- Prawdę mówisz? - zapytałem, otwierając szeroko oczy. Ptak kiwnął głową.
Wiadomość, że obca, doskonale uzbrojona wataha wdarła już dwa dni temu na nasze tereny, zwaliła mnie z nóg. Były to co prawda tereny, które otrzymaliśmy od WWN, lecz nasze... w tamtej chwili stuknąłem się w czoło, zdając sobie sprawę, że stróże zawsze je omijali. Mieli wyznaczoną trasę, której pilnowali, a na Bory Dworkowe i Zagajniki w ogóle nie zwracali uwagi.
Tymczasem, obca wataha szalała po borach, nawet nie zwracając uwagi na ewentualny sprzeciw WSC. Bez wahania odbierali żywność członkom WWN mieszkającym na granicach naszych południowych terenów i Watahy Wielkich Nadziei. Najgorsze było to, że my nic o tym nie wiedzieliśmy!
- Skąd to wiesz?! - zapytałem szybko.
- Widziałem.
- Dlaczego mówisz to dopiero teraz?! - krzyknąłem zrozpaczony.
- Bo dopiero dzisiaj wieczorem wszyscy znaleźli się w Watasze Srebrnego Chabra. Wcześniej większa ich część plądrowała WWN.
- Trzeba działać! Szybko! Wiesz coś jeszcze...?
- Ich przywódca nazywa się Kanijel. Ma liczące nioespełna trzydzieści dusz wojsko i niejednego szpiega... zapewne również w WSC.
- Wiesz, kim są ci szpiedzy?
- Nie - ptak pokręcił głową. Był to chyba pierwszy raz, jak usłyszałem gdy wypowiedział tom słowo w tym kontekście.
Do jaskini wpadła Eclipse. Była zdyszana i zdenerwowana.
- Beryl! - krzyknęła.
- Kochanie... - odwróciłem się do niej.
- Tam... obce wilki. Chyba są na naszych terenach...
- Wiem! - machnąłem łapą - Mundus, leć tam i nie spuszczaj z nich oka. Pamiętaj: jak się czegoś dowiesz, to przyleć tu i powiedz!
- Znaczy... mam nie spuszczać z nich oka... i przylecieć tu, jak będę coś wiedział...
- No! Nie rozumiesz?
- Jasne... - uśmiechnął się.
Odleciał. Zostaliśmy sami.
- Dużo ich? - skrzywiłem się niepewnie.
- No... - przytaknęła wolno Eclipse - co ci powiedział Mundus?
- Że tam są. Że ich dowódca ma na imię Kanjiel... że mają szpiegów...
- Ciekawe, skąd on to wszystko wie.
- Jak to? Nie znasz go... wie, bo do tego jest, żeby wiedzieć. Ja bym się martwił bardziej, jak ich stąd wygonić. Mundus mówił, że mają prawie trzydziestoosobowe wojsko. A my... czterech szeregowców, szpiega... nawet razem z WWN ich nie pokonamy. Trzeba było nie bronić się tak przez sojuszami, ot co! Tyle watah nam je proponowało! - wyrzucałem sobie.
- Musimy przede wszystkim dowiedzieć się, co to za wataha i czego chce - rozumowała Eclipse - chodź! Trzeba sprawdzić, czy Aksel o nich wie.
Kilkadziesiąt minut później, znaleźliśmy się przed jaskinią Lerki i Aksela. Szybko weszliśmy do środka. Tym razem, byli tam wszyscy: Aksel, Lerka i Jaskier.
- Akselu! - krzyknąłem z wejścia.
- Eclipse, Berylu! - Lerka gwałtownie wstała.
- Lerko! - Ecipse uciszyła waderę.
- Beryl? Eclipse? - zdziwił się Jaskier, wychodząc z kąta.
- Jaskrze... Akselu! - nie wiedziałem, do kogo skierować słowa. W końcu jednak, przemówiłem do Aksela - obca wataha! Na naszych terenach. I na waszych.
- Wiem! - Wilczur żachnął się - ale nic nie mogę zrobić. Nasze wojsko liczy zaledwie dwunastu szeregowców, szpiega, posła i generała... czyli mnie. Wiesz, że jakie obca wataha ma siły zbrojne?!
- Tak... - wyprostowałem się, niepewnie wciągając powietrze do płuc - więc wiesz, że tu są?
- Mundek mi powiedział - przeciągnął niedbale.
Zapadła chwila ciszy.
- Zatem wyślijcie posłów... - wtrąciła niepewnie, cichutko Lerka.
Oboje spojrzeliśmy na nią.
- Ma rację! - wykrzyknął w końcu Aksel - dwóch, nietykalnych posłów, którzy dowiedzą się o co chodzi.
W jaskini pojawił się Mundus.
- Berylu! Następnym razem, jak mówisz, bym pojawił się w twojej jaskini, to pozostań w niej, żebym nie musiał cię szukać po całej watasze - syknął.
- Wiesz coś? - zapytałem z nadzieją. Mundus niedbale przeciągnął się i zrobił kilka kroków w naszym kierunku, rzucając na ziemię jakąś szarą szmatkę.
- Wataha przybyła ze wschodu, licząca niemal trzydziestu członków. Większość z nich, zaciągnięta do wojska. B a r d z o jednościowo usposobieni i mściwi.
- Widziałeś Moonlight? - zapytała zaniepokojona Eclipse.
- Nie.
- Poleciała tam... jak ty. Co ona tam jeszcze robi?
- Więc widocznie zaginęła w akcji - ziewnął ptak - Na razie chyba nie zaatakują.
- Świetnie. Wiesz coś jeszcze? - zapytałem szybko.
- Tak... aż zbyt dużo - potoczył dookoła tajemniczym wzrokiem. W końcu, zatrzymał go na Jaskrze. Wpatrywał się w niego przez dobrą chwilę.
< Eclipse? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz