środa, 9 maja 2018

Od Kurahy - 1 trening szybkości

Siedziałem nad rzeką, ciesząc się chłodnym wiatrem - jedyną rzeczą zdolną ukoić moje skołatane nudą nerwy. Całe szczęście wiatr zawsze miałem niemal na zawołanie. Shino wybył gdzieś już jakiś czas temu, nie pytałem nawet dokąd się wybiera. Miałem na głowie swój własny brak zajęć i trochę "nicnierobienia" do zrobienia.
Przeturlałem się na plecy. W takiej pozycji mogłem obserwować świat do góry nogami, co było dość ciekawe, ale po dłuższej chwili zaczynała boleć głowa. Przekręciłem lekko głowę, bo oto w polu mojego widzenia pojawił się czarny basior, który nie tak dawno dołączył do watahy.
- Co porabiasz, towarzyszu? - zawołałem, wyrywając wilka z zamyślenia.
- Trenuję - odburknął i wrócił do mamrotania czegoś pod nosem.

Oho, kolejny się znalazł. Ze zgrozą przypomniałem sobie te wszystkie porażki w szczenięcych potyczkach z Wrotyczem. Nie tym razem, Wszechświecie, nie dam ponownie z siebie zakpić. Wystarczy już, że Wrotek dawno osiągnął poziom, do którego mi daleko. Mogę sobie być tym drugim najsilniejszym, ale na jak długo? Oto jest pytanie, a ja nie lubię pytań bez odpowiedzi. 
Z drugiej strony, jeśli miałem kiedykolwiek zrealizować swój plan i pójść za radami Shino - musiałem stać się silniejszy. 
Zerwałem się z miejsca, delikatnie się zataczając, bo mój mózg nie był w stanie tak szybko przyswoić zmiany położenia mojej głowy. Tylko co dalej? Myśl, myśl, myśl, Kuraha! W takim stanie nie pokonasz... swoich wrogów! Właśnie, wrogów. Nie można przecież skupiać się na jednostkach. Chyba.
Przebierałem jeszcze chwilę łapami w miejscu, nie wiedząc co zrobić. To Shino zajmował się moimi treningami, a tera nawet nie wiedziałem gdzie jest.
- Ogarnij się Kuro, jesteś dorosłym, samodzielnym basiorem - mruknąłem, ruszając truchtem w stronę lasu.
Nie odwróciłbym się, gdyby nie zapach. Nie potrafiłem go opisać inaczej niż żółty i fioletowy. 
Pomiędzy drzewami stało coś w rodzaju widmowego jelenia. Moja druga forma nie reagowała, więc nie było demonem, a co za tym idzie - ominąłem to szerokim łukiem. Jeśli narozrabia, niech Mundurek się z nim męczy, ja umywam łapy.
Przyspieszyłem nieznacznie z zamiarem wybrania się na małą przebieżkę. Zobaczę co dalej, gdy wróci Shino.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz