Następnego dnia postanowiłem wreszcie poszukać Shino. Jego ciągłe znikanie zaczynało mnie drażnić, a akurat przede mną nie mógł się ukryć dzięki swojej iluzji. Wprawdzie mógł na wiele innych sposobów, ale po co zadawałby sobie tyle trudu?
Ruszyłem biegiem przez las, ignorując otaczające mnie zapachy. Jakby wszystkich nagle na wiosnę zachciało się używać magii. Zwolniłem odrobinę. Wypadałoby jednak nie przegapić jakiegoś znaku, że lis mógłby być w pobliżu. Nie byłem pewien czy tak naprawdę potrzebowałem jego pomocy, czy jego obecność po prostu dodawała mi otuchy. Chyba oba, a przynajmniej tak zawsze lubiłem sobie wmawiać.
Pogrążony we własnych myślach, nawet nie zauważyłem kiedy przebiegłem parę kilometrów, nie zwracając uwagi na otoczenie. A Shino pewnie gdzieś tam siedział i kiwał głową z dezaprobatą.
Zawróciłem. Może udałoby mi się go zastać w domu? Kiedyś przecież musiał wrócić. Zdecydowanie, będę musiał z nim poważnie porozmawiać, gdy raczy się zjawić.
Ostatni odcinek drogi pokonałem najszybciej jak mogłem. Nie zastałem jednak lisa ani w jaskini, ani po drodze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz