Alekei wolno zwrócił się w kierunku pięknego zjawiska. Nie mogłem na to patrzeć. Chwiejnie wstałem, wbijając wzrok w waderę. Rzeczywiście, nawet nie drgnęła, gdy Alekei zmierzał w jej kierunku. Pomyślałem o pięknej chwili, którą przerwał basior. Przez moment miłe wspomnienie rozjaśniło mi oblicze. Wilczyca zastrzygła uszami. Nagle uskoczyła w bok. A zrobiła to z taką gracją, że znów wlepiłem w nią stęskniony wzrok. Ach, gdybyśmy mogli... chociaż jeszcze przez chwilę... tak pobiegać. Jakby mogła mnie zrozumieć: bez słów. Jak przed kilkoma chwilami.
Nagle, wadera zwróciła ku mi wzrok. Znów skoczyła w bok. I jeszcze raz, z powrotem. Z jeszcze większą gracją, niż poprzednio. Westchnąłem.
- O nie! - warknął Alekei - mnie nie zwiedziesz. Nie jestem taki głupi.
To mówiąc, rzucił się w kierunku wadery. Ta, znów uskoczyła. Alekei wykonał kolejny skok w jej kierunku. Ona znów zaczęła uciekać. Gdy już miał ją dosięgnąć, wilczyca nagle zniknęła. Zamurowało mnie.
- I co? - zapytał - nie ma jej.
W milczeniu wyszliśmy ze Skrytego Lasu. Czułem się bardzo dziwnie.
Gdy tylko znaleźliśmy się poza jego granicami, obejrzałem się, natchniony ostatnią nadzieją. Wilczyca znikła. Pewnie już na zawsze... mimo to, postanowiłem jeszcze kiedyś wrócić tu i dokończyć, co ostało zaczęte.
- Nie oglądaj się już - z lekką drwiną powiedział Alekei - zniknęła i nie wróci. Nie rób sobie nadziei!
Położyłem uszy po sobie. Byłem zirytowany. Nagle usłyszałem znajome głosy. Dobry humor powrócił. To Mundek i jego nowa narzeczona spacerowali rozmawiając beztrosko.
- Dlaczego oni muszą się dzisiaj pojawiać wszędzie, gdzie jestem? - Alekei gwałtownie wypuścił powietrze.
- Nie przejmuj się tym - uśmiechnąłem się. Byłem nawet zadowolony, że widzę Mundusa. Miałem nadzieję, że zapomnę o sytuacji mającej miejsce przed chwilą.
- Zobacz, Matyldo! - uśmiechnął się błękitny ptak - Jaskier i Alekei.
- Zobacz, Jaskrze - mój towarzysz uśmiechnął się złośliwie - żuraw i czapla.
Mundek uważnie spojrzał na Alekei'a. Potem powiedział jakby sam do siebie:
- Naprawdę błysnąłeś intelektem, Alekei'u. Dwa szczeniaki szukające przygód w Skrytym Lesie.
- Nazwał mnie szczeniakiem - mruknął wilk - tym razem mu nie daruję. Mundusie!
- Cicho, Alekei - wtrąciłem - żebyś później nie musiał żałować.
- Żałować? Nigdy! Żachnął się wilk - jeszcze jedno do ciebie, ptaku: wyrzeknij jedno słowo, a zakończysz ten dzień z połamanymi skrzydłami!
- To samo mógłby powiedzieć wół do Arystotelesa - ptak prychnął pogardliwie.
- Trzymaj mnie - Alekei szturchnął mnie - bo nie wytrzymam dłużej w towarzystwie tych nędznych ptaków.
Widać było, że naprawdę jest na granicy wytrzymałości. Postanowiłem zareagować.
- Chodźmy! Na dziś już dosyć wrażeń. Załatwicie to kiedy indziej.
- Uważaj, niebieski ptaku - pogroził mu wilk - bo zaczynasz mnie denerwować - to mówiąc, odwrócił się na pięcie.
- Zaczynam go denerwować! Słyszałaś, Matyldo? - dorzucił Mundus naprędce - jakby cokolwiek mogło zdenerwować woła!
Alekei zatrzymał się. Zaczął warczeć.
Miałem rację. Niezwykle szybko zapomniałem o przepięknej waderze ze Skrytego Lasu.
< Alekei? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz