Oto Kanna, szukająca trosk
Czy życie mojego rodzeństwa
potoczyłoby się inaczej, gdyby urodziła ich się tylko czwórka?
Czy Kenai byłby inny, gdyby mnie
zabrakło?
Czy matka byłby szczęśliwa,
gdybym nigdy się nie urodziła?
Mój rozum mi mówi, że gdybanie to
bezsensowna czynność, która sprawia, że tylko stoję w miejscu. Sprawia, że nie
mogę zmienić przyszłości, ponieważ rozważam przeszłość, której zmienić już nie
mogę. Mimo tego, gdybanie stało się codzienną czynnością w moim życiu, która
coraz bardziej pogrążała mnie w bezsilności, morzu trosk i żali.
Moje wnętrze mi mówi, że gdybanie
ze mną zostanie do końca moich dni. Mówi mi, że nidy nie ruszę się z miejsca i
będę zatrzymywać opiekującego się mną Kenaia przed rozwojem, przez własną
niedole i niedołężność. Ból, który mi towarzyszył gdy myślałam o tej niejasnej
przyszłości, rozsadzał mnie od środka i nie pozwalał skupić się na
teraźniejszości.
Coraz częściej zauważałam, że
byłam inna niż wszyscy. Mniejsza, niższa, bardziej krępa i zdecydowanie
bardziej dziecinna. Rodzeństwa wyglądało już prawie jak dorosłe, a ja? Od
dłuższego czasu nie ruszyłam się w górę ani o milimetr. Zdarzało się, że
widziałam nieprzyjemne ciekawskie spojrzenia wśród rodziny, czy innych członków
watahy, jednak nikt nie podjął tego tematu w rozmowie. Przynajmniej nie w mojej
obecności. Pytałam się Kenaia co o tym myśli, ale zbywał mnie tylko słowami
„Urośniesz, potrzebujesz tylko trochę więcej czasu.” No cóż, zgaduje że czasu
już dużo nie zostało, a ja nadal z wyglądu przypominałam kilku miesięcznego
szczeniaka, a nie ponad roczną wilczycę.
- Może pójdziemy do cioci Flory?
Ona Cię zbada i już nie będzie wątpliwości, czy coś Ci jest, czy nie? –
zaproponował Kenai w trakcie naszej lekcji z wujkiem Paketenshiką.
- Chyba, nie chce wie…
- Heej, o czym rozmawiacie? –
Kawka przerwała moją wypowiedź, ale nie miałam jej za złe. Nawet wolałam,
skończyć ten temat zanim na nowo się rozkręci a brat zacznie mi wmawiać jaka to
wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju jestem. Kenai już otwierał pysk by
odpowiedzieć naszej przebojowej siostrze, gdy doszedł do nas głos naszego
przewodnika:
- Czujecie? – spytał Paki. –
Poczujcie to. Jelenie. – wszyscy jak na zawołanie wypruli przed siebie w stronę
przejmującego zapachu. Wszyscy oprócz mnie. Nie mogłam odnaleźć zapachu,
zupełnie jakby przelatywał nade mną omijając mnie szerokim łukiem. Patrzyłam na
oddalające się rodzeństwo i Paketenshike czując łzy cisnące mi się do oczu.
Beznadziejna. Właśnie tak wyjątkowa i inna byłam od wszystkich. Po prostu
beznadziejna.
- Kanna choć! – usłyszałam zachęcający
głos brata, który stanął gdy zauważyła brak mojej obecności. Uśmiechnęłam się
smutno i pobiegłam za nim, czując minimalny impuls nadziei przechodzący przez
moje serce. Dopóki miałam Kenaia moje własne niedoskonałości nie miały
znaczenia. Musiałam tylko mieć pewność, że basior nigdy mnie nie opuści.
Oto Kenai, szukający siostrzanej miłości
Zajęcia na dzisiaj się skończyły,
byłem dość zadowolony z siebie, bo Paki mnie pochwalił. Polowania nie były
trudne, przynajmniej nie dla mnie. Reszta rodzeństwa też dobrze sobie radziła…
no może z wyjątkiem Kanny, ona przez większość czas siedziała z bok i się
przyglądała, a jak już starała się pomóc, jej krótkie łapki nie nadążały za
nami, co tylko sprawiało, że wadera stawała się coraz smutniejsza.
Nasza trójka, czyli ja, Kanna i Kawka
wracaliśmy do domu za naszymi braćmi Irysem i Cyklamenem. Oddzieliliśmy się od
nich rozmawiając cicho.
- Może jednak pójdziemy do Flory,
na te badania? – zacząłem temat patrząc na Kawkę jednoznacznie, żeby może
pomogła mi przekonać naszą upartą siostrę.
- Wole nie wiedzieć co mi jest. –
chwila ciszy, która nastąpiła po jej wypowiedzi zaczęła mnie mocno niepokoić.
Już miałem zakończyć temat z bólem w sercu, gdy Kawka westchnęła ciężko i
przystanęła zwracając na siebie naszą uwagę.
- W końcu i tak się dowiesz.
Przed wejściem w dorosłość musimy przejść obowiązkowe badania i raczej nic się
nie stanie jak przejdziesz je wcześniej. – od razu załapałem do czego dążyła
Kawka.
- No nie wiem… - Kanna patrzyła
na siostrę z niepewnością jakby jej to nie przekonywało.
- Wiesz, w sumie może być ci
nawet lepiej wejść w dorosłość, jeśli już wcześniej się oswoisz ze swoją
kondycją. – mimika wadera pokazywała obojętność, jakby to co mówi nie miało dla
niej znaczenia i wszystko zależało tylko od Kanny. W sumie tak było, jednak
zdecydowanie moja starsza siostra wiedziała jak zmanipulować niepewną Kanne,
żeby wybrała tak jak my byśmy chcieli.
- Pójdziemy z Tobą! –
powiedziałem z uśmiechem. – Całą nasza trójka zrobi sobie badania!
- Naprawdę? – spytała Kanna
patrząc to na mnie to na Kawkę. Gdy kiwnęliśmy głowami, niewielki uśmiech pojawił
się na pysku wadery. – No dobrze, to chodźmy.
<Kawka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz