sobota, 29 czerwca 2019

Od Notte - 7 trening mocy i siły

— O matko boska jelenia... - jęknęłam, podkurczając ponownie nogę. Po intensywnych dniach ćwiczeń na terenach WSJ wszystkie moje mięśnie błagały o litość. Ursal chyba to wyczuł, bo leżał spokojnie w kącie, dopóki nie zebrałam się w sobie i nie stanęłam na nogi. Powoli wykonywałam wszystkie czynności, z jakimś namaszczeniem spowodowanym w rzeczywistości potwornymi zakwasami. Po treningu mocy przyszedł czas na to, by coś upolować. Młody nie krył się już ze swym pustym żołądkiem i patrzył na mnie wyczekująco. Stawał się coraz śmielszy, ale wciąż wychodził z jaskini tylko za mną. 
Na zewnątrz niedźwiadek zabrał się za ogryzanie roślinności, a ja porządnie i długo się rozciągałam, by chociaż trochę odciążyć mięśnie. Ruszyłam do lasu, nie mogłam jednak złapać żadnego tropu. Jedynym, na co się w końcu natknęłam w bardziej podmokłej części, była samotna klępa. No dobra...raz kozie śmierć. Ustawiłam się i w najbardziej odpowiednim momencie wyskoczyłam na samicę. Na szczęście udało mi się wylądować na jej grzbiecie. Łoś zaraz zafundował mi dzikie rodeo, podczas gdy ja pazurami i zębami szarpałam skórę i znajdujące się pod nią mięśnie. Ostatecznie spadłam, lecz rzuciłam się ponownie, z całych sił ignorując ból. Po paru minutach zakończyłam walkę celnym ciosem w krtań. Stałam przez dłuższą chwilę nad cielskiem, dysząc. 
Tak, to jest to.

Gratulacje!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz