- Jak się nazywasz? - zapytała w końcu czarna, skrzydlata wadera, jak mi się zdaje, dosyć pogodnie. Położyłem uszy po sobie. Skąd tym wszystkim wilkom przychodzi na myśl, że ot tak, pierwszy raz je widząc, będę mieć szaloną ochotę zdradzić im z wejścia swoje dane wrażliwe.
- Ruten - mruknąłem wreszcie - zejdź ze mnie proszę - dodałem stanowczo.
- Notte - odparła - ma się rozumieć, nie jesteś szpiegiem, ani innym podejrzanym dziadostwem - na jej pysku pojawił się krótkotrwały grymas. Podniosła najpierw jedną, potem drugą przednią łapę i sprawnym ruchem postawiła je na ziemi, w bezpiecznej odległości. Szybko podnosząc się z ziemi miałem moment, by przyjrzeć się jej dokładniej, pomimo ciemności. Dopiero teraz, gdy przerwany został nieprzyjemny bliski kontakt, zwróciłem uwagę na element jej wyglądu, którego nie miałem okazji widzieć nigdy wcześniej na żywo. Kiedyś słyszałem, że istnieją wilki ze skrzydłami, może nawet obiło mi się o uszy, że ktoś taki mieszka nieopodal. Wywarły na mnie większe wrażenie, niż wcześniej się spodziewałem. Trudno było nie znieruchomieć na chwilę i nie zacząć wślepiać się w nie ze zbyt dużą jak na obcego uporczywością, jednak gdy po kilku sekundach, podczas których udawałem, że tylko otrzepuję się z piachu, w końcu popatrzyłem jej w oczy, nie wyczytałem w nich już tak wielkiej podejrzliwości, a jedynie oczekiwanie. Pytała o coś? W myślach powróciłem do naszych poprzednich słów.
- Ach, nie jestem szpiegiem, bynajmniej - rzuciłem, kręcąc głową - być może jestem podejrzany, ale nie jestem szpiegiem, skądże - demonstracyjnie prychnąłem powstrzymywanym śmiechem. Naraz jakby zorientowałem się, że coś się nie zgadza i niemal z przestrachem (tym razem byłem pewien, że efekt był całkiem niezły i wilczyca mogła się nabrać) zawołałem:
- Hej, a ty kim jesteś? Notte? Czy nie szpieg? Tacy najbardziej lubią wałęsać się nocami po obcych terenach i udawać prawych obywateli...
- Spokojnie, koleżko, nie jestem nikim takim - odezwała się ruszając przed siebie. Wyminęła mnie, jakby myślała już o czym innym. Lekko przechyliłem głowę uśmiechając się i podążyłem za nią. Jej zgrabna postura zlewała się z ciemnością, kołysząc się wolnym krokiem i rozglądając wokół. Nie widziałem już jednak miękkiej sierści lśniącej w świetle sierpowatego księżyca i setek gwiazd na niezanieczyszczonym ludzki światłem niebie. Ledwie mogłem dostrzec kontury postaci, skupiając się na innej rzeczy. Co jest pod spodem? Mięśnie na tym ciele, które układają się w niewątpliwie niezwykły sposób, muszą otaczać kości skrzydeł. Gdzie kończą się ich trzony i z jakimi stawami się łączą? To niesamowite, jak działa tak wyjątkowy organizm. Zobaczymy, zobaczymy każdy z tych mięśni oddzielnie. Ale na razie, mamy jeszcze trochę czasu...
< Notte? Dawajże >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz