sobota, 10 lipca 2021

Od Espoir CD Agresta - "Wyblakle Słońce" cz. 4.1

ad 3.9
Rubid uśmiechnął się.
  — Cieszę się, że tak uważnie wysłuchałaś mojej prośby. A teraz bezpiecznie powędrujesz w kierunku domu, tak aby nikt nie podejrzewał, iż miałaś bardzo ważne spotkanie — obrócił się za siebie, wyciągając szeleszczący materiał — Znalazłem to kiedyś, podróżując na północ. Z pewnością będziesz seksowną, krągłą piłeczką
Nie mam pojęcia, dlaczego sparaliżowana przez własne zdziwienie, dałam się stoczyć w dół pagórka, owinięta niezbyt wygodną panierką. Może dlatego, że wybrałam życie za wilczą godność...
꧁↝↝꧂

ad 3
.10
 — Mitriall? Słyszysz mnie? — usłyszałam, lecz byłam zbyt obolała i przerażona, aby wykonać, jakikolwiek ruch na potwierdzenie tego, iż jego słowa nie trafiają w pustkę. Czułam, jak jego ciało sztywnieje z każdą sekundą, ale dopiero po dłuższej chwili byłam stanie wydusić z siebie krótkie potwierdzenie. Basior westchnął przeciągle, zdając się wylewać z siebie nagromadzone emocje.
 — Powinnaś pójść do medyka — ocenił obiektywnie, nie słyszałam w jego głosie ani grama szczerej troski. Byłam skłonna doszukać się w nim bardziej chłodnych kalkulacji, z racji, że nie chciał zapewne tracić na darmo swojej siły roboczej - Później jeszcze porozmawiamy.
 —  Agrest... — wyszeptałam — Wszystko w porządku
 — Nie, nie jest w porządku. Obywatel w pełni zdrowia kłania się, a nie zatacza przed alfą  —
uśmiechnęłam się na jego słowa, mając w pamięci ostatnie wydarzenia związane z eksperymentem. Po otrzymaniu przeczącej odpowiedzi, na pytanie o pomoc przy wstaniu, odwrócił się i zaczął odchodzić. Spróbowałam podnieść się na swoje obite kończyny, lecz każda próba sprawiała mi dużo trudności. Kiedy ostatecznie mi się udało, żałowałam, iż nie poprosiłam o pomoc. Powstrzymała mnie rodząca się we mnie nowa, trudna emocja. Czy to jeszcze strach przed obcymi łapami przy swoim ciele, czy wstyd, iż okazuję słabości przed najważniejszym wilkiem na tych terenach? Kim właściwie był dla mnie Agrest? Skierowałam swoją wędrówkę ku Florze, nie będąc jednak przekonana, czy aby na pewno pragnę, znowu pojawić się w jaskini medycznej. Znów być ofiarą. Tą, której trzeba pomóc
꧁↝↝꧂

W promieniach zachodzącego słońca dostrzegłam kogoś, kto zdecydował się zacząć rozmowę sam, witając mnie i mówiąc, iż szuka towarzystwa. Wzbudziło to moje podejrzenia, lecz zdecydowałam się kontynuować rozmowę.
  — Czym się zajmujesz?  — zapytałam łagodnie, uważnie obserwując każdy najmniejszy ruch nieznajomego. Musiałam pierwsza dostrzec każdą zmianę i zapobiec zbyt gwałtownemu rozwojowi zdarzeń.
 — Spaniem, jedzeniem, aktorstwem... — mruknął — No i jeszcze paroma innymi, oczywistymi rzeczami.
 — Aktorstwem? — moje zaciekawienie przybrało na sile w związku z tak niespotykanym zajęciem wśród wilków — Jak wygląda twoja praca?
  — Tak, dobrze usłyszałaś. Cóż, obecnie mam wolne, ale zazwyczaj wcielam się w różne postacie i zabawiam tłum, występując w przestawieniach, gdzie owe się pojawiają i są uczestnikami różnych wymyślonych historii. Coś jak życie, tylko że na niby — uśmiechnął się lekko  — A ty, urokliwa damo?
W mojej głowie zawrzało od pytań. Czym są te oczywiste rzeczy? Czemu teraz nie pracuje? Co znaczy, że "zazwyczaj" robi to w swoim zawodzie? Czy są jeszcze jakieś inne rzeczy, którymi nie chce się dzielić, a należą do jego obowiązków?
 — Jestem śledczym  — czekałam już na górę zaszczytów bądź pogardliwe westchnienie, natomiast jego pysk trwał bez zmiany w mimice przez krótką chwilę, zanim zdecydował się przybrać na niego uśmiech.
 — W sumie... lubię śledzie — odpowiedział, a ja powstrzymując się przed cisnącym na usta wyrazem zdziwienia, zachowałam klasę.
 — Chyba źle usłyszałeś. Śledczym.
W tym momencie otrzymałam wymówkę o braku czasu, krótkie pożegnanie i obietnicę rychłego zobaczenia.
꧁↝↝꧂


Delta i Vitale
 — Czy Mitriall znowu się pogorszyło? — zapytał Delta, który z oddali obserwował rozmowę Espoir wraz z psychologiem odbywającą się kilka minut wcześniej.
 —Nie — odrzekł Vitale — Spójrz, czuje się bardzo dobrze. Energia wylewa się z niej litrami. Chciałem z nią tylko pogadać.
 — Potrzebuję porozmawiać w jakimś ustronnym miejscu  — mruknął niebieski basior.
 — Masz Florę. Ja teraz jestem zajęty, bo zaraz mam kolejnego pacjenta — wysoki ton zazwyczaj działał na nieśmiałego Deltę, który dotychczas kulił się wobec wszystkich wilków okazujących swoje przywództwo, ale tym razem niepewność przezwyciężyła jego obawy.
-Nie kontynuujecie już eksperymentu?- jego głos załamał się, kiedy usłyszał słowa, które przed chwilą tkwiły tylko w jego głowie.
 — Kontynuujemy - odpowiedział krótko psycholog i po chwili ciszy zdecydował się rozwinąć swoją myśl - Właśnie przeprowadzam obliczenia pod eksperyment, jak daleko odlecisz, kiedy zarobisz gałęzią.
 — Vitale...
— Przecież nie zrobimy jej krzywdy. Nie otrzymuje już żadnych substancji.
 — Mm...
 — Myślisz, że jesteśmy tu tylko po to, aby mordować i wykorzystywać swoje obiekty bada... swoich pacjentów? Bylibyśmy na straconej pozycji, jeżeli chodzi o naszą przyszłość... nie tylko zawodową, biorąc pod uwagę zmienność humoru Agresta. Masz niezwykle dziwną i interesującą zarazem wizję o świecie, Delta.

꧁↝↝꧂


ad 4.1
Dzisiejszy poranek rozpoczęło spotkanie z Agrestem. To jednak było inne niż zwykle. A jakie jest zwykle? W gazecie? Pod wpływem? Na skraju śmierci? Nie wiem. Wiem jednak, iż w jego oczach zapłonęło autentyczne zdziwienie. Wystarczyło kilka słów, aby mnie nim zaraził.
 — Mitriall, znalazłem dzisiaj list miłosny, który był podpisany Twoim imieniem. Chciałbym, abyś była ze mną szczera. Czy to ty go napisałaś?
Wyglądał, jakby spodziewał się krótkiej odmowy, która wybrzmiała z mojego pyska, ponieważ widocznie przygotowany na ów rozwój zdarzeń kontynuował rozmowę.
<Agrest? Wybacz, że tak dziwnie i tajemniczo, ale się rozkręcam na nowo>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz