Tego dnia chodziłem po polanie życia bez konkretnego celu. Hiacynt zwolnił mnie na jeden dzień od stróżowania. Szedłem przed siebie patrząc w ziemię nie wiedząc co ze sobą począć. Od kiedy jestem stróżem, zawsze miałem jakieś zajęcie. Teraz, gdy nie pracowałem, miałem czas dać upust wrażliwości i zagłębić się w swoje ulubione miejsce, które odkryłem jeszcze we wczesnym dzieciństwie. Mieściło się ono między Laskiem a Jeziorem Dziewięciu Cieni. Oprócz mnie wiedziała o nim tylko Murka - jedyna osoba której mogę bezgranicznie zaufać. Co prawda Rozalce, Telerowi i Lulkowi jako najbliższej rodzinie także mógłbym o tym powiedzieć, jednak miejsce to, raczej nie zainteresowałoby ich. Tak więc, idąc i rozmyślając, nie zauważyłem nawet, gdy zboczyłem z drogi i zacząłem kierować się w kierunku odwrotnym niż zamierzałem. Nagle zorientowałem się że idę w złym kierunku. Rozejrzałem się wokoło. Byłem w Skrytym Lesie! Już zamierzałem zawrócić, gdy nagle zza krzaków wyszła Sonata. Niedawo dołączyła do watahy i znałem ją tylko z widzenia.
Przyglądała mi się uważnie i po chwili powiedziała:
<Sonato?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz