- Umm... Nie szkodzi. - odpowiedziałam, spoglądając na basiora. - To twoja jaskinia?
- Tak... Nazywam się Jaskier. Należę do...
- WWN? Tak, wiem. Przepraszam więc za najście. - Wstałam. W powietrzu
wciąż czuć było wilgoć, a na kępach soczyście zielonego mchu błyszczały
krople wody. Wzdrygnęłam się na samą myśl o wyjściu na zewnątrz. Z głębi
jaskini wyłonił się ten przeklęty, niebieski ptak, którego dane mi było
już niestety spotkać.
- Będziesz tak stać do zimy? - zapytał złośliwie.
- A bociany nie powinny być przypadkiem czarne lub białe? - odgryzłam
się stawiając łapę na mokrej trawie. Cofnęłam ją jednak i zrobiłam parę
kroków do tyłu.
- No idźże, z cukru nie jesteś!
- Uspokój się Mundusie. Pali się czy co? - odezwał się nagle Jaskier.
- Jeszcze nie... - warknęłam patrząc na ptaka.
- Grozisz mi? - Gdyby nie był ptakiem, przysięgłabym, że uśmiechnął się
kpiąco. Otwierałam już pysk, żeby coś powiedzieć, ale przerwał mi
basior:
< Jaskrze? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz