czwartek, 20 czerwca 2019

Od Azaira Ethala CD Rutena - "Motyl Nocny"

Azair wpatrywał się w łapę Rutena, jednocześnie rozmyślając nad każdą sytuacją, o którą mogło chodzić jego towarzyszowi. Szczerze mówiąc, miał trudności z wybraniem z pamięci chociażby jednej wyraźnej, jakby w okoliczności bliskości Rutena każde wspomnienie z jego głowy nagle się wymazało.
Tak między Bogiem a prawdą, nie żałował żadnej chwili agresji. Nie żałował żadnego momentu dzikiej nienawiści. Był z siebie zadowolony w taki sposób, w jaki samoakceptację okazywać mogą tylko gatunki pozbawione rozwiniętej inteligencji. Jednak perspektywa ostatecznego "pogodzenia się" z resztą trzyosobowej ekipy była nad wyraz kusząca. Miał jednak świadomość, że będzie to wyjątkowo nieszczere. Dalej będzie odczuwał niechęć do Mundusa i nie potrafił obiecać, że przy nadarzającej się okazji nie wydłubie mu oczu.
Jednak przezwyczaił się już do nieszczerości w swoim życiu, kłamstwo było wręcz jego codziennym posiłkiem, iście królewskim, napawającym go satysfakcją. Oszukiwanie i wcielanie się w role było nieodłączną częścią jego codzienności, jaki więc problem w tym, aby jeszcze raz wykazać się udawanym entuzjazmem i kłamliwą zgodą?
Podał łapę Rutenowi i uścisnął ją, czując, jak przechodzi go przyjemny dreszcz.
Bordowy wilk spojrzał jednak na dwójkę swoich towarzyszy cieszących się z zakończenia konfliktu. Jego spojrzenie mierzyło ich niczym noże służące do przecinania wzdłuż mostków.
— No, kochani — odezwał się, nie zdejmując z pyska uśmiechu.
Mundus jako pierwszy zrozumiał, co Ruten miał na myśli. Spojrzał najpierw na niego, potem na Azaira, w którego głowie zaczęła zapalać się lampka świadcząca o pracujących szarych komórkach.
Biały wilk chciał zaprzeczyć. Zaoponować. Odmówić. Jednak skoro zabrnął już w kałużę kłamstwa, to dlaczego nie miałaby ona objąć jeszcze jego największego wroga, istoty, którą wrzuciłby w ogień, jeśli tylko jemu samemu byłoby choćby chłodno?
Jako pierwszy wyciągnął łapę do zgody. Mundus ujął ją szponami, a uścisk, mający na celu zażegnanie konfliktów, przerodził się w walkę na siłę, która została przerwana tuż po rozpoczęciu. Wilk i czapla jeszcze chwilę mierzyli się spojrzeniem, zanim w głowie Azaira zrodziła się myśl o złośliwym, nieco dziecinnym odwecie.
Ruten zdążył ledwie mrugnąć, gdy Aza złapał go i przepchnął do wody, cofając się przed fruwającymi w powietrzu kroplami. Mundus, nawet nie próbując się powstrzymać, parsknął śmiechem.
Azair chwilę obserwował Rutena walczącego z prądem tak, jak jeszcze jakiś czas temu czynił to on sam, po czym zaparł się i podał mu łapę. Wyciągając go z wody, nachylił się nad jego uchem.
— Byłbym wdzięczny — wyszeptał — gdybyś już nigdy mnie tak nie zaskakiwał.
Był jednocześnie prawie pewny, że nigdy nie da się zrobić w konia w ten sposób. Zupełnie jakby po tym jednym razie był już przekonany, że da radę przewidzieć kroki Rutena, zanim jeszczew ogóle przyjdą mu one na myśl.
Azair zastanowił się jeszcze, czy do wody nie wrzucić Mundusa, ot tak, dla zwykłej satysfakcji, może nawet go jeszcze podtopić. Zrezygnował jednak.


Szli przez dłuższy czas, gdy na swojej drodze napotkali małą grupkę wilków. Po ich rozmowie wywnioskowali, że to strażnicy w towarzystwie posłańca, który wyróżniał się drobną posturą i zdecydowanie młodszym wiekiem.


< Ruten? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz