- Niedługo. Na pewno niedługo. Może nawet w tym miesiącu.
Zapadłą chwila melancholijnej ciszy. Nawet Andrei, który nigdy nie lubił, kiedy w jego towarzystwie zapadała cisza - zawsze miał wrażenie, że coś przed nim ukrywamy, nie odezwał się. Dopiero Adolf, który przed chwilą pojawił się w pomieszczeniu, szczeknął cicho:
- Może powinien odpocząć? Nie sądzicie, że siedzenie tutaj teraz jest bezcelowe? Chodźcie lepiej do naszego sadu. Na drzewach są już liście. Możemy pobiegać miedzy drzewami!
- Jeśli chcecie - uśmiechnęłam się - to idźcie. Wiem, że przebywanie w ludzkiej siedzibie nie jest wygodne. Ja zaraz dołączę. Chciałabym jeszcze przez chwilę zostać.
- Jak wolisz - potrząsnął uszami Adolfik - a wy, idziecie? Jak idziecie, to czekamy na was z Iryskiem.
To powiedziawszy, potruchtał po schodach na dół i zniknął nam z oczu. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. na metalowym wieszaku wisiały jakieś prześcieradła, pod ścianami stały dwie szafki i biurko, a z jednej nad wersalką, na której leżał Andrei, ściana była ukośna. Usiadłam obok mojego byłego partnera.
- Idziecie? - zapytałam Manti i Apara - zaraz do was przyjdę.
- (...)
< Manti? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz