środa, 29 marca 2023

Od Oxide CD. Aidena - "Początek" - cz. 11


Early this morning when you knocked upon my door

Spotkanie z Alfą zapamiętała jak przez mgłę. Nigdy wcześniej nie czuła tego rodzaju lęku, choć był on porównywalny do stanu, jaki wywołały u niej krople spadającej wody. Czyżby to właśnie one miały zwiastować zbliżający się wtedy ogromnymi krokami atak lęku? Ach, gdyby tylko wiedziała... Obraz masywnego, starszego basiora utkwił w jej głowie na dobre. 

— Dwa dni? — fuknęła nagle — Na co ty masz dwa dni? O co z tym chodzi?

— Żeby doprowadzić Cię do stanu używalności. — Aiden zerknął na nią kątem oka. 

Oxide zdawało się przez chwilę, że się przesłyszała, dlatego potrząsnęła głową i z wrażenia zatrzymała się w miejscu, z niemałym oburzeniem i jeszcze większym zdziwieniem.

— Słucham?! Dlaczego wyrażasz się o mnie jak o jakimś prz...

W mgnieniu oka Basior zbliżył się do niej i położył jej swoją łapę na pysku, lekko pochylając się tak, aby ich oczy znalazły się na równi. Teraz oboje wpatrywali się w siebie z bliżej nieokreślonym napięciem.

— Chyba nie myślisz, że się do tego zastosuję. — szepnął do niej, a jego łapa powędrowała z powrotem na podłoże. — Pogadamy o tym potem, chodź i nie krzycz, Echo cię usłyszy.

— Kim do kurwy jest Echo?  odpowiedziała mu już równie cicho, ze sporym zakłopotaniem w głosie. 

Teraz to już w ogóle niczego nie zrozumiała. Była przekonana, że chodziło o dosłownie odbijające się wśród ścian zbyt głośne odgłosy. W odpowiedzi na swoje pytanie otrzymała jedynie krótkie warknięcie, na co zirytowana położyła po sobie uszy i w milczeniu ruszyła za towarzyszem. Ku jej zdziwieniu, nie wędrowali drogą powrotną do odwiertu, w którym wcześniej spędzali czas. Basior prowadził ją teraz naprawdę bardzo długo, ba, nawet niżej, po kamiennych schodach zawijających się w ślimaka u samego dołu, chyba nie wszyscy mogli korzystać z tego miejsca. 

— Echo to chłopiec na posyłki.  odparł nagle, wciąż utrzymując dość cichy ton głosu, jednakże doskonale dla niej słyszalny.  Nadworny kabel.

— Jasne.  kiwnęła głową, rozglądając się wokół.  A teraz jesteśmy..?

And I say

 Oxide mogła przysiąc, że zauważyła cień uśmiechu na jego pysku, jednakże w tym świetle mogło wydawać się to jakąś głupią halucynacją.

Czymś, co jedynie chciałaby zobaczyć.

Wilk wskazał jej w międzyczasie głową nieco mniejsze przejście, wciąż jednak pięknie wyrzeźbione, które zasłaniały zwisające z sufitu różnego rodzaju zielone rośliny. Niepewnie zbliżyła się i przesunęła nosem długie paprocie. Jej oczom ukazało się jedno z najładniejszych miejsc, jakie do tej pory widziała. Była wręcz przekonana, że nie każdy wilk z bractwa ma tu przyzwolenie na wstęp. W porównaniu do warunków, które widziała, te były doprawdy luksusowe. W niedużym pomieszczeniu znajdywały się trzy źródełka krystalicznej wody, każde osadzone zupełnie inaczej, bowiem dwa z nich były podwyższone o kilka stopni, tworząc nawet malutki wodospadzik, za którym również znajdywała się tafla wody, wcale nie takiej głębokiej. Wokół było sporo mchu, paprotek i innych małych, skalnych roślinek. Znad wody unosiła się leniwie para, co jedynie mogło zwiastować przyjemną temperaturę.

— To chyba ostatnia rzecz, jakiej mogłam się tu spodziewać.  zerknęła na niego przez ramię. 

— Uważam, że dobrze Ci to zrobi. Śmiało. 

Zastrzygła uchem, po czym bez zwłoki ruszyła w kierunku gorących baseników, wdrapując się na półkę utrzymującą najwyższy z nich. Aiden przysiadł pod ścianą na zamszonym kamieniu i począł po prostu obserwować ją. Oxide zanużywszy przednie łapy w ciepłej wodzie, wzdrygnęła się i runęła jak długa na sam środek źródła. Chwilę siedziała pod wodą, po czym z głośnym chlustem wynurzyła z niej swój łeb, otrzepując go.

— Bez wątpienia.  zawołała do niego z góry, a krople wody radośnie spływały po jej głowie, wyglądała teraz o wiele drobniej, gdy wilgotne futro od nadmiaru wody przylgnęło do jej wychudzonego ciała. 

— To źródła lecznicze.  odparł, ostatecznie ruszając się z miejsca.

Powoli kierował się w kierunku źródełka, w którym teraz siedziała biała wadera, korzystając z jej zdaniem zasłużonego odpoczynku. Gdy znalazł się przy brzegu, zastanowił się chwilę i sam postanowił do niej dołączyć, zanurzając się powoli niczym potwór morski.

— Wody termalne zazwyczaj znajdują się na terenach wulkanicznych, jednak położenie zrobiło swoją robotę. 

Przytaknęła, przyglądając mu się uważnie. Brodzik, w którym siedzieli nie był za bardzo rozległy, na tle wszystkich trzech ten prezentował się jako najmniejszy, dlatego też teraz siedzieli naprzeciw siebie, wymieniając się zaciekawionymi spojrzeniami. Oxide wciąż była zafascynowana przypadkiem związanym z ich mocami, dotąd niespotykanym. Poza tym, odniosła nawet wrażenie, że w jakimś stopniu tutaj pasuje.

— Aż tak Ci tu źle?  zapytała nagle, a wilk wydał się nieco zbity z tropu.

— Jesteś tu dopiero parę godzin.  zaczął.  Rozumiem koncept tego miejsca, ale panuje tu czysty totalitaryzm. Mniej odporne na taką manipulację jednostki bardzo szybko stają się tutaj jedynie bandą kukiełek tego przyjeba.

— Jasne, czaję. 

Poczuła się niespokojnie. Prawdopodobnie wcześniejsze słowa towarzysza o uszatych ścianach również zrobiły swoją robotę. Mogła przysiąc, że przez moment poczuła się jakby co najmniej słuchał ich ktoś jeszcze.

Ale... Możliwe, że jej głowa po raz kolejny tego dnia robiła sobie z niej srogie żarty.

— Chciałbym wyjść na zewnątrz.  z rozmyśleń wyrwał ją nagle głos Aidena, tym razem jego ton brzmiał zupełnie inaczej. Zaczynał jej ufać?

— Dwa dni.  zamyśliła się znów na chwilę.  Wyciągnę Cię. 

— Ty mnie?  parsknął śmiechem, po czym zbliżył się do niej z cwanym uśmieszkiem i spojrzał na nią z góry.  Cóz taka mała istotka może zrobić, żeby wyciągnąć stąd takie bydlę jak ja? 

Oxide wyszczerzyła kły w podobnym uśmiechu, wpatrując się teraz w jego zielone ślepia.

— Jeszcze się zdziwisz.

Czas zatrzymał się na moment, szum wody ucichł i zastąpiły go jedynie dwa ciche oddechy. Wiedziała już, że we dwoje stanowiliby coś przepotężnego, nie do zatrzymania. Znów przeszył ją dreszcz, ale ten był... Inny. Niemożliwy dla niej w tej chwili do zdefiniowania.

Hello Satan 
I believe it is time to go

Szelest wyrwał nagle ich dwójkę z tego jakże dziwnego momentu, nastawili uszy, zamierając na parę sekund. Kątem oka dało się jedynie dostrzec mniejszy, ciemnorudy ogon, który przemknął gdzieś pomiędzy roślinną zasłonką, pozostawiając ją w ruchu, natomiast po swoim posiadaczu nie pozostawiwszy ani śladu.


Me and the Devil
Walking side by side


<Aiden?>




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz