Westchnąłem z ukojeniem. Ogarnęła mnie jakaś niesłychana przyjemność. Biegłem za waderą bez opamiętania. Ta ciągle skręcała i co chwila znikała w krzakach. Chwilę trwał ten bieg. W końcu powoli zatrzymałem się. Zacząłem znada sobie sprawę z tego, że wadera mnie zwodzi.
Mimo wszystko, zdałem sobie sprawę, że jest już za późno na odwrót. Nie wiedziałem gdzie jestem.
Widać, byłem jeszcze młody i głupi.
Wadera, ni stąd, ni zowąd pojawiła się kilka metrów przede mną. Nic nie mówiła.
Posunąłem się o krok. Jeszcze jeden... Wpatrzyłem się w jej oczy, które teraz wydały mi się nie tyle złote, co miedziane.
- Pójdziesz ze mną... - powiedziała w końcu. Powoli ruszyłem za nią.
< Alekei? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz