Wstałam jeszcze przed wschodem słońca i zaczęłam kierować się na południe. Przeszłam tą drogę tyle razy, że pamiętam każdy kamień... W sumie na tym polega moja "praca" - na chodzeniu w kółko. Pewnie, gdybym siedziała w jednym miejscu przez tydzień, nie zrobiłoby to wielkiej różnicy..., ale mówią, że ostrożności nigdy za wiele. Zachmurzyło się. "Jak nic będzie padać.", pomyślałam. Niestety anie trochę się nie pomyliłam. Piętnaście minut później wściekła,mokra i przemarznięta wpadłam do znajdującej się w środku lasu jaskini. Wolałabym żeby przestało padać, ale dobre i tyle. Dodatkowo otuchy dodał mi fakt, że powinna być pusta. No właśnie... powinna. Słyszałam czyjeś głosy w głębi jaskini, ale zignorowawszy to usiadłam przy wejściu czekając na poprawienie pogody. Jak na złość deszcz przybrał na sile. Zrezygnowana położyłam się i po chwili zasnęłam. Obudził mnie czyjś głos.
< Ktoś? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz