- Może po południu... może wcześniej - ziewnął pies.
- Czyli musimy wracać ? - spytałam
- Niekoniecznie. Możecie też zostać i poczekać - odpowiedział Adolf
Ta odpowiedź niezbyt mnie pocieszyła, do południa zostało jeszcze kilka godzin, a niezbyt dobrze się czuję blisko miejsc zamieszkanych przez ludzi. Zwłaszcza w towarzystwie tego wielkiego psa, o ile można było go nazwać psem, Iryska.
- Możemy poczekać - powiedziała Murka - Prawda Manti ?
- Pewnie - odpowiedziałam mimo iż nie bardzo miałam na to ochotę
- W ten czas trochę tu pospacerujemy, pozwiedzamy - rzekła Murka
- W sumie - zaczął Adolfik - Przydałoby się rozprostować łapy. Pójdę z wami
- Mamy obowiązek pilnowania podwórka dopóki nasz pan nie wróci do domu - rzekł sucho Irysek do Adolfa
- Weź nie przesadzaj, i tak tu już prawie nikt nie mieszka, kto miałby tu coś ukraść ?
- Niech ci będzie, ale ja zostaję
- No... to idziemy ? - spytałam
- Pewnie - powiedział pies merdając ogonem
Ruszyliśmy przed siebie w poszukiwaniu czegoś ciekawego. Niestety zawiedliśmy się.
Po pewnym czasie, kiedy to Murka stwierdziła, że czas wracać usłyszeliśmy za sobą niemały hałas. Natychmiast się odwróciliśmy i oto co zobaczyliśmy :
Apar, który uciekał przed dziwnym nielotem.
- Zabierzcie go ode mnie! - krzyknął biegnąc na oślep
Ledwie się powstrzymałam, żeby nie wybuchnąć śmiechem, ta scena doprawdy wyglądała komicznie. Adolfik natychmiast skoczył przed ptakiem i zaczął warczeć, na co nielot uciekł.
- Pecha miałeś, że akurat na tego koguta się natknąłeś - stwierdził pies
- Kogut ? - spytała zdziwiona Murka
- Tak, kogut - potwierdził Adolfik - Te ptaki zawsze były nadzwyczaj bojowo nastawione, a ten to już w ogóle.
- A w sumie - spytałam Apara - Czemu tu przyszłeś i jak nas znalazłeś?
- Byłem ciekawy co robicie, a wróciłem częściowo po śladach i pomógł mi pewien pies - odpowiedział
< Murka ? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz