wtorek, 21 lipca 2015

Od Lenka CD Izayi

Powoli zbliżaliśmy się do celu naszej wyprawy. Mimo wszystko, Izaya wyglądała już lepiej.
Zbliżyliśmy się do granicy lasu. Widać było już zabudowania pobliskiej wsi.
Na łące pojawił się traktor w wozem, do którego po chwili ludzie zaczęli wkładać suchą trawę. Niemal obok nas, przejechał kolejny wóz zaprzężony w konia - niepomyślny dla nas przebieg wydarzeń. Niestety. Wolałbym uniknął spotkania z tymi ludźmi. Koń się spłoszy i nieszczęście gotowe. Dopóki nie wchodzimy im w drogę, nic nam nie grozi.
- Jednak trochę się boję... - Izaya cofnęła się o krok.
- Nie martw się - starałem się przełamać jej strach - ludzie tu są dobrzy i pokojowi. Nigdy nie widziałem wśród nich myśliwego. Poza tym, szukamy weterynarza. Znam go... trochę. Niedawno pomógł mojemu przyjacielowi.
- I co?
- I ten przyjaciel wyzdrowiał - uśmiechnąłem się. Przezornie pominąłem wzmiankę o wywiezieniu  Mundusa do miasta i dziwnych ludziach polujących na niego jeszcze u weterynarza.

< Izaya? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz