Liście drzew cicho i jakże przyjemnie szumiały, kojąc tym uszy zielonookiego basiora. Potrzebował dzisiaj chwili dla siebie, chciał poprzebywać tylko ze sobą, tak jak kiedyś. Nie myślał nigdy, że bycie w watasze będzie tak zoobowiązujące, tak bardzo wymagające bycia tu i teraz a także samego komunikowania się z resztą. Męczyło go to, nie był w ogóle nauczony przebywania we społeczeństwie, co utrudniało mu dłuższe funkcjonowanie wśród wilków. Mimo, że pełnił rolę nauczyciela i jego obowiązkiem była komunikacja z młodziakami i sprawdzał się w tym dobrze - potem przychodził czas na zjazdy właśnie tego typu jak ten teraz. Nie mógł nic na to poradzić, pozostawało tylko mieć nadzieję, że przyzwyczai się i da radę się dostosować do takiego życia.
Aiden nie raz zastanawiał się, czy dobrze zrobił dołączając do watahy. Nie czuł, że tutaj pasuje a jedyną istotą, która go trzymała tutaj była jego siostra. Gdyby nie ona, zapewne prędzej by umarł w samotności. Wierzył jednak, że jeszcze będzie dobrze i jego samopoczucie się zmieni. Był wręcz tego pewien, chociaż teraz miał poczucie, że to wszystko co się dzieje robi jedynie bałagan w jego małym chaosie.
Położył się pod drzewem, próbując wygonić od siebie wszelkie możliwe myśli. Jedyne czego teraz chciał, to wyciszenia się. Pełnego wyciszenia. Przymrużył lekko oczy, kładąc pysk na ziemi. Obserwował prawie zamkniętymi oczyma jak w oddali z krzaków wyskakuje jakiś zając, a drugi chwilę za nim. Normalnie pewnie próbowałby je złapać, ale nie czuł takiej potrzeby. Nie czuł w tym momencie głodu, ani dziwnej rządzy krwi czy potrzeby wyładowania się. Po prostu... patrzył na nie.
"Wilk i zając." pomyślał, wlepiając w nie wzrok.
Stworzenia niby tak płochliwe, ostrożne, a jednak nie uciekały przed wielkim wilkiem który nie był wcale tak daleko od nich. Wtopił się w tło? Niemożliwe, nie pasuje nawet kolorystycznie, nie jest zielony a czarny.
"Głupie stworzenia." stwierdził moment potem i fuknął pod nosem. No a jakie inne mają być, skoro się nie boją wilka?
Podniósł łeb i zawarczał głośno, a tamte w mgnieniu oka wręcz zniknęły z pola widzenia. Zmarnował posiłek? Pewnie tak, ale czy żałuje? Pewnie nie.
Jego łeb znowu powędrował na ziemię i tym razem zamknął oczy całkowicie, wrócił do przebywania ze samym sobą i miał głęboką nadzieję, że żaden zagubiony wilk mu w tym nie przeszkodzi.
< ...Ktoś? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz