czwartek, 23 marca 2023

Od Oxide CD. Aidena - "Początek" - cz. 9

Gdy temat snu Aidena urwał się bez śladu, Oxide nie pozostało nic innego jak przytaknąć na propozycję basiora i ruszyć za nim na wycieczkę krajozapoznawczą. Gdy tylko wyszli z nory, w której spędzili ostatnie godziny, przed oczami wadery pojawił się piekielnie długi korytarz. Stąpali teraz leniwie po starych, drewnianych torach przybitych metalowymi gwoździami do kamiennego podłoża. Wokół unosił się zapach wilgoci i mokrych skał, z sufitu patrzyły na nich stalaktyty, a ściany podparte były wraz nimi ogromnymi belami, zapewne mającymi za zadanie zapobiec ewentualnym zawaleniom. Co jakiś czas widoczne były spore kałuże, które prawdopodobnie zbierały się przez te uporczywe krople wody. 


Kap... Kap... Kap...


Warknęła pod nosem, zaczynało jej to poważnie działać na nerwy. Od tego dnia dźwięk kropli zderzających się z podłożem już nigdy nie będzie taki sam.

— Chcesz coś zjeść?

Nie miała pojęcia dlaczego odgłos ten był teraz tak irytujący, a za razem... Dziwnie niepokojący. Sprawiał on bowiem, że jej serce przyspieszało z chwili na chwile, a jego dudnienie kompletnie zagłuszało jej własny umysł. Ten głos znów nawiedził jej głowę, napędzając tylko koło natrętnych myśli, których zawsze tak panicznie się bała. Poczuła się przez moment jakby pod wodą, zupełnie oderwana od otaczającej jej rzeczywistości. A był to dopiero początek tych jakże dziwnych i przerażających doświadczeń. 

—  Oxide? —  Ponowne zapytanie postawiło ją z powrotem na twardy grunt. 

Spojrzała jakby zdziwiona w kierunku towarzysza idącego przed nią, potrząsnęła łbem i odetchnęła ciężko.

— Mówiłeś coś?

Basior zastrzygł uchem, nagle wyraźnie zmieszany.

— Jesteś głodna?

— Och, nie. Dzięki. 

Przytaknął i wrócił do wędrówki.

— Raczej niewiele dzieje się na korytarzach. — Zaczął nagle. 

Nie odpowiedziała mu, tylko rozglądała się dalej. Ciekawe dlaczego ludzie to zostawili.

— Tutaj mieszkają pozostali.

Jej oczom ukazały się ogromne odwierty, jakby otwarte kapsuły, coś, w czym sama już miała okazję się znaleźć. Kilka par oczu zwróciło się ku nim, obserwując ich ruchy, jednak nikt nie wyszedł się przywitać. Gdzie niegdzie były również skalne półki, na których odpoczywały pokaźnej budowy wilczury.

— Myślę, że powinniście mnie bardziej docenić. — Rzuciła nagle, doskakując do Aidena. — Jestem mniejsza, ale krzepy mam sporo. No i, cóż... — Zachichotała cicho. — Uważam, że moje zdolności byłyby wam bardzo przydatne. — Wypowiedziała ostatnie zdanie z takim przekonaniem, ba, nawet na zwieńczenie tych słów zarzuciła swoim puchatym ogonem, zahaczając nim o jego brodę. 

Zauważyła, że chyba zbiła go z tropu kompletnie, biorąc pod uwagę wcześniejsze wydarzenia. Coś podpowiadało jej, że warto rozwinąć tę znajomość. Oxide od zawsze miała nosa do kontaktów z benefitami. 

— Niestety, to nie zależy ode mnie. — Mruknął nagle, zdawając się nie ulegać jej urokowi. 

Choćby chciała, nie mogła sprawdzić, o czym on myśli. I to było...

Czymś nowym.

Czymś, co sprawiało, że od niepewności przez jej kark aż do samego czubka ogona przebiegały dziwne dreszcze.

Zrezygnowała z dalszej konwersacji, a nawet i całe szczęście, ponieważ za moment pospiesznie podbiegł do nich nieco mniejszy, wyraźnie młodszy wilk.

— Patrz pod nogi, Młody. — Aiden odezwał się do niego, na co ten pospiesznie przytaknął.

— Alfa Cię szuka. — Odpowiedział, po czym wychylił się zza niego i zilustrował wzrokiem wilczycę. — Jacie! Wygląda prawie jak ty. 

Oxide uśmiechnęła się dumnie.

— Powiedzmy, że jesteśmy prawie jak dwie krople wody. 

Uśmiechnęła się do niego, zanim tamten odskoczył od nich i pognał gdzieś dalej, stukając pazurkami o drewniane tory. 

— Macie tu nawet nadwornego błazna, myślałam, że takie gildie już dawno wyszły z mody.

Basior przewrócił oczami i bez komentarza ruszył dalej. Szli tak jeszcze chwilę, wśród wielkich odwiertów, aż wreszcie dotarli do dwóch, naprawdę imponująco rzeźbionych, kamiennych kolumn, imitujących zapewne przejście do jednego z ważniejszych pomieszczeń. Aiden zatrzymał się nagle i odwróciwszy w stronę wadery, uśmiechnął się przelotnie.

— Też uważam, że możesz się przydać.

W jego uśmiechu było coś, co mocno zaintrygowało Oxide. Wiedziała, że ten wcale nie chciał tu być. Czuła, że będzie tu większa zabawa, niż myślała na początku. 

— Rzadko zawodzę.

Po tych słowach odwrócił się z powrotem i skierował w stronę ogromnej sali.

— Tutaj raz na jakiś czas odbywają się jakieś ważne uczty, spotkania, głosowania... Z reguły tutaj wszyscy się zbieramy, jak pojawi się ważny apel ze strony Alfy. 

Rozejrzawszy się wokół, można było dostrzec drewniane, długie stoły i okrągłe, płaskie kamienie imitujące miejsca siedzące. Znajdywały się one po ich prawej i lewej stronie, a środkiem wciąż biegły tory... Na których końcu widoczny był wielki, rozbity pociąg górniczy. Oxide powoli zaczęła układać sobie w głowie puzzle. Ludzie nie zostawili tej kopalni celowo.

Całość była oświetlona o wiele bardziej niż korytarze, którymi wcześniej szli, było tu też o wiele cieplej, jednak zdawało się, że w tym pomieszczeniu prócz nich nikogo więcej nie było.

— W mordę, nieźle urządzone. — Rzuciła, rozglądając się, nieco śmielej wychodząc przed towarzysza.

Znalazła się teraz na środku, pomiędzy lokomotywą, a ławami. Kątem oka dostrzegła na skalnej półce blisko ziemi drewniane kufle i parę beczek z pozłacanymi kanikami.

— Macie tu piwo?! — Pomerdała radośnie ogonem, doskakując do wcześniej zauważonego miejsca, ażeby dokładnie je zbadać. 

Niesamowite.

— Owszem. — Aiden podszedł trochę bliżej, wciąż mając ją na oku. — Jest tu dość sporo udogodnień, których w tamtejszej części brakuje...

Wielce zadowolona, przytaknęła na jego słowa i zawróciła, powoli się do niego zbliżając.

— Ach! Kogoż widzą moje piękne oczy. — Po sali rozniósł się donośny, niski głos, jeżący futro na plecach Oxide. Dochodził zza niej, dlatego też powoli odwróciła łeb, a jej ogon zwrócił się ku ziemi. —  Toż to mój ulubieniec...

Masywny wilk o grubym futrze w każdym możliwym odcieniu szarości, wyłonił się z jednego z dość dobrze zachowanych wagonów i zeskoczył niżej, na resztki metalu pozostałe z pociągu. Spoglądał teraz na nich z góry.

Z deszczu pod rynnę.


<Aiden?> DYMYYYYYY


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz