjścia.
Wymieniliśmy z Eclipse zdziwione spojrzenia.
- Jeżeli tak bardzo chcecie... - wzruszyłem ramionami - chociaż nie widzę takiej potrzeby.
- Ja widzę - warknął Andrei - prowadźcie!
Pomimo, iż nie miałem ochoty wracać do wsi, spotykać ludzi i walczyć z psami, pomimo, iż wcale nie chciałem patrzeć na, chociażby samego Mundusa i jego smutne oczy, razem z Eclipse, Murką i Andreiem wyruszyliśmy na wieś.
Już nad rzeką, przy pierwszych domach, spotkaliśmy przeciwności. Oto z zabudowań jednego z domów, wyskoczył olbrzymi owczarek podhalański. Psy te, z racji swej pasterskiej specjalizacji, nie przepadają za wilkami. Tego, na szczęście, zatrzymało metalowe ogrodzenie. Począł więc szczekać i warczeć. Miałem nadzieję, że za swoim psem, nie wybiegnie właściciel. Na szczęście, nikt nie pojawił się na podwórzu.
Podążaliśmy drogą wzdłuż sporych podwórek i niewielkich domków. Nigdzie nie widać było ani jednego człowieka. Nagle, zza krzaku bzu wyskoczył kogut. Rozpostarł skrzydła i rzucił się na mnie. Przejechał pazurami po moim pysku i wskoczył na płot. Syknąłem z bólu. Ten, z wysokości drewnianych belek zapiał i krzyknął:
- Wilki! Patrzcie, no, wilki! Już dosyć mam takich dziwactw w naszej wsi! Jeszcze wilki tu przypełzły! Zaraz pomordują nam kury! Gospodarzu! Oni przybyli po ofiarę!
- Uciszże się, głupi ptaku - krzyknął Andrei - i wskaż nam dom weterynarza. Nie chcemy pożerać twoich kur. Błąkamy się po tej wiosce...
- Tam! - kogut wskazał skrzydłem odchodzącą w bok uliczkę - ale nie idźcie tam! Tam mieszka myśliwy!
- Gdzie! - przerwała Murka, nie mogąc wytrzymać już krzyków koguta.
- Zaraz obok! - odpowiedział, po czym zeskoczył z płotu i pognał przed siebie.
Ruszyliśmy, nie zwracając na niego uwagi. Po chwili, byliśmy już w domu weterynarza.
Mundus stał oparty o stołek stojący przy ścianie i rozmawiał z jakąś dzikim gąsiorem, kulejącym na jedną nogę. Gdy nas zobaczył, przerwał rozmowę i podszedł do nas.
- Przyszliście? - zmierzył nas wzrokiem.
- Co ci jest, Mundusie! - spytała zatroskana Murka.
- Nic poważnego... - spuścił wzrok - jednak nie mam złamanego skrzydła. Właściwie, nie wiadomo co się z nim stało.
Nagle, bezszelestnie zbliżyła się do nas niewielka, łaciata kotka.
- Pan wstał? - zapytała, siadając na podłodze. Popatrzyła na nas bez lęku i uśmiechnęła się.
- A państwo pewnie do pana Mundusa? Odwiedzacie go? To dobrze. Z pana okiem nic się nie pogorszyło.
Ptak chrząknął. Wbił wzrok w ziemię. Kotka tymczasem, wstała i powiedziała:
- Zaraz przyniosę jedzenie. Bardzo dobre, pan lubi cykorię...?
Odeszła. Popatrzyliśmy na Mundusa, który nadal nie spuszczał wzroku z podłogi. Stał bez słowa.
- Z okiem... - westchnąłem zirytowany. Liczyłem, że wytłumaczy, o co chodzi. Nic jednak nie powiedział.
- Kim jest ta kotka? - zapytał Andrei.
- Opiekuje się nami. Trochę jak pielęgniarka - odrzekł wreszcie ptak.
- Murko, idź proszę za nią i zapytaj, co mu tak naprawdę dolega, bo nie wytrzymam - wilczur położył uszy po sobie.

< Eclipse? >

piątek, 22 maja 2015

Od Eclipse CD Beryla

Zamyśliłam się. Sprawa z Mundusem plus te inne... co się tu dzieje?! Z rozmyśleń wyrwał mnie Beryl szturchając mnie w bok
- Hej Eclipse, wszystko gra?
- Tak... Tak jest w porządku
Basior uśmiechnął się lekko po czym skierował wzrok na roztrzęsioną Murkę i próbującego ją uspokoić, Andreia
- Możemy tylko zaczekać... - Stwierdził Beryl
- Jak to tylko czekać?! - Zapytał zirytowany Andrei - Wpierw ma córka a teraz.. on!
- Przykro mi Andrei, Murko... nic nie możemy zrobić. Mundus musi zdać się na łaskę ludzi
- A jeżeli go ta łaska nie dosięgnie?! - Warknął Andrei
- To wtedy zareagujemy jednakże teraz tylko ludzie mogą mu pomóc. A jak na tą chwilę musimy was przeprosić - Ukłonił się lekko - Do zobaczenia później
Również się ukłoniłam po czym odeszliśmy. Nagle podbiegła do nas Murka
- Proszę, zróbcie coś. Martwię się o Mundka... - Wzdychnęła
- Oczywiście - Uśmiechnęłam się - Zajrzymy do osady ludzi, dzisiaj
Murka w odpowiedzi uśmiechnęła się i odbiegła
- Naprawdę chcemy tam iść? - Zapytał Beryl
- Ehh, może i nie lecz musimy sprawdzić co tam u naszego przyjaciela
- Przyjaciela...
- Och już nie marudź! - Zaśmiałam się po czym ucałowałam Beryla
Ten od razu stał się weselszy. Po godzinie ruszyliśmy w drogę. Szliśmy spokojnie polną drogą wsłuchując się w naturę. W międzyczasie dużo rozmawialiśmy o przyszłości. Nagle, gwałtownie się zatrzymałam. Beryl szedł jeszcze kilka kroków
- Co się stało? - Zapytał odwracając się w moją stronę
- Nie-nie wiem... - Pokręciłam głową
Kiedy zrobiłam krok usłyszałam coś w krzakach. Zastrzygłam uszami po czym wytężyłam wzrok
- Psy... - Wyszeptałam
Nagle pośród krzaków przeleciała znajoma sylwetka
- Eclipse uważaj! - Krzyknął Beryl skacząc w moją stronę
Wiedziałam, że pies jest za mną więc się schyliłam. Beryl wpadł wprost na psa wgniatając go w ziemię. Zaczął warczeć natomiast pies zaczął walczyć. Podeszłam do Beryla
- Dziękuje...
- Niema za co... A ty, mów gdzie jest najbliższa wieś z niebieskim ptakiem!
Pies zaśmiał się
- Ha! I wy, brudne wilki myślicie, że coś powiem? Ha-haha! - Wyśmiał nas
- Zaraz nie będzie ci tak do śmiechu! - Beryl ugryzł ucho psu po czym zaczął je szarpać
Pies zaczął piszczeć. W końcu Beryl zaprzestał
- Zaczniesz mówić? - Warknął
Pies skulił ogon i położył uszy po sobie po czym skiną głowę
- Dziękuje! - Prychnął Beryl i zszedł z psa
Pies wstał nadal patrząc na Beryla po czym drgającym głosem wykrztusił
- Niedaleko znajduje się wieś a tam znajduje się dziwna, niebieska czapla...
- Mundus...! - Syknęłam razem z Berylem
- Prowadź! - Powiedziałam zbliżając się do psa
- O-oczywiście. lecz nie sądzicie, że ludzie was zauważą?
- To nic... musimy zobaczyć się z ptakiem! - Wzdychnęłam
- O-oczywiście, chodźcie... - Szepnął pies i zaczął iść
My posłusznie poszliśmy za nim. Podróż trwała dość krótko (ok. 10-15 min) a kiedy już doszliśmy podziękowaliśmy psu oraz przeprosiliśmy go za... tamto. Pies wyrozumiały, odszedł w las
- Myślisz, że nie kłamie? - Zapytał Beryl
- Pies jest naszym dalekim kuzynem tak więc... chyba jest szlachetny - Stwierdziłam
Beryl wzruszył ramionami. Ruszyliśmy dalej. Szliśmy pomiędzy chatami niezauważalni aż do pewnego czasu. Nagle z jednej z uliczek wybiegły trzy psy. Zaczęły na nas warczeć
- Czego wy tu... dzikusy?!
- Nie chcemy walczyć! - Wzdychnął Beryl - Poszukujemy niebieskiej czaply, przybyła tu dziś
- No i? Co nas to obchodzi? - Odpowiedział jeden z nich
- Wy wtargnęliście na nasz teren a więc poniesiecie konsekwencje! - Warknął ich przywódca po czym ruszył na nas
Nagle pies oberwał kamieniem i padł na ziemię. Pozostałe podzieliły jego los. Psy uciekły lecz my byliśmy pod pewnym ostrzałem. Jak jednak nas zdziwiło nas nie atakowano. Odwróciliśmy się a tam stała jakaś mała dziewczynka. Przykucnęła przy nas mówiąc
- A więc wy jesteście wilki... nigdy was nie widziałam - Powiedziała i podeszła do mnie po czym zaczęła mnie... głaskać
Było to dziwne ale i przyjemne. Niestety jak to natura nakazuje odsunęłam się od niej. Spojrzałąm się na Beryla
- Nie jesteście tutaj jedyni dziwni - Zaśmiała się - Dzisiaj przybyła niebieska czapla! - Wykrzyknęła
- Mundus! - Zawołaliśmy zachwyceni zapominając o tym, że koło nas znajduje się dziecko człeka
Dziewczynka była zszokowana ale i podekscytowana. Zaczęła wokół nas skakać. Zasiadliśmy na ziemi
- Dziewczynko, przyrzekaj, żę nikomu o tym nie powiesz
Dziewczynka uspokoiła się
- Przyrzekam! A więc szukacie czaply...
Skinęliśmy głowami
- Czapla znajduje się tam - Wskazała drewniany dom
Skinęliśmy głowami w ramach podziękowania. Wemknęliśmy się przez otwarte drzwi i zaczęliśmy się rozglądać. Nagle usłyszeliśmy znajome chrząkanie. Weszliśmy do jednego z pokoi a tam siedział...
- Mundusie! - Krzyknęliśmy radośnie podbiegając do ptaka
- Berylu... Eclipse? Wy, tutaj?
- Oczywiście! - Uśmiechnął się Beryl - Co- co się stało? Jaki werdykt?
- Ech... mam tak zwane wstrząśnienie mózgu, złamane prawe skrzydło oraz zwichniętą nogę
- Uuu, to czyli, że nie możesz wrócić do domu - Wzdychnęłam
- Jak na razie... nie - Pokręcił głową
- No cóż, powiemy to Murce - Oznajmił Beryl
- A tam, co się dzieje? - Zapytał Mundus
- Noo, może to, że Andrei zabrał Lerkę do WWN - Uśmiechnęłam się sztucznie
Ptakowi opadła szczęka
- Ze co?! - Wykrzyknął - A-ale... jak to?!
- Od tak... była zawarta umowa - Powiedział Beryl
- Ach rozumiem... a jak to przyjęli Murka i Andrei
- Jak znasz Murkę - przyjęła to spokojniej niż Andrei który chciał walczyć o Lerkę
- Naprawdę?
- Tak - Przytaknęłam
<Beryl, trooochu się rozpisałam, sorka :)>

Eclipse jest w ciąży!

Eclipse również jest w ciąży. WSC będzie jeszcze większa niż poprzednio!

                                                                                 Wasz samiec alfa,
                                                                                       Beryl

Od Andreia CD Nisan


Walczyłem w dwoma czarnymi wilczurami. Broniłem się przez dłuższy czas, lecz nagle zobaczyłem biegnące przez łąkę kolejne cztery wilki. Z sześcioma, silniejszymi ode mnie sobie nie poradzę. Dałem za wygraną. Upadłem na ziemię i czekałem, co nastąpi.
I stała się rzecz nieprzewidywana.
cztery bure wilczury rzuciły się nie na mnie, a na napastników! Po chwili znów trwała walka. Teraz, postanowiłem się do niej przyłączyć. Po krótkiej chwili, napastnicy leżeli martwi na ziemi. Nieznane wilczury zaś, stały przed nami bez słowa.
- Kim jesteście? - zapytałem, marszcząc brwi - i dlaczego nam pomogliście? Nie jesteście przypadkiem włóczęgami bez watahy? - warknąłem.
- Och, my się już spotkaliśmy,. Andreiu! - roześmiał się jeden z wilków.
- Co? - Wbiłem pytający wzrok w wilczura, podchodząc do leżącej na ziemi Nisan. Popatrzyłem na nią smutno. Tymczasem, wilczur zakomenderował:
- Przynieście coś do zatamowania krwi. Czy chcesz, byśmy pomogli ci zanieść ją do medyka? - zapytał mnie.
- Och! Jeśli bylibyście tak mili...
- A więc chodźmy.
W drodze, postanowiłem wrócić jeszcze raz do poprzedniego tematu.
- Gdzie niby mielibyśmy się spotkać? - mruknąłem nieufnie.
- Ach, odwiedziłeś nas niedawno... w WWN. Nie przypominasz sobie, jak postanowiłeś odebrać Akselowi swoją córkę*? - znów się roześmiał.
- Hm - zacisnąłem zęby - pamiętam.
Teraz, rzeczywiście przypomniałem sobie, że tajemnicze wilki, które pomogły nam chwilę wcześniej, były tak naprawdę częścią straży Aksela - samca alfa WWN i mojego zięcia. Wilk, z którym rozmawiałem, był ich dowódcą.

https://pubslush.com/uploads/books/0000004325/book_image.jpg

- Pozostaje mi tylko pytanie: co wy tu robicie? - zadałem kolejne pytanie.
- Akurat przechodziliśmy niedaleko. Przypominam, że jesteście prawie na naszych terenach.
- Tak, wiem - westchnąłem.

< Nisan? >
*Patrz: opowiadanie Od Beryla CD Eclipse.

Odchodzą! Wielkie wygnanie.

Ponieważ wielokrotnie pisałem do nich wiadomości przypominające o pisaniu opowiadań (nie uzyskałem odpowiedzi), z naszej watahy zostają wyrzuceni:

 http://fc09.deviantart.net/fs29/f/2009/249/9/9/oldy_by_xcelestex.png
Kauneus - powód: tak się nie robi. O nie.

ZDJĘCIE
Sky - powód: nie pisanie opowiadań przez długi czas.

https://encrypted-tbn2.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcSm_psoJpGoSNjJK72uXoiKRLf5li_febFrPSri4MtUne2VIu_A
Rain - powód: nie pisanie opowiadań przez dłuższy czas

https://encrypted-tbn1.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcQ8MeiYt4gMTcyYOqVu7BnvuATmCMWtbfSobRlgWUi6JyNt0ayo
Jamain - powód: nie pisanie opowiadań przez długi czas


Sei - powód: nie pisanie opowiadań przez dłużysz czas.

 
Riven - powód: nie pisanie opowiadań przez długi czas.

                                                                             Wasz samiec alfa,
                                                                                  Beryl

czwartek, 21 maja 2015

Od Beryla CD Eclipse

E... Eclipse, moja droga - uśmiechnąłem się.
Nie powiedziałem nic więcej. W tej chwili zapomniałem o wszystkich problemach. Wróciliśmy do jaskini, już w dobrych humorach. Spędziliśmy tam dobre dwie godziny*, po czym wyszliśmy na łąkę, która wydawała się być piękniejsza niż zwykle. Nim księżyc wzeszedł, wybraliśmy się jeszcze na spacer nad jezioro.
Po miło spędzonym wieczorze, powrocie do jaskini i cudownie ciepłej, urzekającej nocy zajętej spokojnym snem "uczciwego człowieka", pozbawionej zmartwień, nadszedł dzień. Równie piękny jak część poprzedniego. Wstaliśmy wypoczęci i zadowoleni. Jednak już tego samego ranka trzeba było przypomnieć sobie o burej rzeczywistości. Do naszej jaskini bowiem, nie pukając i nie zapowiadając się, wkroczył Andrei. Siedzieliśmy akurat w grocie, rozmawiając na różne tematy. Wilk stanął na środku jaskini i powiedział głośno:
- Dość tego! Wczoraj zniknęliście jak cienie, nie wyjaśniając nawet tej sprawy!
- Myślę, że już wszystko wyjaśniliśmy - mruknąłem.
- Nie. Nic nie wyjaśniliśmy - ponuro i groźnie odparł Andrei.
Spuścił łeb, patrząc na mnie pełnym żalu i wyrzutów wzrokiem.
- Więc... co chcesz wiedzieć? - warknąłem.
- Co zrobiliście z moją córką?! - Andrei zerwał się z miejsca.
- Jest szczęśliwa i bezpieczna.
Oczy basiora błysnęły złowrogo w ciemnej jaskini. Westchnąłem.
- Czego chcesz, Andreiu?
- Już powiedziałem.
- Lerka... ma nowy dom... tego wymagała sytuacja.
- Nie zgadzam się na to!
Wstałem bez słowa. Nie miałem już co powiedzieć. Do Andreia nie docierały żadne argumenty.
- Pójdę tam - wycedził przez zęby wilczur - i wrócę do domu z Lerką.
- Nie! - krzyknąłem. Było jednak za późno. Andrei zniknął w lesie.
- Eclipse! Musimy iść za nim - skoczyłem na przód. Nie wiadomo, do czego zdolny jest ten wilk.
W przeciągu pół godziny znaleźliśmy się na terenach WWN. Wyraźnie czułem zapach Andreia. W pewnym momencie, usłyszałem jego głos. Zatrzymaliśmy się.
- Słyszysz? - Eclipse wyprostowała się. Kiwnąłem głową.
Po chwili znaleźliśmy się na polanie. westchnąłem z ulgą. Andrei leżał na ziemi, przygnieciony przez kilka ciemnych wilków - strażników. Aksel i Lerka stali obok zdziwieni.
- Berylu, wytłumacz mi proszę, skąd on się tu wziął - syknął Aksel widząc nas.
- To... - położyłem uszy po sobie - nieważne.
- Widzę. Z resztą, nie mam teraz nastroju na bójkę. Lerka potrzebuje spokoju.
Zdziwiła mnie ta opiekuńczość Aksela. Postanowiłem jednak nie wgłębiać się w ich sprawy.
Gdy Andrei ochłonął i uspokoił się, wróciliśmy do jaskini. Gdy mijaliśmy jaskinię Murki i Andreia, stało się coś, czego nie spodziewałbym się... w takiej chwili. Z jaskini wyszła, szlochając, Murka.
- Murko! Co się stało?! - Andrei podbiegł do wadery.
- Byliśmy z Mundusem... w lesie. W górach. Wracaliśmy od Strzygi... bo dała mi zioła do jedzenia... Jak szli... szliśmy po skałach... kamienie obsunęły się pode mną... zsunęłam się ze skały... kamienie poleciały w dół, na Mundusa. Nic mi się nie stało. Ale Mundus jest u weterynarza we wsi. Boję się o niego... jak Lenek niósł go do wsi, do lekarza, ledwo był żyw. On... ma tam zostać kilka miesięcy! Albo jeszcze dłużej, nie wiem.

< Eclpse? >
* "Dobre dwie godziny" - o dokładnie 0.032% większe od zwykłych dwóch godzin.

Lerka jest w ciąży!

Już niedługo nasza wataha powiększy się! Lerka zostanie matką - gratulujemy!

                                                                          Wasz samiec alfa,
                                                                              Beryl

Od Eclipse CD Beryla

Usłyszeliśmy przerażający krzyk. Wparowaliśmy do jaskini jak rozszalali. Jak się okazało byli już tam dwa wilki z watahy Aksel'a którzy atakowali a właściwie walczyli z Andrei'em. W kącie siedziały Murka i Lerka strzeżone przez następne dwa wilki. Nagle Andrei został przygnieciony przez wilki. Ja wraz z Berylem patrzyliśmy na to bez słowa lecz wtedy usłyszeliśmy warkot
- Berylu Eclipse! Zróbcie, że coś!! - Krzyczał przytłumiony przez wilki
Wtedy wszystkie cztery obce wilki spojrzały się na mnie. Zaczęli warczeć lecz już po chwili przestali, tak jakby się czegoś przestraszyli. Jak się okazało do jaskini wszedł Aksel z tym swoim uśmieszkiem
- Och Beryl i Eclipse, już dotarliście? Co was tu sprowadza? - Zapytał okrążając nas
- To wy ich.... to wy ich znacie?! - Powiedziała zdziwiona Murka - Co oni od nas chcą?...
Spojrzałam na Beryla a on na mnie. Wzdychnęliśmy głęboko. Wtedy do jaskini wszedł Mundus. Jakby nie widział całego zajścia, wszedł z pustym wzrokiem do środka. Po kilku minutach zorientował się co się właśnie dzieje
- Co ty... co WY tu robicie?!! - Machnął skrzydłami na prawo i lewo
- Jak to co przyjacielu...? - Zapytał Aksel podchodząc do ptaka
- Przy... przyjacielu?!!?! - Warknął Andrei zrzucając z siebie obydwa wilki
Otrząsnął się po czym zaczął szarżować w stronę Aksel'a lecz wtedy Beryl go zatrzymał
- Co ty... co ty robisz, Berylu? Oni wtargnęli na nasze tereny!
- O nie Andreiu, oni są tu po coś a właściwie po kogoś - Spojrzał się znacząco na Lerkę
Lerka na widok wzroku Beryla położyła uszy po sobie po czym z trudem przełknęła ślinę. Ominęła wilki stróżujące przy niej i przy Murce po czym podeszła na mnie
- A więc to dziś... - Mruknęła spode łba
Wyglądała na bardzo smutną a wtedy poczułam się jeszcze bardziej winna w tej sprawie niż dotychczas
- Nie martw się... - Szepnęłam do niej - Mój przyjaciel wciąż będzie cię strzegł
Lerka podniosła głowę w moją stronę
- Niby kto taki?
Wzdychnęłam ponieważ wiedziałam co się stanie kiedy wymówię jego imię
- Moster...
A wtedy z cienia wyłonił się śmiech, oczy przelane czerwienią oraz ostre jak brzytwy zęby
- Witajcie, witajcie moi mili... - Powiedział cień podchodząc do mnie - Witaj Eclipse... - Szepnął i stanął za mną
- A ty... kim niby jesteś? - Warknął Andrei
- Jam jest Moster, pan cienia i wszystkiego co najgorsze - Zaśmiał się przebiegle - Oraz przyjaciel otóż tej osóbki - Wskazał na mnie
- Nie jesteś naszym przyjacielem! - Warknął stanowczo Beryl
Zapadła cisza. Teraz wszyscy byliśmy zgromadzeni w jednej jaskini. Wtedy Aksel powiedział
- A więc, zabiorę już moją małżonkę do siebie... - Mówiąc to straże zaczęły pchać Lerkę w stronę wyjścia
Jakbyśmy mogli się spodziewać, Andrei był temu przeciwny
- A ty co niby robisz z moją córką?!
- Jak to co? To oni ci a właściwie wam nic nie powiedzieli? - Powiedział wskazując na mnie i na Beryla
Andrei spojrzał się na nas ze złością
- Co tu się dzieje? - Warknął
- Ech.. - Zaczęłam
- Aksel wybrał Lerkę za żonę. Na mocy paktu omówionego przez nas - Alfy pozwoliliśmy Akselowi posiąść Lerkę za żonę - Powiedział dumnie Beryl
- Co?! - Pisnęła Murka siadając na ziemię przy Andreiu
- No właśnie! Czy ja wraz z Murką powiedzieliśmy, że nasza córka może wyjść za mąż?!
- Przykro nam lecz oni już od pewnego czasu są małżeństwem
- Co? A to niby od jakiego czasu?
- Od około tygodnia... - Mruknął z uśmieszkiem Aksel
- Ty, ty!!! - Andrei rzucił się na Aksela jednakże ten został obroniony przez jego straże
- Straaaszliwie mi przykro jednakże ja i moja ukochana musimy już odejść... - Wstał - Chodźmy!
Grupa odeszła zostawiając nas w niezręcznej sytuacji. Podeszłam do Monstera
- Strzeż Lerki jak oka w głowie
Moster ukłonił się po czym zniknął w cieniu jaskini. Podeszłam do Beryla ocierając się o jego pysk a wtedy usłyszeliśmy znajomy warkot
- I wy się macie... macie za godne Alfy?! - Rzucił z wściekłością Andrei
- Ale to nie, to nie tak!...
- A jak?!Właśnie odebrano mi córkę i to przez kogo? Przez WAS! Warknął po czym wybiegł z jaskini
- Przepraszam za...
- Nie Murko, nie masz za co przepraszać - Syknął stanowczo Beryl - To my, ja i Eclipse bardzo przepraszamy...
Murka uśmiechnęła się lekko po czym wyszła poza jaskinię. Westchnęłam głęboko po czym ja wraz z Berylem zaczęliśmy wychodzić z owej jaskini jednakże ktoś nas zatrzymał a był to nie kto inny a Mundus. Zabarykadował nam wyjście swoim skrzydłem. Spojrzeliśmy się na niego
- O co chodzi? - Powiedziałam
- Nic nie mówiliście, że Aksel dziś tu będzie! - Widać było, że jest zły
- Nie powiedzieliśmy ponieważ sami nie wiedzieliśmy kiedy dokładnie tu przyjdzie - Zaczęłam tłumaczyć
- Tak, tak, tak.. - Zaczął machać skrzydłem - Te wasze tłumaczenia niczego nie tłumaczą a jak na razie, odejdźcie. Andrei, choć go nie darzę sympatią rozumiem, że jest zły i ja również
- Ech... spróbuj, spróbuj im to jakoś wytłumaczyć, że nie mogliśmy nic zrobić - Powiedział Beryl po czym spojrzał na mnie - Eclipse, lepiej już chodźmy
Przytaknęłam po czym wyszliśmy z jaskini. Teraz gdzie tylko nie spojrzałam czułam złą atmosferę. Wtedy Beryl wyhamował
- Zapolujemy?
- Jasne - Uśmiechnęłam się lekko po czym razem zaczęliśmy biec truchtem
Już po kilkunastu minutach mieliśmy już zdobycz którą się zajadaliśmy. Kiedy zjedliśmy już połowę zdobyczy Beryl zaprzestał jeść i zaczął się we mnie wpatrywać Chyba wiedziałam jaki chce temat rozpocząć
- Eclipse...
- Tak Berylu...? - Wzdychnęłam spoglądając na ukochanego - Wiem o co chcesz zapytać i mam już odpowiedź...
Zbliżyłam się do niego a ten objął mnie skrzydłem. Zbliżyłam pysk do jego ucha szepcząc
- To już chyba czas... - Powiedziałam po czym spojrzałam się na niego
Beryl spojrzał się na mnie z lekkim uśmieszkiem
<Beryl?>

niedziela, 17 maja 2015

Od Beryla CD Eclipse

Eclispe wróciła do jaskini. To dobrze, bo już zaczynałem się o nią martwić.
Gdy weszła, rzuciłem jej wymowne, pytające spojrzenie. W odpowiedzi uśmiechnęła się lekko i powiedziała:
- Rozmawiałam z Akselem.
- Co...? - Podniosłem się odruchowo, nie będąc pewnym, co usłyszałem.
- Aksel zamierza zabrać Lerkę, wrócić z nią na swoje tereny i zakończyć nasz spór.
- Aha - Szerzej otworzyłem oczy, siadając na ziemi.
- Aha... - Eclipse podeszła do mnie.
Nazajutrz, pogoda była piękna. Zanim Eclipse wstała, usiadłem w wejściu do jaskini, zastanawiając się, czy Aksel dzisiaj przyjdzie po Lerkę, czy też już ją zabrał, czy ma do niego pójść sama.
- Eclipse... - odwróciłem się, mówiąc cicho.
- Tak? - odezwała się wadera z głębi groty.
- Odwiedźmy Murkę i Andreia... wiesz, że od czasu, gdyśmy wydali Lerkę Akselowi, nie widzieliśmy ich... a może mają nam to za złe? Z resztą, Andrei jest coraz bardziej nerwowy. Martwię się o Murkę.
- Jeśli chcesz - Eclipse wyszła z cienia. Zatrzymała się i przeciągnęła.
Szliśmy w milczeniu. Gdy wyszliśmy z lasu i zobaczyliśmy jaskinię Murki i Andreia, powiedziałem jakby w zamyśleniu:
- Eclipse... pamiętasz, o naszym dziecku?
- Ach, przestań już o tym mówić - wadera odwróciła głowę.
- A ja właśnie chciałbym o tym porozmawiać. Teraz... bo później zapomnę.
- Co chcesz wiedzieć? Oprócz tego, co wiemy oboje? - jej głos wydawał się być zirytowany.
- Nie wiem... nic. Z jeśli nie doczekamy potomstwa?
- Chodź, zobacz - podniesionym głosem powiedziała Eclipse. W jaskini rzeczywiście coś się działo. Pobiegliśmy w tamtym kierunku. Nagle, usłyszeliśmy przerażający krzyk.

< Eclipse? >

czwartek, 14 maja 2015

Od Eclipse C.D Beryl'a

Położyłam uszy po sobie. Wiedziała, że to wszystko moja wina, że to ja wszystkiemu zawiniłam. Aksel patrzał na mnie po czym warknął i zaczął odchodzić. Kiedy oddalił się o kilka metrów zatrzymał się
- A i jeszcze coś, przez to całe wydarzenie będziecie mieli pecha... - Spojrzał się na nas po czym prychnął i odszedł
Skuliłam ogon. Czułam się winna tego całego zdarzenia. Nagle usłyszałam
- I co teraz? - Powiedziała zmartwionym głosem Lerka
- Nie wiem... - Pokręcił głową Beryl - Ale jak na razie to nie jest problem - Podszedł do mnie - Eclipse, wszystko w porządku?
Spojrzałam się na niego spode łba po czym odwróciłam wzrok
- Nie, nie w porządku! Nic nie jest w porządku!... - Wzdychnęłam - Muszę... Muszę odpocząć
Zaczęłam iść. Wtedy na mojej drodze stanął Mundus który zagrodził mi drogę
- A ty gdzie?
- Jak najdalej...
- Eclipse, wiesz dobrze, że nic nie mogłaś zrobić
- To nie tak! - Wrzasnęłam
Rozejrzałam się i wzdychnęłam wlepiając swój wzrok w ziemię
- Chcę być sama, tylko o to proszę! - Ominęłam Mundusa i zaczęłam odchodzić
Szłam już przez pewien czas bez przerwy. Kierowałam się w góry - tam jest najciszej i najspokojniej. Kiedy znalazłam się na jednej z wyższych gór, ułożyłam się na jej półce skalnej. Powietrze na tej wysokości było inne lecz bardzo przyjemne. Zwiesiłam łeb przed krawędzie półki skalnej co chwile wzdychając. Nagle za sobą usłyszałam głos
- Ekhem...
Zastrzygłam uszami po czym kątem oka próbowałam wychwycić postać
- Ekhem... - Usłyszałam ponownie
Przekręciłam oczami znów kładąc głowę na moich opadłych łapach
- Idź sobie kimkolwiek jesteś... - Mruknęłam zamykając oczy
- A więc nie chcesz posłuchać mojego układu? - Tym razem rozpoznałam głos
Podniosłam głowę i położyłam uszy po sobie. Przełknęłam ślinę i zerknęłam w stronę postaci kątem oka
- Czy to ty...?
- Jeżeli myślisz, że tym kimś jestem to.. tak
Wstałam gwałtownie a wtedy ujrzałam posturę znajomego i nie tak dawno widzianego wilka - Aksel'a. Znów przełknęłam ślinę
- Co ty tu...
- Nic nie mów - Pokręcił lekko głową po czym zaczął podchodzić do krańca półki skalnej  Tak jak wspomniałem niedawno chcę zawrzeć umowę... - Spojrzał się na mnie po czym usiadł na krańcu skały - Zasiądź - Poklepał miejsce które wyznaczył abym usiadła
Aby nie psuć tej chwili zasiadłam koło niego. Ten uśmiechnął się do mnie
- Nie masz się czym martwić... - Wzdychnął - A więc, przejdę może do mojego układu
- A więc... mów
- Tak, chcę zaświadczyć że chcę zabrać już na dobre Lerkę do mojej watahy i chcę wieść z nią dalsze życie
- Yhym...
- Chcę też aby między nami już nie powstały takie konflikty...
- Tak, tak...
- A do tego chcę abyście zwrócili mi obiecaną już dawno sumę zapłaty
Przekręciłam głowę
- Że co?
- Jak to co? Umawialiśmy się na zapłatę... to było już kiedyś jednakże chcę obiecanej mi sumy - Spojrzał się na mnie - A jeżeli nie... oni przejdą to co ty przeszłaś niedawno. Użyję na nich mojej umiejętności
Przeraziłam się. Co mnie zdziwiło Aksel zaczął się po chwili śmiać
- Nie martw się, żartuję...
- Aksel...?
- Tak?
- Mogę się o coś zapytać?
- A więc pytaj
- Dlaczego taki nie jesteś w stosunku do Beryla i Mundusa?
- Ponieważ oni nie są płcią piękną tak jak ty czy Lerka... Mundus a tym bardziej Beryl są moimi... rywalami
- Rywalami?! - Zdziwiłam się
- Chodzi mi o to, że oni tylko by się bili natomiast ty, ty pomyślisz zanim będziesz działać. Czyż nie?
- No.. niby tak ale, ...
- Żadne ale! No dobrze, przekaż tą wiadomość pozostałym.. - Wstał - A ja... żegnam - Ukłonił się po czym odbiegł
Patrzałam się na jego odbiegającą sylwetkę przez kilka minut a kiedy już znikł na horyzoncie skierowałam swój wzrok na tereny watahy. Wzdychnęłam po czym zaczęłam schodzić z góry. Kidy znalazłam się w watasze nastał wieczór powróciłam więc do jaskini
<Beryl, przepraszam, że tak długo musiałeś czekać :/ >

poniedziałek, 11 maja 2015

Od Nisan CD Andreia

Spojrzałam w krzaki. Dostrzegłam ruch. Czyżby znajomi wilka który poprzednio mnie zaatakował chcą się "odwdzięczyć"? Nie chciałam by coś stało się mojemu towarzyszowi.
-Andrei idź stąd.-powiedziałam.
-Ale czemu?
-IDŹ! -No dobra, dobra...-odpowiedział i poszedł zaraz po tym 5 wielkich czarnych wilków wyskoczyło na mnie. Próbowałam walczyć ze wszystkich sił. Już 3 leżały martwe na ziemi. Ale jednak... W pewnym momencie jeden wskoczył na mnie i ugryzł mnie w kark. Runęłam na ziemię. Myślałam, że to koniec kiedy w pewnym momencie poczułam znajomy zapach. Resztką sił podniosłam głowę. Z wilkami walczył Andrei
< Andrei? >

czwartek, 7 maja 2015

"Wataha Wielkich Nadziei"

Dziś pojawiła się nowa zakładka - "Wataha Wielkich Nadziei". Wtajemniczeni, czytający opowiadania członkowie WSC, wiedzą pewnie, o co chodzi :) Jeśli nie, zapraszam do zajrzenia na tą stronę.

                                                                        Wasz samiec alfa,
                                                                            Beryl

środa, 6 maja 2015

Od Andreia CD Nisan

- Hm... Nisan... - zacząłem. Nie wiedziałem, jak "ugryźć" temat. Popatrzyłem na waderę.
- Co? - zdawała się być mało zainteresowana tym, co mówię.
- Nic - przełknąłem ślinę. Jeszcze nie teraz.
Tymczasem, znaleźliśmy się na dawnej granicy watahy - między lasem a borami - dużo od niego większymi, ciemniejszymi i dzikszymi. Nie lubiłem wchodzić na te wschodnie tereny. Był tam jedynie dziki i nieprzebyty las. Ale co to dla wilka?!
- Chodźmy - wskazałem głową bór. Przez chwilę panowała cisza. Nie mogłem już dłużej tego wytrzymać, więc zapytałem wprost:
- Co tam widzisz? - chciałem zażartować - ducha?
- Nie... - Wilczyca pokręciła głową, mierząc pierwsze drzewa boru groźnym wzrokiem.
- Chodźmy - powtórzyłem. Zacząłem się niecierpliwić.
- Chyba się nie boisz?
- Oczywiście, że nie, ale... - Nisan otworzyła szeroko oczy, jakby nagle sobie coś przypomniała. Stanęła jak wryta, nic nie mówiąc. Nie wiedziałem, o co jej chodzi. Po chwili powiedziała, przekrzywiając łeb:

< Nisan? >

poniedziałek, 4 maja 2015

Sonata odchodzi!



Sonata - powód: decyzja właściciela

Zaczynamy smutnymi wieściami... mam nadzieję, że jeszcze do nas powrócisz.

Beryl już obecny!

Beryl jest już obecny. Wataha już funkcjonuje!

                                                                              Wasz samiec alfa,
                                                                                  Beryl

piątek, 1 maja 2015

Nieobecność

Hej tutaj Eclipse
Niestety ale również będę nieobecna i to możliwe, że dłużej niż Beryl. Przewidywany czas kiedy znów będę aktywna to chyba na następny tydzień. Przepraszam...