czwartek, 3 maja 2018

Od Kurahy - "Wschodnie Klany", cz. 2

Jak się okazało, by odnaleźć tych całych "Strażników", musieliśmy wejść niemal na sam szczyt góry. Przypomniało mi to o zakończonych już dawno treningach i narzuciło postanowienie, że rozważę powrót do ćwiczeń po powrocie.
Gdy znaleźliśmy się przed jaskinią, blisko szczytu góry, która nie należała do największych jakie widziałem, obejrzałem się za siebie. Brązowy Tengu obserwował nas z nie dość dużej, jak dla mnie, odległości, a zielony pozostał w tyle. Chociaż tyle dobrego. Wkroczyłem za Shino do środka, z dumnie uniesioną głową, ale już paręnaście metrów dalej musiałem mocno skupić się nad tym, by nie otworzyć pyska ze zdumienia.
Grota była ogromna, krótko mówiąc. W sklepieniu ziała wielka dziura, przez którą przedostawało się światło słoneczne, więc w środku było jasno jak w dzień. Odniosłem wrażenie, jakbym znalazł się w zupełnie innym świecie. Trawę pokrywały niezliczone płatki wiśni, drzewa wręcz uginały się od jasnoróżowych kwiatów. Nie miałem niestety czasu na podziwianie jakże bogatej flory tego małego ekosystemu, bo niespodziewanie przemówiła do nas jego fauna.
- Cieszymy się, że wreszcie przybyliście. - Musiałem obrócić się o jakieś dziewięćdziesiąt stopni, zanim znaleźli się w polu mojego widzenia, a było ich sporo. - Chyba powinniśmy się sobie przedstawić.
- Słuchaj uważnie - usłyszałem szept lisa. - Od lewej masz syberyjskiego husky, wilka rosyjskiego, ten na podwyższeniu to kai ken, dalej likaon i wilk grzywiasty.
- Genbu, Czarny Żółw Północy. - Pierwszy odezwał się stojący najdalej na lewo czarno-biały husky. Jedną łapę trzymał na błyszczącym, czarnym kamieniu.
- Seiryu, Lazurowy Smok Wschodu. - Wilk skinął głową, choć miałem wrażenie, że nie darzy mnie sympatią. Ani on, ani wąż owinięty wokół jego ciała.
- Suzaku, Szkarłatny Ptak Południa. - Likaon wydawał się przyjaźniej nastawiony, zamachał nawet ogonem, czerwona papużka siedząca na jego grzbiecie powtórzyła kilka razy wypowiedź właściciela.
- Byakko, Biały Tygrys Zachodu. - Ruda wilczyca (przypominała nieco lisa na strasznie długich nogach), prychnęła niechętnie i odwróciła wzrok. 
Pomyślałem, że za nic nie dam sobie nadać tak durnego przydomka. Rzuciłem Shino najbardziej oburzone spojrzenie na jakie było mnie stać. Wprowadził mnie w sam środek imprezy dla wariatów. Pies o czarnej sierści z rudymi pręgami zeskoczył z podwyższenia i już po chwili znalazł się zaledwie parędziesiąt centymetrów ode mnie.
- Zwą mnie Daikaku. Jestem opiekunem tego sanktuarium.
Dziwne ksywki - były, to i sanktuarium nie mogło zabraknąć, pięknie po prostu. Nastała cisza, która prawdopodobnie oznaczała moją kolej.
- Kuraha, demon z klanu Taira. - Wymyśliłem to na poczekaniu, ale brzmiało chyba dość durnie jak na ich standardy.
Wszyscy prócz opiekuna sanktuarium wyglądali na zdumionych. Suzaku przyglądał mi się z zaciekawieniem, ale reszta zdecydowanie była nastawiona sceptycznie. Daikaku skinął głową i odwrócił się powoli.
- Pewnie jesteście zmęczeni - stwierdził, nie patrząc jednak na nas, a na tego drugiego wilka. - Seiryu was oprowadzi, porozmawiamy jutro.
Miło było spotkać prawdziwego wilka, w tej zbieraninie wszelkiej maści psowatych. Jednak wystarczyło mi jedno spojrzenie na Seiryu, by wiedzieć, że wolałbym towarzystwo jakiegokolwiek psa. Podszedł w naszą stronę, odsłaniając kły w kolorze kości słoniowej. Był niewiele większy ode mnie, ale mocniej zbudowany. 
- Sei, daj spokój! - warknął czarny pies, zbliżając się do nas. O dziwo, zadziałało. Najwyraźniej to on był tutaj szefem. Całe szczęście.

Jak mogliśmy się spodziewać, wilk zaprowadził nas do miejsca, w którym mogliśmy się spokojnie przespać i odszedł. Wprawdzie burknął na pożegnanie coś o łamaniu kończyn, jeśli zrobiłbym coś podejrzanego, ale nie uznałbym tego jako rozmowy. Dopiero wtedy dotarł do mnie powód ich niechęci. Chodziło im tylko o moją demoniczną połówkę, a już się martwiłem, że to przez zapach z pyska, czy coś takiego. 
Wymieniłem z Shino spostrzeżenia po spotkaniu z tą nietypową bandą i ułożyłem się do snu. Mogłem jedynie domyślać się, czego ode mnie chcieli, a wolałem na wszelki wypadek być wystarczająco wyspany, by dać nogę z tego wariatkowa.

   C. D. N.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz