Towarzysze dotarli do celu po południu, gdy promienie słońca uparcie przebijały się pomiędzy szarymi obłokami. Rankiem musieli zmagać się z wyjątkowo irytującą i niechcianą ulewą, która ostatecznie odpuściła, pozostawiając po sobie jedynie szarość, rześkie powietrze i grząski grunt. Nie było im to na łapę, jednak nie zamierzali się poddawać, dzięki czemu ostatecznie dotarli do upragnionego miejsca. Przez te wszystkie wydarzenia Pandora straciła rachubę czasu, jednak mimo tego cieszyła się, że najgorsze mają już za sobą. Radość ta nie trwała jednak długo, albowiem już po chwili okazało się, że na ich drodze pojawiły się kolejne utrudnienia.
- Moja telekineza nie da rady na taką odległość. Jak to stamtąd ściągnąć? Potrzebujemy może dwóch czy trzech.. - atramentowa sylwetka bezsilnie opadła na wciąż wilgotnym podłożu. Wilczyca podążyła za wzrokiem drobnego towarzysza, analizując sytuację, w której się znaleźli.
- Cóż, nie wygląda to za dobrze. Kąt nachylenia tych klifów jest niesamowicie problematyczny. Dodatkowo skały na wyższych partiach wyglądają wyjątkowo niebezpiecznie - wadera zadarła głowę do góry, przypatrując się uważnie skalnej ścianie. - Zapewne osuną się za sprawą najdelikatniejszego ruchu - westchnęła, wykrzywiając pysk w niezadowolonym grymasie. Była niesamowicie zmęczona, przez co cała ta sytuacja wywołała w niej irytację. Wiedziała, że zdobycie tej rośliny będzie ciężkie, jednak nie spodziewała się aż takich utrudnień.
- Więc co powinniśmy zrobić? Może wejście na szczyt okrężną drogą mogłoby.. - nagle w oczach basiora błysnęła iskierka entuzjazmu, która została szybko zgaszona przez lakoniczną uwagę ciemnej samicy.
- Nie. Taka wspinaczka zajęłaby nam kolejne trzy, może dwa dni, co byłoby nam nie na łapę, czyż nie? Poza tym nie mamy pewności, że takie rozwiązanie przyniesie oczekiwane rezultaty - bezsilność, która powoli zaczęła się jej udzielać, sprawiła, że wadera nerwowo wylizała zmierzwioną sierść na karku. Był to jej indywidualny sposób na uspokojenie się i przywrócenie wewnętrznej równowagi.
- W takim razie co proponujesz? Musi być jakiś sposób, aby je zdobyć! - w głosie drobnego samca rozbrzmiewały niecierpliwość i irytacja, które w zabawny sposób kontrastowały z niewinną postawą Delty. Pandora wbiła lazurowe spojrzenie w to, które należało do jej towarzysza. Aura determinacji, otaczająca ciało basiora i bijąca z jego oczu, była prawie namacalna. Wadera poczuła pewien rodzaj podziwu, którym zaczęła darzyć to drobne stworzenie. Nie była w stanie pojąć powodu, dla którego wilczur aż tak się starał, jednak mimo tego zaimponowała jej ta wyjątkowo niecodzienna postawa. W końcu uległa przygniatającemu spojrzeniu dwubarwnych tęczówek, wzdychając przy okazji.
- Zostaw to mnie - po tych słowach zaczęła się rozciągać, zwracając uwagę na to, aby jej ciało było w stu procentach sprawne. Nie mogła sobie pozwolić na żadne niedociągnięcia. Co prawda wciąż odczuwała dyskomfort z powodu długiej, męczącej podróży, jednak posiadała rezerwy energii, które powinny być wystarczające.
- Pandoro..? C-co ty zamierzasz.. - basior wyglądał na zdezorientowanego, najwidoczniej nie rozumiejąc zaistniałej sytuacji. Widok zakłopotanego towarzysza sprawił, że na jej pysku pojawił się chwilowy, delikatny uśmiech.
- Odsuń się jak najdalej stąd, podrostku. No chyba, że chcesz zginąć - wypowiadając te słowa, posłała mu charakterystyczne dla niej spojrzenie. Spojrzenie, ktore nie tolerowało sprzeciwu. Na pysku basiora malował się niepokój i niezadowolenie, jednak posłusznie oddalił się w przeciwnym kierunku, zajmując miejsce na potężnej gałęzi pobliskiego drzewa. Po upewnieniu się, że jej towarzysz jest bezpieczny, zabrała się do realizacji planu, który wyglądał następująco: przeznaczyć pozostałą energię na spotęgowanie szybkości i, wykorzystując to, wspiąć się na górę. Pomysł ten nie był zbyt kompletny, jednak wadera nie miała czasu na dogłębną analizę. Musiała więc liczyć na to, że uda jej się to zrobić w sposób spontaniczny.
Chcąc uzyskać jak najbardziej efektywne skutki, cofnęła się kilkanaście metrów od skalnej ściany. Następnie wzięła dynamiczny rozbieg, który pozwolił jej na rozpędzenie się. Już po chwili wadera znalazła się na pierwszej półce skalnej, przeskakując od razu na kolejną. Tak jak przypuszczała - skały osuwały się chwilę po kontakcie z jej kończynami. Właśnie dlatego starała się równomiernie przenieść ciężar ciała na wszystkie łapy, chcąc jak najbardziej rozłożyć siłę nacisku. Wilczyca z trudem utrzymywała dynamiczne tempo, odczuwając coraz większe zmęczenie i ból w klatce piersiowej. Była już jednak zbyt wysoko, aby zawrócić. Skoczenie z takiej wysokości mogłoby okazać się śmiertelne, tym bardziej, że ogromne skały wciąż odrywały się od macierzystej ściany i spadały na dół. Ponadto poddawanie się nie było w jej stylu, dlatego prędko odrzuciła ten pomysł, skupiając się na dalszej wspinaczce. Z każdym skokiem znajdowała się coraz bliżej celu. Kątem oka widziała już stabilną półkę, na której znajdowała się kępka barwnych roślin. Po niespełna trzech minutach udało jej się dotrzeć do upragnionego celu, cudem uchodząc z życiem. Dopiero na miejscu zdała sobie sprawę z tego, że jedno potknięcie mogło skutkować gwałtownym zgonem. Po ciele wadery przebiegł nieprzyjemny dreszcz, przez co jak najszybciej przywarła do kamiennej ściany. Następnie zwróciła się w kierunku rosnących obok roślin. Roślin, które tak naprawdę były źródłem tych wszystkich wydarzeń. Nie chcąc marnować więcej czasu, wyrwała kilka kwiatów i delikatnie chwyciła je pyskiem. Po wykonaniu tej czynności stanęła na skraju skalnego podłoża, chcąc pokazać zdobycz basiorowi. Jednakże to, co ujrzała, sprawiło, że prawie upuściła drobne kwiaty. Z pobliskiego lasu zaczęły wyłaniać się ogromne, włochate bestie, które powoli sunęły w stronę kamiennej ściany. Dopiero po chwili wilczyca zrozumiała, czym dokładnie jest ta poruszająca się w ich kierunku masa. Na horyzoncie mieniło się brunatne stado niedźwiedzi, które już po chwili otoczyło drzewo będące schronieniem dla atramentowego basiora.
- Cholera, czy to możliwe, że te kwiaty naprawdę przyciągają niedźwiedzie?.. - szepnęła. Właściwie nie była pewna, co dokładnie jest celem tych stworzeń, jednak wiedziała, że niezależnie od tego nie unikną walki..
< Delto? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz