czwartek, 16 marca 2023

Od Aidena CD. Oxide - "Początek" - cz. 4

Oxide swoim charakterkiem przyprawiała go o naprawdę dziwne uczucia już od samego początku tej rozmowy. Irytowała go, to fakt. Rzucała dziwnymi, gryzącymi go porównaniami i jej ton głosu był taki... sam nie wiedział jak go opisać, prowokujący? Całe szczęście, że życie uzbroiło go w stalowe nerwy. 

Gdy nazwała go nowonarodzonym jelonkiem po raz kolejny poczuł się poniżony. Sam na co dzień nie zwracał uwagi na swoje rogi, z resztą były one dla niego totalnie nieważne mimo, że były dla niego charakterystyczne. Ach, no i Aiden po usłyszeniu bardzo hamował się, aby nie nazwać swojej rozmówczyni baranem. 

Pomimo jej nieznośnej osobowości, dalej kontynuował z nią rozmowę, a fakt, że jej rodzice wygnali ją z watahy, no cóż, sprawił, że poniekąd mógł się z nią zrozumieć. W końcu on sam został porzucony przez swoich rodziców i od długiego czasu liczył tylko na siebie. Jednak nie wspomniał o tym wilczycy, nie czuł potrzeby zwierzania się jej i nie bardzo chciał się z nią jednać, tym bardziej, że niedługo prawdopodobnie i tak nie będzie mógł mieć z nią żadnego kontaktu. Współczuł jej. Szczerze. Miał w głębi duszy wrażenie, że są do siebie naprawdę podobni i może to właśnie przez to powstają między nimi zgrzyty w komunikacji.

 — Nie wyglądasz jakbyś chciał tutaj być.  — usłyszał od wadery będącej parę kroków przed nią. 

 —Doprawdy? Ty również.  — odpowiedział z wyraźnym sarkazmem w głosie.  

Chciał jej powiedzieć, skąd wzięły się te blizny na jego pysku, ale nie czuł, że to w ogóle ją interesuje. Nie odpowiedział na jej późniejsze mamrotanie. Bo co miał odpowiedzieć. Obserwował ją, to jak kładzie się na ziemi i opatula własnym ogonem. Patrzył na nią beznamiętnym wzrokiem. Westchnął cicho i odwrócił spojrzenie w głąb korytarza, z którego było słychać ciche stukanie pazurami o kamienne podłoże. Niedługo potem z ciemności wyłonił się Lucjan, który przyniósł ze sobą kawał jakiejś sarny. Nieduży kawał sarny, bo niestety, ale na pustyni i pod nią ciężko o znalezienie pożywienia i trzeba wysyłać ekspedycje po pożywienie do najbliższego lasu. A niestety, jest on kawałek stąd. 
Lucjan upuścił mięso obok Aidena i zbliżył do niego pysk, ale zanim ten powiedział cokolwiek, zielonooki go wyprzedził. Mówił nieco ciszej niż zwykle, żeby przypadkiem inne wilki które kręciły się gdzieś głębiej go nie usłyszały. W końcu w kopalni dźwięk się bardzo dobrze roznosił.

 — Żartujesz sobie ze mnie.  — stwiedził, marszcząc brwi.  — Coś ty przyniósł? Szczeniak się tym nie naje.  — wskazał pyskiem w stronę przyniesionego jedzenia. Lucjan w odpowiedzi otworzył oczy nieco szerzej, nie spodziewał się, że Aiden zareaguje w ten sposób. 

 — Tylko tyle zdołałem wynieść, przecież wiesz, że nie mamy dużo.  — powiedział, cofając od niego łeb.

 Uśmiechnął się cynicznie i pokiwał głową. Nic się nie zmieniło od lat w tym kurwidołku. 

— To powiedz swojemu rudemu idolowi, aby wysłał ekspedycję po zapasy. — zagarnął łapą kawał mięsa bliżej siebie. 

—  Dostanie mi się, nie mogę przecież mu tak...

— Szczeniak. — warknął do niego cicho. 

Lizus, nie potrafi się postawić, nie potrafi zrobić nic prócz chodzenia za nim krok w krok aby mu się przypodobać, zrobi WSZYSTKO, aby być przez niego uznanym.
Zacisnął zęby, zerkając w stronę Oxide, przez chwilę się zastanawiał, a potem szepnął mu coś do ucha. Lucjan po chwili spojrzał na niego, przytaknął łbem i poszedł szybkim krokiem z powrotem na wielką halę. 

Spojrzał ponownie na to co przyniósł jasny wilk. Wziął w zęby ten kawał i wszedł do pomieszczenia w którym leżała Oxide. Położył sarninę przed jej pyskiem i wrócił na swoje miejsce, jednak tym razem nie siedział idealnie w przejściu a położył się na jednym z większych kamieni niedaleko obok.

Wadera poczuwszy jedzenie otworzyła swoje oczy. Poczuła się jeszcze głodniejsza niż przedtem, ale mimo to, powstrzymywała się przed wzięciem tego co jej przyniesiono. 

— Nie chcę. — mruknęła, wgapiając się w mięso. 

— Nie pytałem. Musisz zjeść. — odpowiedział jej, siedząc w cieniu i obserwując ją spod przymkniętych powiek. — Zaraz Lucjan przyniesie trochę więcej. 

Oxide przemilczała to. Podniosła się nieco i początkowo niechętnie wzięła do pyska jedzenie, aby po chwili niemalże w mgnieniu oka wciągnąć porcję. Potrzebowała tego i czuła wyraźny niedosyt. Była zmęczona tym wszystkim, ale miała siłę aby się pożywić. W międzyczasie Lucjan powrócił z nieco większą porcją, którą zostawił przy wejściu do sali w której była rogata wilczyca. Zanim ponownie odszedł, spojrzał jeszcze na ciemnego, który wgapiał się w niego zielonymi, świecącymi ślepiami. 
Porcja, którą teraz przyniósł szaro-biały wilk należała właśnie do Aidena, właśnie to rozkazał mu wtedy na ucho. On nie czuł się na tyle głodny, poza tym, uważał, że jej przyda się to bardziej niż jemu. 

— Oxide. — zaczął, a gdy ta zwróciła łeb w stronę głosu, odezwał się ponownie. —  Dam Ci radę. Nie próbuj uciekać stąd sama. — brzmiał przez cały czas spokojnie. Wiedział, że jak spróbuje, to ta wataha w odwecie będzie próbowała nauczyć ją posłuszeństwa siłą. — A wiem, że będziesz chciała to zrobić któregoś dnia. Każdy kogo tutaj sprowadzaliśmy próbował. Przetrwali silniejsi. Reszta ginęła w męczarniach. — odwrócił wzrok. Nie był dumny z tego, że należał do tego bractwa. Nauczył się tu  perfekcyjnie walczyć, wie co się z czym łączy i stał się naprawdę dobrym wojownikiem, ale jakim kosztem. 

Mówił to, bo miał dobre serce, które było jednak pokryte grubą warstwą twardej powłoki, a żeby pozwolił się komuś przez nią przebić, potrzebował dużo czasu i ostrego narzędzia w postaci zaufania. Był specyficzny, próbował dawać znaki, ostrzeżenia innym, jednak ciężko było kiedykolwiek stwierdzić, czy kogoś właściwie lubi. Młody, który poniekąd widział w Aidenie autorytet zawsze mówił, że zielonooki go po prostu toleruje. I tak można było opisać to płytkie uczucie ciemnoszarego basiora. Gdy się za kimś wstawiał, albo bronił go podczas walki na zwiadach, robił to z poczucia obowiązku, "bo tak trzeba". 

— Zapamiętaj to. — dodał do swojej wcześniejszej wypowiedzi. 


<Oxide?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz