Nie miałem ochoty wstawać. Właściwie na nic nie miałem ochoty. Leżałem w swojej jaskini, zaraz przy wyjściu, grzejąc się w słońcu. Poranek był naprawdę śliczny. A może popołudnie? Nieważne. Pogoda zdecydowanie nie sprzyjała aktywności fizycznej, a szkoda, bo miałem spore plany. Było jednak zbyt duszno, zbyt gorąco i zbyt słonecznie. Zdecydowanie tęskniłem za zimą.
Wstałem, przeciągając się z niekrytą niechęcią do świata. Leżenie nudziło w upale sto razy bardziej. W dodatku musiałem kontynuować trening albo przynajmniej zrobić cokolwiek, by uspokoić sumienie, a resztę odłożyć na przysłowiowe "jutro". Albo pojutrze.
Z tym postanowieniem wybrałem się na plażę. Gorący piasek parzył w łapy, ale po chwili znalazłem się na tyle blisko brzegu, by fale mogły mnie dosięgnąć Nad morzem było chłodniej i wiał przyjemny wietrzyk, co ostatecznie przekonało mnie do przebiegnięcia się wzdłuż brzegu. Nie zmęczyło mnie to jakoś tragicznie, ale uznałem, że wystarczy jak na jeden dzień. Przecież nie mogłem się przemęczać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz