- Jaskier! - usłyszałem głos Alekei'a.
- Co...? - potrząsnąłem głową, zrywając się z ziemi.
- Wstawaj - wilk skinął głową w kierunku cienkiej ścieżki - chodźmy.
Nie słuchałem go dłużej. Gdy tylko przypomniałem sobie o poprzednich przeżyciach, skoczyłem w kierunku, w kt.órym, przypuszczalnie skoczyła wadera.
- Jaskier! - wrzasnął Alekei, rzucając się w moją stronę.
Biegłem dobrą chwilę. Wilczyca zniknęła.
- Gdzież się podziało to przepiękne zjawisko... - westchnąłem ciężko.
- Co się martwisz - wilczur złapał mnie za skórę na karku i pociągnął.
- Zostaw! - wyrwałem się, wykonując zwinny skok i lądując w krzakach. Zobaczyłem waderę. Kuszącym wzrokiem spoglądała na mnie. Bez namysłu skoczyłem w jej kierunku. Chyba zgubiłem gdzieś Alekei'a.
W końcu, wadera zatrzymała się niespełna metr ode mnie. Zbliżyłem się do niej nieśmiało. Nie pierzchła znowu. Stała, jakby czekała na mnie.
Gdy już miałem zrobić krok w jej kierunku, nasycając oczy jej pięknem i pogrążając się w nieodległych marzeniach, nagle...
< Alekei'u? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz